Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mistrz Polski oraz jego gołębie

Kacper Chudzik
Kacper Chudzik
Utytułowany hodowca z naszego regionu zdobył kolejną, najwyższą rangą nagrodę w kraju

Mieszkający w Przedmościu hodowca gołębi pocztowych - Daniel Kałużny, osiągnął jeden z największych sukcesów, jaki może czekać na pasjonatów tego hobby. Został Mistrzem Polski w kategorii maratonów, czyli lotów gołębi powyżej 700 kilometrów. W dwóch takich lotach organizowanych w ostatnim sezonie, jego gołębie były najlepsze w całej Polsce. Członek Oddziału Głogów Polskiego Związku Hodowców Gołębi Pocztowych ma na koncie wiele nagród i pucharów, ale takiego sukcesu w swojej kolekcji jeszcze nie miał.

- To duża radość i duma. Bardzo się cieszę z tego tytułu. Już po tych lotach wiedziałem, że jest bardzo dobrze, ale trzeba było jeszcze czekać na weryfikację wyników - mówi nam hodowca z Przedmościa.

Jego zamiłowanie do tego popularnego hobby (w całej Polsce jest około 40 tysięcy hodowców zrzeszonych w PZHGP - w głogowskim oddziale jest ich około 140) rozpoczęło się gdy był jeszcze dzieckiem.

- Pierwsze trzy gołębie dostałem od wujka, w 1990 roku. Miałem wtedy 11 lat. Trzymałem je w kurniku. Tak to się zaczęło, po jakimś czasie otrzymałem kolejne ptaki, też od wujka - wspomina hodowca.

Mistrzowski tytuł oraz pamiątkowy puchar Daniel Kałużny odebrał podczas 9. edycji Międzynarodowych Targów Gołębi Pocztowych w Sosnowcu, na których pojawiła się elita hodowców z całej Europy.

Daniel Kałużny szybko złapał smykałkę do tego hobby. Rad dotyczących gołębi udzielali mu starsi hodowcy z głogowskiego okręgu. W 1999 wstąpił do PZHGP. Zaczął wystawiać swoje gołębie do lotów. Wtedy nie odnosiły większych sukcesów. Na dobre hodowca rozkręcił się po roku 2008, gdy z żoną przeprowadzili się do Przedmościa. Z różnych źródeł zaczął pozyskiwać ptaki z bogatym rodowodem i stworzył hodowlę zdolną konkurować z tymi najlepszymi.

Nie tylko jednak dobre ptaki są podstawą sukcesu. W sezonie lotów pan Daniel musi poświęcać im wiele czasu. Codziennie wstaje o 5-6 rano aby dosypać ptakom jedzenia, wymienić wodę w pojnikach, posprzątać gołębnik i sprawdzić czy z gołębiami jest wszystko w porządku. Po powrocie z pracy spędza przy ptakach kolejne dwie godziny. To męczące i czasochłonne zajęcie, ale daje dużą satysfakcję.

- W sezonie lotowym nie mam z tym problemów. Po prostu chce mi się pracować przy gołębiach. Muszę przyznać, że zimą poświęcam im dużo mniej czasu. Zawsze przychodzi wtedy taki okres, że chce mi się mniej. Odpoczywam. Ale wystarczy, że zbliża się kolejny sezon, by siły wróciły. Cięższą pracę zaczyna się na około miesiąca przed nim, by przygotować ptaki do lotów - dodaje Daniel Kałużny.

Jak sam przyznaje, tajemnicą jego sukcesu jest nie tylko odpowiednie karmienie ptaków, ale przede wszystkim dobra motywacja dla gołębi. A jak taką motywację się buduje? Sposoby są proste. Chociażby przez zazdrość i rywalizację. Jeśli przed lotem włoży się dwa samce do tego samego miejsca (gniazda), to można mieć pewność, że podczas lotu dadzą z siebie wszystko, by tylko wyprzedzić rywala i pierwszemu zająć miejsce w gołębniku. Podobnie jest gdy sparuje się je z jedną samiczką. Same samiczki też da się łatwo zmotywować. Jeśli przed lotami wysiadują jaja, można podłożyć im nieco starsze jajo, bliskie wyklucia. Wtedy też dadzą z siebie wszystko, by jak najszybciej wrócić do domu. Co jednak motywuje samego hodowcę do takiego zajmowania się gołębiami?

- To chyba ta rywalizacja no i sukcesy. Pewnie gdyby nie szło mi dobrze, nie chciałoby mi się aż tak bardzo o to wszystko dbać - mówi ze śmiechem D. Kałużny. - Ale to jednak też jest pasja. Działa jak narkotyk. Człowiek po prostu chce to robić. Żonie oczywiście nie podoba się, że zabiera mi to tyle czasu, ale rozumie, że to moja pasja - dodaje ze śmiechem.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska