MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Niekiepski powrót Kiepskich

Mariusz Grabowski
Rodzinka Kiepskich w komplecie  i ich sąsiedzi z kamienicy - Boczek i Paździoch
Rodzinka Kiepskich w komplecie i ich sąsiedzi z kamienicy - Boczek i Paździoch ATM / Polsat
"Z czego się śmiejecie? Z samych siebie się śmiejecie" - pisał w 1836 roku w "Rewizorze" Mikołaj Gogol. Gdyby żył dziś, wymyślałby pewnie dialogi do "Świata według Kiepskich"

Telewizyjny tasiemiec o familii Kiepskich zasłużył na zapis w księdze Guinnessa w kategorii, która powinna być stworzona specjalnie dla niego: serial najbardziej znienawidzony przez tzw. inteligentów. Gdy czyta się to, co przez dekadę jego obecności w telewizyjnym okienku wypisywali o nim psychologowie, socjologowie, kulturoznawcy - słowem, ta bardziej oświecona część narodu - włos aż jeży się na czaszce. Kiepscy mieli m.in. "demoralizować", "kompromitować polskość", "propagować alkoholizm wśród młodzieży", "wyśmiewać się z ludzi starszych", a jeden z autorytetów moralnych (profesor często goszczący w telewizyjnym studiu) orzekł nawet, że Ferdynand Kiepski w swoich brudnych gaciach i ze skołtunioną głową przypomina mu najczarniejsze dni stanu wojennego.

Panie profesorze, mam dla pana bardzo złą wiadomość. Kiepscy wracają, i to wcale nie z zamiarem dalszego wykoślawiania pańskiej estetyki, lecz dlatego, że tak chcieli telewidzowie i że poświęcony im serial okazał się świetnym filmowym biznesem. Serial zakończył swój wirtualny byt dokładnie na 322 odcinku 30 grudnia zeszłego roku, ale wraca już w marcu i oglądać go będziemy znów na antenie Polsatu. Za reżyserię nowych odcinków odpowiada Patrick Yoka, a nad scenariuszem pochylą się Katarzyna i Aleksander Sobiszewscy. Pieniądze na produkcję wyłoży ATM Grupa. Czy zatem Kiepscy wrócą na szczyty oglądalności? Pewnie tak, choć trudno im będzie przeskoczyć własny rekord 12,5 miliona widzów, ustanowiony w Polsacie. Analitycy rynku przecierali wtedy oczy ze zdumienia. Serialowi nie gorzej szło też w TV4, gdzie oglądało go więcej ludzi niż równolegle transmitowany wyścig z udziałem Roberta Kubicy. O stosie filmowych nagród, choćby Telekamer, nie warto nawet wspominać.

Jest zatem coś w tej gawędzie o polskiej rodzinie, zamieszkującej poniemieckie komunalne mieszkanie przy ul. Ćwiartki 3 we Wrocławiu, że przeciętny rodak ulega natychmiast jej urokowi. Owszem, mają rację ci, wedle których oglądanie "Kiepskich" nie jest najlepszym sposobem nabycia dobrych manier, ale nie mylą się i inni, którzy traktują serial po prostu jako sposób na przekłucie narodowych mitów. "Tacy właśnie jesteśmy" - prowokacyjnie powtarza w wywiadach Andrzej Grabowski, odtwórca roli Ferdka Kiepskiego, głowy rodu, którego głównym zajęciem jest popijanie browara i kombinowanie nad szybkim zarobkiem. Ale to nie znaczy wcale, że każdy polski mężczyzna jest bezproduktywnym obibokiem i przygłupem albo że każde nadwiślańskie stadło jest z założenia siedliskiem patologii. Co mądrzejsi krytycy filmowi mówią raczej o "narodowej psychoterapii", dzięki której możemy pogapić się na siebie bez namaszczenia. Bo prawda jest taka, że wolimy Kiepskich oglądać niż się w nich zamienić.

W TV4 serial oglądało więcej ludzi niż równolegle transmitowany wyścig z udziałem Roberta Kubicy

Bądźmy jednak szczerzy: życiowa filozofia Ferdka, niepełnego absolwenta podstawówki, jego niewydarzonego potomka Waldusia i całej tej nierozgarniętej bandy przeróżnych Boczków i Paździochów kłębiących się przy wspólnej toalecie głęboko tkwi w każdym z nas. Któż by nie chciał zrzucić z siebie cywilizacyjnego kostiumu i zamienić się w jaskiniowca, który - choć nieokrzesany - ma gdzieś świat i jego zasady. Twórcy "Kiepskich" grają na naszych rudymentach z wirtuozerią, mrugając porozumiewawczo: "przecież to tylko zabawa, choć jak staniesz przed lustrem, to spod twojego wypasionego garnituru od Hugo Bossa wylezie przepocony podkoszulek Kiepskiego seniora". Dlatego pewnie pozwalają sobie bezkarnie na dość ryzykowne scenariuszowe pomysły. W odcinku "Umcia, umcia" Ferdek zostaje zapłodniony przez kosmitę, w "Marian małpa pl" Paździoch dramatycznie cofa się w ewolucji, a w "Kiepscy mordercy" Walduś truje babkę środkiem na rozwolnienie, aby zająć jej miejsce przed telewizorem.
Jak widać, "Świat według Kiepskich" jest dowodem humoru, który dotarł do nas wraz z wolnością. W szarzyźnie PRL-u pokazywanie Polaków jako notorycznych idiotów raczej by nie przeszło, choć elementy społecznej autoironii można dostrzec choćby w Barejowym "Misiu", jednym z najbardziej niedocenionych moralitetów polskiego kina. Kiepscy zagościli na stałe w naszej obyczajowości, słownictwie, a jak spojrzymy na siebie krytyczniej - to także w estetyce. Serial stał się też kryterium teoriopoznawczym: oto na jednej ze stron internetowych umieszczono go na czele 10 filmowych produkcji, z których widz może dowiedzieć się najwięcej o kobietach. Nikt chyba nie zaprzeczy, że autor listy oglądał przygody ekscentrycznej rodzinki nader wnikliwie.

I pomyśleć, że nasi nieudacznicy nigdy by się nie narodzili, gdyby nie amerykański serial "Married... with Children", który królował przez dekadę (1987-1997) na ekranach w telestacji FOX. Do Polski trafił już jako "Świat według Bundych" i można go uznać za pierwowzór rodzimych Kiepskich. Oczywiście, humor jankeskiej komedii różni się zdecydowanie od tego, co cieszy Słowian, ale istota rzeczy pozostaje bez zmian. Na "Bundych", opowieści o dysfunkcyjnej rodzinie sfrustrowanego Ala, również wylano za oceanem niejeden kubeł pomyj. A niejaka Terry Rakolta, zacietrzewiona gospodyni domowa z Bloomsfield Hills, założyła nawet organizację Amerykanie dla Odpowiedzialnej Telewizji, której celem stało się przegnanie zdemoralizowanych Bundych precz. Niestety, jak to bywa z działaniami fanatyków, działania Rakolty przyczyniły się jedynie do wzrostu zainteresowania serialem.

Przy panu Krause z niemieckiego serialu "Hausmeister Krause" nasz Ferdek to poczciwina o niewinnym sercu i wyglądzie anioła.

Jak się okazuje, każda nacja stara się wyprodukować swoją serialową wersję przygód rodzimych debili. Amerykanie, prócz "Bundych", doczekali się jeszcze tasiemców "Drużyna A", animacji "Beavis i Butthead" i "South Park", Anglicy "Co ludzie powiedzą", a Niemcy "Hausmeister Krause", który to tytuł można przełożyć jako "Dozorca Krause". W przeciwieństwie do angielskojęzycznych nikt w Polsce nie odważył się na razie na pokazywanie publice przygód gruboskórnego dozorcy o poziomie inteligencji i dobrych manier sięgających zera. Przy panu Krause nasz Ferdek to poczciwina o niewinnym sercu i wyglądzie anioła. Zresztą, ktokolwiek gościł kiedyś za Odrą, wie, że humor naszych zachodnich sąsiadów to duże wyzwanie dla dobrego smaku.

Cieszmy się zatem, że mamy Kiepskich, wskrzeszonych dla naszego dobrego społecznego samopoczucia, a scenarzystom życzymy nowych pomysłów na kolejne odcinki. Jeden mogę podpowiedzieć od razu. Oto na X edycji Realisty Shopka Szoł w krakowskim teatrze Groteska (to taka pseudośmieszna impreza, gdzie politycy wcielają się w kabareciarzy) europoseł Marek Migalski pokazał się z numerem "Rząd według Kiepskich". Ja z przyjemnością zobaczyłbym, jak Ferdek Kiepski serwuje nam z telewizyjnego ekranu "Eurodziałalność wedle Marka Migalskiego". Zabawne? Mnie bawi.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska