MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Kiedyś cię znajdę..

Eliza Głowicka
Małgorzata Radańska
Małgorzata Radańska Janusz Wójtowicz
Urzekł ją i zniknął. Postanowiła go odnaleźć: dała ogłoszenie w internecie, porozklejała ulotki na osiedlu, pytała ludzi... O tym, jak jedna pani szukała jednego pana...

"Wiem, że może nie przeczytasz tej wiadomości. Ale wiem, że przeczyta ją wiele osób. Proszę, pomóżcie mi odnaleźć tego mężczyznę" - apeluje pani Małgorzata Radańska.

Na szaloną nie wygląda. Wrażliwa, raczej nieśmiała, ale mocno stojąca na ziemi. Nie wygląda też na kobietę, która może mieć problem, by się podobać mężczyznom. Wysoka, zgrabna brunetka o ciemnych oczach i ładnym uśmiechu. A jednak to, co postanowiła zrobić, wielu wydaje się szaleństwem.

Otóż od miesiąca poszukuje, wszędzie gdzie się da we Wrocławiu, mężczyzny. Bardzo konkretnego, choć nieznajomego. Pana z autobusu nr 135. Co o nim wie? Prawie nic. Że mieszkał do niedawna na osiedlu Kozanów i miał się niedługo wyprowadzić. Że uległ wypadkowi samochodowemu, po którym ma lekkie problemy z nogą. Że pracuje w branży energetycznej przy wystawianiu rachunków dla firm. I że kiedyś już się spotkali, a on odprowadził ją do domu. Wtedy zapamiętał kolor drzwi wejściowych do jej mieszkania. To wszystko.

Nie zna jego imienia ani adresu. Nie wie, ile ma lat (choć z wyglądu daje mu 30) ani nie zapamiętała jego koloru oczu. Ale jest pewna, że chce się z nim umówić i lepiej go poznać. Dlatego postanowiła go odnaleźć, choć zdaje sobie sprawę, że odnalezienie nieznajomego w ponad 600- tysięcznym mieście graniczy z niemożliwością.

- Nie. Nie zakochałam się, choć wiele osób tak sądzi. Ale jakiś impuls, głos serca każe mi go odnaleźć - uśmiecha się lekko Małgorzata.
Dała ogłoszenie na forum popularnego portalu z prośbą do internautów: "Wiem, że może nie przeczytasz tej wiadomości. Ale wiem, że przeczyta ją wiele osób. Proszę, pomóżcie mi odnaleźć tego mężczyznę".

Wszystko zaczęło się na przystanku autobusowym. Pani Małgorzata czekała na autobus 135, gdy zagadnął ją młody mężczyzna. Wysoki, sympatyczny, dobrze mu z oczu patrzyło. Duży urok osobisty. Ale wtedy tego nie dostrzegła. Twierdził, że ją zna. Dwa lata temu spotkali się w autobusie, wysiedli razem a ona pozwoliła się odprowadzić do domu.
- Nie mogłam sobie tego przypomnieć, myślałam, że to tani chwyt, aby mnie poderwać. Byłam niemiła i nie chciałam rozmawiać. Zgodziłam się tylko przejść z nim jeden przystanek, bo autobus nie przyjeżdżał - wspomina dziewczyna. Nieznajomy niezrażony jej niechęcią opowiadał o sobie, w końcu spytał, czy dalej mieszka sama. Poprosił o numer telefonu, bo chciał się umówić. Wtedy powiedziała coś, czego teraz żałuje.

- Skłamałam, że to niemożliwe, bo już mam męża. Zrobiło mu się przykro, ale przy pożegnaniu życzył mi szczęścia i rzucił: "Wierzę, że się jeszcze spotkamy".
I to powinien być koniec tej historii. Ale minęła noc i pani Małgorzata doznała olśnienia.
- Zrobiło mi się smutno i wstyd, gdy przypomniałam sobie, jaka byłam wobec tego mężczyzny niemiła. Coś mnie tknęło. Poczułam, że może coś wspaniałego mnie ominęło. I jeśli nie spróbuję czegoś zrobić, to będę tego żałować. Chcę go odnaleźć i przeprosić. No i zapytać, czy nie jest za późno na spotkanie - tłumaczy.

Opracowała plan działania. Przypomniała sobie, co wie o tym mężczyźnie i jak może go odnaleźć. Wieczorem porozwieszała na osiedlu Kozanów i na przystankach autobusowych (na trasie przejazdu autobusu 135) kartki do nieznajomego z prośbą o kontakt. Podała w nich swój adres mejlowy. Ale już następnego dnia były zerwane. Na kolejnych dopisała, że sprawa jest ważna i prośbę, aby ich nie zrywać. Poskutkowało. Ale nieznajomy się nie odezwał. Zamieściła ogłoszenie w internecie. W końcu odważyła się i poszła do siedziby Energii Pro przy ul. Powstańców Śląskich. Przeraził ją ogrom tej firmy, ale ludzie przyszli jej w sukurs.

- Liczyłam się z tym, że pracownicy mnie wyśmieją, ale było odwrotnie. Panie, zaczynając od portierki, a kończąc na urzędniczkach, okazały mi wiele sympatii, radziły, gdzie i do kogo powinnam pójść. Ale uświadomili mi, że firm związanych z energetyką w mieście jest bardzo dużo. Energia Pro, Gigavat, Kogeneracja... To jak szukanie igły w stogu siana - wzdycha kobieta. Pracownicy Energii Pro rozesłali mejle po oddziałach zakładu zajmujących się wystawianiem rachunków z pytaniem o pracownika płci męskiej, który odpowiadałby "rysopisowi" poszukiwanego.

- Nikt taki u nas nie pracuje. Sprawdzałam wszędzie. Wzruszyła mnie historia tej pani i jej zapał, a chyba każda kobieta marzy o miłości, więc czemu nie pomóc? - przyznaje pani Wiesława z energetyki. Nazwiska nie poda, bo tylko rzecznikowi wolno się wypowiadać. Ale Anna Wojcieszko, rzeczniczka Energii Pro, sprawę zna, ale komentować jej nie chce.
Na apel pani Małgorzaty zareagowało natomiast mnóstwo ludzi, którzy przeczytali o jej poszukiwaniach w gazecie. Co dzień dostaje dziesiątki listów na swoją skrzynkę mejlową. Wszystkie z wyrazami sympatii i życzeniami powodzenia.
- Piszą, że trzymają za mnie kciuki, opisują swoje podobne doświadczenia, dodają mi otuchy. Mówią, że są pełni podziwu dla mojej odwagi, bo to się teraz prawie nie zdarza... - wymienia jednym tchem dziewczyna.

Jedna pani napisała, że Małgosia przypomina jej bohaterkę filmu "Amelia" - romantyczkę, która wierzy w miłość od pierwszego wejrzenia i też stara się odnaleźć tajemniczego nieznajomego w Paryżu. Wreszcie go spotyka. Małgosia nie wie, czy ona odnajdzie swojego nieznajomego, ale nie straciła jeszcze nadziei.

Maria Wolniewicz, znana wrocławska jasnowidz i wróżka, na co dzień doradza osobom poszukującym miłości. Do jej gabinetu trafiają kobiety i mężczyźni, którym przydarzyły się podobne historie. Przyznaje, że choć przeznaczenie mamy zapisane w gwiazdach i nic się nie dzieje bez przyczyny, warto losowi wyjść naprzeciw. Zgodnie z zasadą: gdzie nie pukasz, tam ci nie otworzą.

- Może ta kobieta dotąd nie wierzyła, że może ją spotkać wielkie uczucie i dlatego tak oschle zareagowała na propozycję randki? Ta sytuacja powinna być dla niej sygnałem: zobacz, co los ci zsyła, zasługujesz na miłość, bierz byka za rogi - uważa Maria Wolniewicz.
Chwali panią Małgorzatę za to, na co się zdobyła, nie bacząc na ewentualne ośmieszenie i kąśliwe uwagi.

- Jestem przekonana, że ten mężczyzna się odnajdzie. Wcześniej czy później. Jeśli tak długo ją pamiętał, to z tego coś może być... Ale teraz powinna przestać szukać i pozwolić działać czasowi. Tyle już informacji poszło w miasto, że ten pan mógł się wystraszyć, musi trochę ochłonąć - przestrzega z uśmiechem.

Zachowaniem młodej wrocławianki zachwyca się psycholog społeczny Tomasz Grzyb.
- Nie ma się z czego śmiać. Tej pani należy się szacunek. Ja szczerze jej kibicuję - zaznacza z powagą. Zwraca uwagę, że takie upublicznienie swoich odczuć nie ma nic wspólnego z wyznaniami, które kiedyś pojawiały się na billboardach w centrum miasta, typu "Elżuniu, wybacz mi".
- To była forma szantażu emocjonalnego (zobacz, na co mnie stać, więc teraz musisz mi wybaczyć), niemotywowana szlachetnymi pobudkami. Tu jest wręcz przeciwnie - podkreśla.

Dla niego cała sytuacja budzi jedno znane skojarzenie.
- To klasyczna "Rozważna i romantyczna". Najpierw był głos rozsądku, który nie pozwalał umówić się z nieznajomym. Potem jednak zwyciężył romantyzm. Bo w końcu, co jest w życiu najważniejsze? Miłość. Więc czemu nie pozwolić sobie na takie romantyczne gesty?

[email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska