Prawo zabrania łączenia funkcji prezydenta miasta z mandatem radnego gminy czy sejmiku. Ale nie zabrania startu w obu wyborach. Kandydaci potrafią to wykorzystać.
W wyborach do Sejmiku obowiązuje podobna zasada liczenia głosów, jak w wyborach do Sejmu. O tym, ile mandatów zdobędzie dana partia czy komitet, decyduje przede wszystkim liczba głosów, jakie uda się zebrać w danym okręgu na całą listę - czyli na wszystkich kandydatów razem wziętych. Ważne więc, by na liście - najlepiej na pierwszym miejscu - znalazły się mocne nazwiska, tzw. lokomotywy. W zbliżających się wyborach mają nimi być m.in. Rafał Dutkiewicz - prezydent Wrocławia, Roman Szełemej - prezydent Wałbrzycha,Piotr Roman - prezydent Bolesławca czy Robert Raczyński - prezydent Lubina.
ZOBACZ TEŻ: Szef komitetu Dutkiewicza odejdzie z Solidarności za mariaż z Platformą?
Politycy są szczerzy i przyznają, że gdy wygrają wybory prezydenckie w swoich miastach, to radnymi nie będą. Zrezygnują z mandatów. Otwarcie powiedzieli to Robert Raczyński i Piotr Roman, którzy startują z komitetu Bezpartyjnych Samorządowców. Uważają, że skoro Rafał Dutkiewicz mógł zrobić tak cztery lata temu, gdy startował jednocześnie w wyborach prezydenta Wrocławia i wyborach do Sejmiku, to oni też mogą. Panowie żałują, że prawo zabrania prezydentom zasiadania w sejmiku. Uważają, że gdyby mogli zostać wojewódzkimi radnymi i jednocześnie kierować swoimi samorządami, to byłoby to optymalne rozwiązanie.
- Wybory samorządowe otwierają szansę realnego wpływu na decyzje przyszłego zarządu i sejmiku województwa dotyczące inwestycji i rozwoju regionu wałbrzyskiego. W wyborach do sejmiku jestem reprezentantem lokalnej społeczności, która oczekuje silnej reprezentacji jej interesów - wyjaśnia Roman Szełemej. Choć nie dodaje już, że mając wybór, zostanie prezydentem, nie radnym.
O podwójny start w wyborach chcieliśmy także zapytać Rafała Dutkiewicza. Nie udało nam się.
Zobacz: Politycy płacą swoim partiom? Zobacz, ile
Rafał Dutkiewicz wyborcze zwycięstwo we Wrocławiu ma praktycznie zagwarantowane. Ale nie przeszkadza mu to równocześnie startować do sejmiku Dolnego Śląska z pierwszego miejsca na liście w okręgu wokół Wrocławia. Po wyborach z tego mandatu zrezygnuje, a zdobyte przez niego głosy pomogą dostać się do sejmiku mniej popularnym kandydatom ze wspólnej listy Dutkiewicza i PO.
- Start Rafała Dutkiewicza do sejmiku to efekt wsparcia dla wspólnego projektu realizowanego na Dolnym Śląsku z Platformą Obywatelską - mówi Marcin Garcarz, dyrektor departamentu prezydenta Wrocławia. - To również sygnał dla mieszkańców, że lista, na której się znajduje, to lista osób o zbieżnych poglądach - dodaje Garcarz.
Ale senator PO Józef Pinior, legenda wrocławskiej Solidarności, nie rozumie takiego zachowania. - To niewłaściwa polityka i wprowadzanie w błąd wyborców. To obniża standardy polskiej demokracji - mówi. - Szczególnie dziwię się Rafałowi Dutkiewiczowi, że jako poważny polityk, aspirujący do polityki krajowej, decyduje się na tego typu zagrywki - dodaje Pinior.
Dr Marzena Cichosz, politolog z Uniwersytetu Wrocławskiego, przyznaje, że takie zachowania to już "epidemia" w polskiej polityce. - Kandydaci nauczyli się, że taki podwójny start może się im opłacać, bo lider zawsze przyciąga wyborców, ale nie jest to uczciwe.
Andrzej Kubica, wieloletni były szef działu prawnego w urzędzie wojewódzkim i znawca prawa samorządowego, uważa, że przepisy należy zmienić. Powinny zabraniać podwójnych startów kandydatów. - Powinien być przepis, że startuje się albo do organu ustawodawczego, albo wykonawczego. I koniec - mówi Kubica.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?