Henryk S. pożyczył 50 tysięcy złotych od lichwiarza. Zabezpieczeniem było jego spółdzielcze własnościowe mieszkanie, warte około 300 tysięcy złotych. Co ciekawe, mieszkanie zostało przekazane lichwiarzowi już w momencie otrzymania pożyczki. Miał je oddać, gdy Henryk S. zwróci pieniądze i wpłaci odsetki.
Niestety, pan Henryk jest uzależniony od alkoholu. Niewykluczone, że właśnie dlatego go wytypowano do pożyczki. Chodziło nie o to, żeby je oddał, lecz by pozbawić go mieszkania.
Tak przynajmniej twierdzi prokuratura, która lichwiarza - niejakiego Teodora M. - postawiła przed sądem za oszustwo, między innymi na szkodę pana Henryka.
Oszukanych w taki sam sposób osób jest więcej - twierdzi oskarżenie.
Śledczy przekonują, że Henryk S. był w takim stanie, że nie wiedział, co podpisuje. Równocześnie ze sprawą karną toczył się proces cywilny o unieważnienie umowy pożyczki.
Miesiąc temu wrocławski Sąd Apelacyjny orzekł, że jej część - ta dotycząca mieszkania - jest nieważna. A to dlatego, że jest niezgodna z „zasadami współżycia społecznego”. Dlaczego? Pożyczka opiewała na 50 tysięcy złotych. Mieszkanie warte jest 300 tysięcy. I to mieszkanie w chwili wypłacania pożyczki lichwiarz dostał na własność. Mógłby je zatrzymać, gdyby nie dostał z powrotem swoich pieniędzy i odsetek. Rzecz w tym, że powinien panu Henrykowi zwrócić różnicę pomiędzy wartością mieszkania a sumą, jaka mu się należała. Ale w umowie - sporządzonej w jednej z wrocławskich kancelarii notarialnych - napisano, że różnicy zwracać nie trzeba.
Właśnie ten zapis wrocławski Sąd Apelacyjny uznał za niezgodny z zasadami współżycia społecznego. Bo przekazanie mieszkania w tej sytuacji miało zapewnić zwrot pożyczki, a nie wzbogacenie się lichwiarza.
W tej sprawie jest jeszcze jeden wątek - samej pożyczki. Prokuratura w akcie oskarżenia przekonuje, że Henryk S. na skutek nadużywania alkoholu w ogóle nie miał świadomości, jaką umowę zawiera.
Dowodem na to ma być opinia dwóch biegłych lekarzy. Podczas procesu cywilnego Henryka S. badał też inny biegły. I jego opinia jest inna niż ekspertów prokuratury. Wynika z niej, że pan Henryk mógł mieć świadomość tego, co robi, i nie był całkowicie niepoczytalny w chwili zawierania umowy pożyczki.
Teodor M. jest jedną z kilku osób oskarżonych w sprawie oszukiwania ludzi chorych albo niezaradnych życiowo. W tej sprawie na ławie oskarżonych zasiada też inny przedsiębiorca - Mariusz K. W sprawę są zamieszani adwokat i notariusz. Za miesiąc wrocławski Sąd Okręgowy ma wysłuchać końcowych przemówień oskarżenia, obrońców i oskarżonych.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?