MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Możesz nie iść na wybory, ale ich wynik to także Twoja wina

Arkadiusz Franas
Dwóch znajomych prawie jednocześnie zakomunikowało mi, że nie idą na wybory, bo nie mają na kogo głosować. A jeden nawet mnie zaszantażował: "Tylko nie mów mi, że potem nie mam prawa krytykować, że coś mi się nie podoba, bo nie głosowałem. Będę krytykował. Zabronisz mi?" - rzucił i chyba nawet się cieszyłem, że rzucił tylko słowa, a nie kubek z kawą, bo był mocno rozgrzany. Kubek i on.

Moi drodzy koledzy, niczego wam nie jestem w stanie zabronić. Podobnie jak prezes uważam, że w tym kraju musi obowiązywać wolność słowa. Ale w przeciwieństwie do prezesa sądzę, że nie tylko wtedy, gdy ktoś mówi miłe dla mnie rzeczy...

Nie zgadzam się jednak z moimi kolegami. Mamy kiepski wybór, ale wybór. I człowiek dorosły powinien sobie z tym poradzić. To tak jak z pójściem do baru na obiad. Nie jest to pięciogwiazdkowy hotel, ale każdy wie, co go czeka w menu i które pierogi bardziej mu smakują: ruskie, z serem czy z kaszanką. A że z kawiorem jeszcze nie dowieźli? Kiedyś dowiozą.

Popatrzmy więc na nasze niedzielne menu. Z dużą dozą prawdopodobieństwa możemy założyć, że premierami nie zostaną Janusz Palikot, Paweł Kowal, Waldemar Pawlak czy Grzegorz Napieralski. To nie znaczy, że nie należy na nich głosować, bo co najmniej trzech z nich może zostać wiceszefami rządu.

Jak smakuje Palikot? Trochę po szwedzku, czyli to taki śledź w czekoladzie. Niedawny wydawca prawie ultrakatolickiego pisma stał się czołowym antyklerykałem. Paweł Kowal - ewidentnie danie bez przypraw. Waldemar Pawlak - ciągle odgrzewany kotlet. Grzegorz Napieralski - wyrób lewicopodobny.

Główny wybór Polaków to dwa dania mięsne. PO Donalda Tuska i PiS Jarosława Kaczyńskiego. Pierwsze trochę niedogotowane, drugie mocno przypalone. Porzucę na chwilę kulinarne porównania, by nie zgubić głównego smaku.

Otóż z jednej strony można opowiedzieć się za polityką kontynuacji. Są ludzie, którzy uważają, że nasz kraj nieźle się rozwija. Wszak coraz więcej Polaków się buduje, kto trochę podróżuje, to widzi, ile nam ostatnio przybyło domów. Na ulicach coraz więcej aut. Można się spierać o wielkość inwestycji, ale niewątpliwie Polska jest w budowie. Choć można ją budować i szybciej, i lepiej. I nie ma co ukrywać, że jest duża grupa ludzi, która zadaje pytanie: Jak żyć?

Ale taka grupa zawsze była i będzie. W czasach IV RP, zdaniem niektórych miodem i mlekiem płynącej, bieda w Polsce była nie mniejsza niż teraz. Choć oczywiście jest to kategoria bardzo trudna do zmierzenia.

Nie znikną też afery. Towarzyszą nam od początku budowania nowej Rzeczpospolitej. Tylko kwestia, jak do tego się podchodzi. Mam nadzieję, że Zbigniew Chlebowski, prowadzący negocjacje na cmentarzu z biznesmenami, do wielkiej polityki już nigdy nie wróci. Adam Lipiński, który kilka lat temu zasłynął kupczeniem stanowisk z Renatą Beger, nadal pozostaje we władzach swojej partii.

No to teraz zajmijmy się tym drugim pomysłem na Polskę. Gdyby spojrzeć na program, to człowiek właściwie powinien położyć się na zielonej łące i patrzeć, jak mu pieczone gołąbki będą spadały z nieba. Mamy mieć wszystko. Ale gdy spojrzymy na to, co już ta ekipa uczyniła, gdy była u władzy, lub co mówią jej przedstawiciele, to rzeczywistość skrzeczy. Podwyżki dla wszystkich?

A pamiętają Państwo strajk pielęgniarek w czasach, gdy premierem był Jarosław Kaczyński? Takie im dał wtedy rząd podwyżki, że do tej pory nie mogą się z nich otrząsnąć i ze "szczęścia" uciekały ze szpitali, gdzie się da. A Europa nie była pogrążona w kryzysie jak teraz. Poprawa w służbie zdrowia? Widzieli Państwo jakąś poprawę w latach 2005-2007? W polityce zagranicznej będziemy liderem w Europie. Szykuje nam się Polska jak za Jagiellonów. Czyli powtórka z bitwy pod Grunwaldem? Boję się, że teraz wynik mógłby być trochę inny.

Litwa może już nie stanąć po naszej stronie, choć w przeciwieństwie do tego, co zdarzyło się 600 lat temu, mamy za to w swych szeregach Księstwo Oleśnickie. A poważnie mówiąc to, co wyczynia Jarosław Kaczyński z Angelą Merkel, przypomina sytuację człowieka mającego zamiar się przeprowadzić. Zanim to jednak uczynił, zdążył już o swoim przyszłym sąsiedzie naopowiadać, że auto, które ma, to chyba nie zostało kupione legalnie, a poza tym, ta jego żona zadaje się z dziwnym towarzystwem i dziecko za bardzo podobne do listonosza. Choć zapytany, o co mu chodzi, odpowiada: "Przecież ja nic nie mówiłem...". Można przypuszczać, że ma już nowego "przyjaciela" za płotem. Może jednak komuś taki styl życia odpowiada.

Jest w czym wybierać. Na każdy smak. Jak my nie zjemy swojej porcji, to złapie ją ktoś inny. I w ten sposób zdecydujesz, kto ile zje.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska