Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kara finansowa dla urzędnika to fikcja

Mateusz Różański
Adam Gizicki i Leszek Szymkowicz walczą o swoje pieniądze
Adam Gizicki i Leszek Szymkowicz walczą o swoje pieniądze fot. Piotr Krzyżanowski
Ponad dwa lata temu weszła w życie ustawa o odpowiedzialności majątkowej urzędników za błędne decyzje. Miała ona położyć kres bezkarności pracowników administracyjnych. Tymczasem od maja 2011 roku, gdy nowe prawo zaczęło obowiązywać, na Dolnym Śląsku nie ukarano choćby jednego urzędnika.

– Czy to oznacza, że nagle nasi urzędnicy przestali popełniać błędy? Nic z tego! Te błędy są dalej popełniane, a urzędnicy chronią siebie nawzajem, dlatego ta ustawa to czysta fikcja twierdzi legniczanin Marcin Kołodziejczyk, jeden z założycieli ruchu Niepokonani 2012, który walczy z urzędniczą bezdusznością.

W czym zatem tkwi problem przy respektowaniu prawa? Przede wszystkim w jego złożoności. Zanim będziemy domagać się odpowiedzialności od konkretnego urzędnika, musi zakończyć się sądowe postępowanie, a strony muszą usłyszeć prawomocny wyrok. Wypłacone musi być też odszkodowanie od instytucji. Efekt jest taki, że po takiej mitrędze mało komu się chce dochodzić jeszcze odszkodowania od konkretnego urzędnika.

– Rzeczywiście, pracodawcy trochę za wcześnie otrąbili sukces związany z wejściem tej ustawy w życie – przyznaje Piotr Wołejko, ekspert Pracodawców RP. – Zawiła procedura egzekwowania tego prawa sprawiła, że stało się ono martwe. Konieczność uzyskania szeregu prawomocnych wyroków oznacza, że o pierwszych przypadkach urzędniczej odpowiedzialności możemy usłyszeć za rok, dwa lub później – dodaje.

Przedstawiciel Pracodawców RP przyznaje, że nie chodzi tu wcale o karanie każdego urzędnika za najmniejszy nawet błąd. W grę wchodzą raczej umyślne działania lub rażące niestosowanie się do przepisów.
Co grozi takiemu urzędnikowi? Odszkodowanie w wysokości do dwunastu jego pensji. Do odpowiedzialności pociągnięty może zostać też jego przełożony w przypadku, jeśli nie zawiadomi prokuratury o konieczności wszczęcia postępowania przeciw urzędnikowi. Oprócz utraty pracy grozić mu może do 3 lat pozbawienia wolności. Oczywiście, nikt nie słyszał, by jakiś kierownik miał takie kłopoty. Wciąż przybywa natomiast osób, które czują się poszkodowane przez urzędnicze decyzje.

Zaległego zwrotu podatku nie mogą się doprosić legniccy przedsiębiorcy, właściciele trzech firm: Korporacja Przemysłowa Polska, Kablotech i Kovexim. W grę wchodzi olbrzymia kwota – z odsetkami sięga 3,5 mln zł. Prężnie zarządzane przedsiębiorstwa zostały doprowadzone do skraju bankructwa. Kontrole urzędnicze nie wykazały jakichkolwiek nieprawidłowości, jednak od blisko 250 dni legniczanie nie mogą się doprosić pieniędzy.

Legniccy biznesmeni sądzą, że urząd wszelkimi sposobami odwleka wypłatę 3,5 mln zł, by państwo jak najdłużej mogło nimi obracać. To ma być sposób na łatanie powiększającej się dziury budżetowej.
Podobnych przypadków w całym kraju ma być więcej.

– Otrzymujemy informacje, że firm w podobnej sytuacji jest rzeczywiście sporo – dodaje Piotr Wołejko.
Legniczanie walczą przed sądami, zapowiadają, że nie złożą broni, póki nie wygra sprawiedliwość.
– Zachowanie urzędników to tak naprawdę działanie na szkodę państwa. Nie dość, że nie przynosimy teraz zysków i nie płacimy podatków, to jeszcze państwo jest nam winne 80 tys. zł z tytułu odsetek, nie wspominając o odszkodowaniach – dodaje Adam Gizicki, prezes firmy Korporacja Przemysłowa Polska.

Legniczanie mają jeszcze siłę, by walczyć z fiskusem. Tej zabrakło mieszkańcowi Mysłakowic, Janowi Gródkowi, który w połowie czerwca tego roku wsiadł do swojego auta i wjechał do zalewu. Zginął. Zostawił żonę i trójkę dzieci.
W liście, który zostawił, napisał: „Do mojej śmierci pośrednio przyczyniła się kontrola Urzędu Kontroli Skarbowej”. Dalej czytamy: „Naliczyła podatek dochodowy od gruntów w Mysłakowicach, które nabyłem w celu prowadzenia gospodarstwa rolnego, a nie w celach handlowych”.
– Najbardziej niepokojące jest to, że najczęściej urzędnicy po jednej błędnej decyzji nie korygują jej, lecz brną dalej i na kolejnych etapach sprawy jest ona powielana – zauważa Piotr Wołejko.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska