Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Fort Lisia Góra we Wrocławiu tonie w śmieciach. Ratują go pasjonaci. Mamy zdjęcia ze środka wrocławskiego fortu piechoty. Zobacz!

Nadia Szagdaj
Nadia Szagdaj
Fort Piechoty nr 4 "Lisia Góra" na Sołtysowicach zaczyna wyłaniać się spod ziemi. Bezustannie jednak potrzeba sił i środków na jego pełną odnowę.
Fort Piechoty nr 4 "Lisia Góra" na Sołtysowicach zaczyna wyłaniać się spod ziemi. Bezustannie jednak potrzeba sił i środków na jego pełną odnowę. Nadia Szagdaj / Polska Press
Na Sołtysowicach widać coraz więcej z murów pruskiego Fortu Piechoty nr 4, wybudowanego tu pod koniec XIX wieku. Za oczyszczaniem terenu, budynków i konserwacją znalezionych w forcie "skarbów" stoi trójka zaangażowanych w przedsięwzięcie pasjonatów historii. Adam Frątczak, jego córka Julka i przyjaciel - Rafał Grochal, każdy wolny dzień poświęcają na ratowanie militarnego zabytku przed upadkiem.

Spis treści

Do fortu stosunkowo łatwo się dostać, jeśli we się gdzie iść. Droga wiodąca przez śnieżne zaspy nieco mnie zgubiła. Furtka z napisem "Fort Piechoty nr 4 - Lisa Góra" wyłoniła się nagle pomiędzy ogródkami działkowymi "Astra". Na progu przywitał mnie pan Adam Frątczak. - To moje "dzieło" - powiedział o forcie gdy zapytałam jak określiłby swoją rolę przy nim. Choć mogło to zabrzmieć nieskromnie, wkrótce miałam się przekonać, że nie ma w tym stwierdzeniu nic niezgodnego z prawdą.

Początki fundacji i ratowanie fortu

Pan Adam mieszka w Oleśnicy. Od lat jeździ z córką po dolnośląskich (i nie tylko) pałacach i zamkach, opisując ich historię. - Po czasie uznałem, że jeżdżąc i pisząc niczego nie uratuję. Założyłem więc fundację. Pierwszy pomysł był taki, by w ramach działalności fundacji uratować architekturę obronną miasta. Chodzi o schrony, których w Oleśnicy nie ma zbyt wiele - opowiada Adam Frątczak.

KLIKNIJ TUTAJ - ZOBACZ WSZYSTKIE ZDJĘCIA

Fort Piechoty nr 4 "Lisia Góra" na Sołtysowicach zaczyna wyłaniać się spod ziemi. Bezustannie jednak potrzeba sił i środków na jego pełną odnowę.

Fort Lisia Góra we Wrocławiu tonie w śmieciach. Ratują go pa...

Fundacja Ochrony Zabytków Dolnego Śląska "Vestigium" zaczęła przepychankę z biurokracją. Miasto Oleśnica nie widziało zasadności utrzymania schronów i wykładania na ten cel pieniędzy szczególnie, że tych nawet nie dałoby się wpisać do ewidencji zabytków.

- Zadzwonił do mnie forteczny guru z Wrocławia - mój kolega Stanisław Kolouszek i zapytał czy nie zechciałbym ratować fortu - wspomina pan Adam.

Adam Frątczak miał przed dotarciem do fortu podobny problem do mojego. Gdy nie mogąc znaleźć konstrukcji zapytał jednego z działkowiczów czy wie, gdzie taka się znajduje otrzymał odpowiedź, że w okolicy nie ma żadnego fortu. - Wysłał mnie na poligon - opowiada pan Adam. - Po czasie krążenia wróciłem w to samo miejsce, przeszedłem przez wał i znalazłem fort. To była miłość od pierwszego wejrzenia - dodaje.

Założycie "Vestigium" nie kryje jednak, że ta miłość była od początku bardzo trudna.

Zobaczcie zrujnowaną fabrykę "Celsłom" w Malczycach:

Trochę historii

Koniec budowy fortu "Lisia Góra" przypada na rok 1891. Ta data czyni go jednocześnie jednym z najstarszych w regionie.

- Wtedy powstała konstrukcja murowana, bez betonowego płaszcza - wyjaśnia pan Adam. - Później przyjechał jakiś człowiek od fortyfikacji i stwierdził, że jak na "obecne" standardy wojenne, budowla do niczego się nie nadaje. Mówimy o roku 1910, w którym nastąpiła modernizacja tego miejsca - tłumaczy.

Fort, który dziś znają mieszkańcy Sołtysowic i okoliczni działkowicze, uzyskał obecny kształt na początku XX wieku. Dobudowano wówczas betonowy płaszcz, dwa schrony pogotowia, pozycje strzeleckie i schron straży wałowej. Miejsce to zyskało wówczas miano dzieła fortyfikacyjnego - fortu piechoty, w którym stacjonowało na raz 260 żołnierzy.

Po wojnie obiekt przejął PGR, nazwany również "Lisią Górą". W latach 70. utworzono tu jednak (na wypadek ataku nuklearnego!), Zapasowe Centrum Dowodzenia. Do tego czasu, z budynków zniknęły wszelkie symbole i pozostałości bytności niemieckiej. Choć w forcie można znaleźć na ścianie swastykę, została ona namalowana do celów komercyjnych, w czasach współczesnych, zanim pan Adam przejął opiekę nad fortem.

Ale nie wszystkie ślady udało się po wojnie usunąć. Podczas wycieczki pokazano mi napisy sporządzone ołówkiem na białym tynku, kryjącym się pod sadzą. Aż trudno w to uwierzyć, ale właśnie te napisy, to jedyne ślady po stacjonujących w forcie, niemieckich żołnierzach.

Każda epoka niszczyła coś z poprzedniej, co doskonale w forcie widać. - Z pruskiego odwodnienia, PRL zrobił komory dekontaminacyjne. Częściowo zlikwidowano na przykład oryginalną opaskę fortu z cegieł i wylano tu trochę betonu, trochę asfaltu. Z wnętrza fortu zniknęły też drewniane podłogi - wymienia pan Adam.

Najgorsze są śmieci

Oczywiście podobnych zmian jest więcej. Największą jednak krzywdę wyrządziły budowli czasy współczesne.

- Tu były hałdy śmieci ze wszystkiego co miasto zdołało wypluć. DO tego nazwożono tu opon i zrobiono tor przeszkód. Po kilku latach jakiś geniusz wsadził te opony do schronu i podpalił. Tu wszystko płonęło. Drzewa też - mówi pan Adam i prowadzi mnie w stronę płynącej nieopodal fortu Widawy.

Na terenie "Lisiej Góry" rosną stare drzewa. Żadnego nie posadzono tu przypadkowo. Miały za zadanie maskować to miejsce i chronić przed atakami z powietrza. Pan Adam pokazuje mi dwa wystające z ziemi, spalone kikuty drzew. - Jakieś łebki podpaliły te akacje w biały dzień. Tyle z nich zostało - podsumowuje.

Pan Adam stoczył nie tylko bój z wandalami, którym odebrał miejsce do imprez. Na teren fortu przychodzili także niektórzy działkowicze, zostawiając tu gałęzie i całe worki, niekoniecznie tylko biologicznych odpadów. Tych niereformowalnych w końcu trzeba było skonfrontować z nagraniami z kamer, które podobnie jak ręcznie spawane przez pana Adama ogrodzenie, należało w końcu w forcie zamontować.

Zanim się to jednak stało, pan Adam czekał rok na pozwolenie, by w ogóle objąć fort opieką fundacji.

- Pisałem do różnych urzędów w tej sprawie. W podobnych sprawach zdarza się, ze osoby pracujące w urzędach, nawet nie widzą co w takich sytuacjach odpisać. To właśnie spotkało mnie. Długo czekałem na odpowiedź w sprawie fortu. W końcu zadzwoniłem do urzędu i dowiedziałem się, że moja sprawa jest trudna, bo zapewne chcemy na forcie zarabiać i nie wiadomo jak to rozwiązać. Zaprosiłem więc urzędników do fortu, żeby pokazać im to miejsce, żeby przemyśleli, czy rzeczywiście na takim miejscu da się zarobić... - opowiada pan Adam.

W końcu w maju 2022 roku pan Adam uzyskał zgodę na prace w forcie. Ale, jak się okazało, to był dopiero początek. Fort znajduje się na terenie stanowiska archeologicznego, gdzie odkryte zostało dawne grodzisko. Na wszystkie działania pana Adama musiał wydać zgodę konserwator zabytków, szczególnie, ze sam obiekt jest wpisany do gminnej ewidencji zabytków. Poza tym, urzędnicy nie wiedzieli co o sprawie sądzi wojsko. Ostatecznie i ono przedstawiło dokument, że pozbyło się fortu z ewidencji 20 lat temu.

Po załatwieniu formalności pan Adam rozpoczął walkę z zalegającymi na terenie śmieciami. - Pod ziemią są śmieci, pod śmieciami liście, pod liśćmi następne śmieci i tak dalej... Co miałem zrobić? Zakasałem rękawy i robię - mówi pan Adam.

Obejrzyjcie też ruiny dolnośląskiego browaru, który znali i cenili wszyscy:

Adam Frątczak zaraził pasją córkę. Pomaga mu też przyjaciel

Panu Adamowi pomaga dwoje pasjonatów historii.

Rafał Grochal jest przewodnikiem miejskim. Wie o forcie wszystko, co udało się dotąd ustalić. Prowadzi mnie po jego terenie, pokazując wystające z ziemi kilkunastocentymetrowe rurki czy druciki, na które nie zwróciłabym uwagi i opisuje ich dokładne funkcje. - Nic tu nie powstało z przypadku - wyjaśnia.

Drugą osobą, która nam towarzyszy jest Julka, 11-letnia córka pana Adama, którą tata wychowuje samotnie. Ona także, ubrana w wojskowy strój maskujący, przyjeżdża tu z tatą w każdej wolnej chwili. Mówi, że podoba się jej fort.

Teren fortu trzeba przede wszystkim oczyścić. To stanowi teraz największy problem fundacji.

- To co zostało tu wyrzucone trzeba liczyć w tonach. Każda pomoc się przyda - podkreśla Rafał Grochal. - Na wiosnę znów zorganizujemy akcję sprzątania fortu ale nie wiemy co o tym myśleć, bo na ostatnią nie przyszedł nikt. Wszyscy gratulują nam pomysłu i wspierają go na Facebooku. Ale na tym się kończy - wyjaśnia.

Chcę zobaczyć fort. Co zrobić?

Sprzątanie fortu nie jest wyłącznie pracą na szczytny cel. To także okazja by przyjrzeć się bliżej wnętrzu tego wyjątkowego obiektu, posłuchać historii i odkryć prawdziwe skarby, które doceni każdy pasjonat historii Wrocławia. Zobaczcie je na zdjęciach w galerii:

Wśród artefaktów, które znajdują się w forcie jest na przykład znaleziony w nim stary telefon, jaki musiał pozostawać na jego wyposażeniu. Co prawda, maszyna jest aktualnie w częściach ale w przyszłości zostanie zrekonstruowana.

Mało tego, fundacja na forcie nie zarabia. Mało tego, raczej idzie w koszty!

- Ja dostanę się tutaj rowerem, a nawet przyjdę spacerkiem - mówi pan Rafał. - Adam przyjeżdża tu codzienne z Oleśnicy. To są wydatki.

Tymczasem za wejście do fortu płaci się przysłowiowe "co łaska".

Ale aby zobaczyć fort nie trzeba go od razu sprzątać. Wystarczy tam podejść lub skontaktować się fundacją. Pan Rafał i pan Adam oprowadzą każdego zainteresowanego, przedstawiając go nawet fortecznemu pająkowi, Hermanowi, który żyje w toalecie oficerskiej.

Sprawdźcie inne obiekty, które dziś wymagają szybkiego remontu:

Jeśli chcecie zwiedzić, pomóc przy sprzątaniu fortu lub wesprzeć finansowo Fundację "Vestigium", skontaktujcie się z nią poprzez Facebook lub mail: [email protected].

od 7 lat
Wideo

Uwaga na Instagram - nowe oszustwo

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska