W parku Południowym przeciętym ulicą Andrzeja też było słychać lanie wosku. Późnym wieczorem zauważyłem, że niektórzy leją wosk nad stawem, a dokładnie, exactly i genau - do stawu. Wiadomo, w stawie zimna woda, jest gdzie lać i wosk szybko w niej stygnie, przybierając interesujące dla niektórych dziewcząt kształty. Wosk leją najchętniej właśnie dziewczyny, ciekawe tego, co je czeka w najbliższej przyszłości, ale tym razem zobaczyłem trzech młodzieńców lejących dostojnie wosk i też zainteresowanych swoją przyszłością. Kiedy jednak podszedłem bliżej, żeby zapytać jak im leci, szybko musiałem się cofnąć, ponieważ zorientowałem się, że z tego, co zobaczyłem, w żadnym wypadku nie mogą wyjść wróżby andrzejkowe.
Cofnąłem się aż do ulicy Waligórskiego, żeby sprawdzić, jak się rozrasta platan posadzony w zeszłym roku jako 15-letnie drzewko w 15. rocznicę śmierci twórcy Studia 202 i sprawdzić, jak się obok nie rozrasta ławeczka postawiona niedawno z inicjatywy Rady Osiedla Borek w 1. rocznicę śmierci Jana Kaczmarka. Na szczęście wszystko jest w porządku. Platan spokojnie się rozrasta i lekko szumi nad jasnozieloną ławką, zapraszając przechodniów do siadania na niej. Teraz można śmiało, jak kiedyś Platon "pod platanem siąść na ławce z panem i dać mu słodkie usta rozkochane...", ale to dopiero wtedy, "kiedy znów zakwitną białe bzy".
Imprezy andrzejkowe odbywały się w tym roku u nas w tym samym czasie, co Święto Dziękczynienia w Ameryce. U nas bez indyka. Na przykład 28 listopada uczniowie 16. Gimnazjum im. Andrzeja Waligórskiego przy ul. Jemiołowej wystąpili z ciekawym programem artystycznym, recytując i śpiewając utwory swego ulubionego patrona. Tego samego dnia w kawiarni Literatka w Rynku odbyła się promocja świeżo wydanej książki Andrzeja Waligórskiego zatytułowanej "Wieczór autorski". Andrzej pożegnał nas 16 lat temu, ale swoje utwory - z pomocą Wydawnictwa Dolnośląskiego - wciąż wydaje. Nie ma się czemu dziwić. Pamiętam, że po śmierci byłego warszawiaka Isaaca Singera ukazało się u nas więcej jego książek niż za życia pisarza. Nie ma się czemu dziwić - tylko Kopernik miał takie szczęście, że w ostatnich chwilach swego życia zobaczył dopiero co wydrukowane swoje główne dzieło: "De revolutionibus orbium coelestium". No tak, ale wtedy książki nie były drukowane w tak szybkim tempie jak obecnie.
W ubiegły weekend andrzejki odbywały się w wielu miejscach: w klubach, dyskotekach, restauracjach, pubach, w domach prywatnych i publicznych. Nie sposób nie wspomnieć o Koncercie Andrzejkowym, który odbył się w sobotę, 29 listopada, w Filharmonii Wrocławskiej. Kogo tam nie było! A kto tam nie był, niech żałuje! O samym koncercie, trwającym prawie cztery godziny, przy nieustającym aplauzie publiczności, powinien ktoś opowiedzieć szerzej i dłużej. Tu wystarczy napomknąć tylko o wielkim finale koncertu, którym było "Bolero" Ravela, brawurowo wykonane przez połączone zespoły wchodzące w skład Filharmonii wraz z orkiestrą symfoniczną pod dyrekcją Andrzeja (!) Kosendiaka. Maurice Ravel byłby zachwycony! Owacje na stojąco trwały kilkanaście minut i były tak głośne i donośne, że można było je usłyszeć, hen! w parku Południowym na Krzykach.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?