MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Naukowcy z Politechniki Wrocławskiej wrócili z wyprawy na Spitsbergen

Sylwia Foremna
Trzyosobowa ekipa naukowców z Politechniki Wrocławskiej dzisiaj w nocy wróciła ze Spitsbergen, największej wyspy Norwegii. Przez 3 tygodnie prof. Wojciech Ciężkowski, dr Paweł Zagożdżon i doktorantka Katarzyna Sienicka z Wydziału Geoinżynierii, Górnictwa i Geologii Politechniki Wrocławskiej zwiedzali wyspę i przeprowadzali badania geodezyjno- geologiczno - górnicze.

Cała trójka jest pod wrażeniem przede wszystkim krajobrazu. Z badań też są zadowoleni, chociaż wyniki dopiero muszą opracować.

- Pojechaliśmy tam przede wszystkim po to, aby zbadać osady morenowe lodowca Werenskiolda, który się cofa, bo wytapia się przez ocieplenie klimatu - wyjaśnia dr Paweł Zagożdżon.

- Ustaliliśmy, że lodowiec z powodu topnienia cofa się ok. 35 metrów co dwa lata - wyjaśnia prof. Ciężkowski.

Inne zjawiska naukowcy badali za pomocą kamery termowizyjnej z podczerwienią.

- Badaliśmy m. in mieszanie się wody zimnej wypływającej spod lodowca z wodą ciepłą, która jest w jeziorze - opowiada doktorantka Sienicka. Dodaje, że zjawiska te nie są widoczne gołym okiem. Zafascynowana była też badaniami, które przeprowadzali tam naukowcy z północnej części Polski. Za pomocą takiej kamery liczyli małe ptaki o nazwie Alczyk. Udało im się zlokalizować i policzyć ptaki siedzące w gniazdach na skale, bo ich temperatura ciała była wyższa niż zimna skała.

Naukowcy byli zachwyceni wyprawą.

- Bałem się tego, że nie ma tam nocy i jest cały czas jasno. Myślałem, że będę miał problemy ze snem . Okazało się, że nie było tak źle. Fascynujące było to, że o każdej porze doby mogłem wyjść i coś porobić - wspomina dr Zagożdżon.

- Fenomenalne było to, że tam się nikt nie spieszy a ludzie są uśmiechnięci. Rewelacyjne były też niefunkcjonujące już kopalnie węgla. Można było zobaczyć pozostałości po nich np.: wagoniki po kolejce - mówi zachwycona doktorantka Katarzyna.

- Na wyspie rosły przepiękne kwiaty a renifery i lisy polarne chodziły między nami i kompletnie się nas nie bały - mówi prof. Ciężkowski. Opowiada, że tylko raz najedli się strachu, kiedy to dwa niedźwiedzie polarne szły w ich stronę, ale na szczęście zrezygnowały i zboczyły z trasy.

Ekspedycja kosztowała kilkadziesiąt tysięcy zł i opłaciły ją władze uczelni. Uczestnicy kupowali tylko polary czy kalosze.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska