Znów zabrakło chętnych na kamienicę przy ul. Łaziennej we Wrocławiu. Zgodnie z planami magistratu, w budynku, gdzie teraz działa klub jazzowy Rura, ma powstać luksusowy hotel.
Urzędnicy zawiedli się jednak po raz trzeci, mimo że cena została mocno obniżona - z 21 mln zł do 15 mln zł. Nikt nie złożył też oferty na inną miejską parcelę - przy ul. Ślężnej. Trudno zaprzeczyć, że mamy zastój na rynku nieruchomości.
- Wszystko dlatego, że miejscy urzędnicy za wysoko wyceniają działki - przekonuje Jan Chorostkowski, prezes firmy Dach Bud. - Ceny mamy jak w Paryżu - dodaje.
Deweloper zarzuca urzędnikom, że zachowują się tak, jakby nie zauważyli kryzysu ekonomicznego. - Chętni na działki pojawią się, jeśli ceny zdecydowanie pójdą w dół - twierdzi Chorostkowski.
Dziś procedura wygląda tak, że rzeczoznawca określa wartość działki, a potem długo - nawet kilka miesięcy - trwa postępowanie przetargowe. I na końcu okazuje się, że szacunki są grubo zawyżone, bo w międzyczasie sytuacja na rynku zmieniła się.
Inny powód zastoju widzi Artur Wiza, członek zarządu LC Corp, firmy deweloperskiej, która należy do Leszka Czarneckiego.
- Jedni deweloperzy już zakupili działki. Inni są o krok dalej, bo prowadzą inwestycje. Dlatego nie chcą, zwłaszcza w obecnych, ciężkich czasach, kupować kolejnych gruntów - tłumaczy Wiza.
Stąd płynie wniosek, że jeżeli magistrat nie będzie skłonny do obniżania cen, to nieprędko znajdą się kupcy gotowi wyłożyć miliony złotych na miejskie działki.
Zwłaszcza te duże, a co za tym idzie - kosztowne. Takie jak tzw. Wzgórze Mikołajskie przy ul. Legnickiej. Kiedy miasto wystawiało teren na sprzedaż, wydawało się, że klienci będą walić drzwiami i oknami. A okazało się, że przyszedł kryzys i nie wpłynęła żadna oferta.
- Nie jest tak źle - oponuje Paweł Czuma, dyrektor biura prasowego wrocławskiego magistratu. - Spora część przetargów kończy się sukcesem. Na przykład pod koniec lutego udało nam się sprzedać działkę przy ul. Borowskiej - przypomina. Wtedy cena wywoławcza wynosiła 1,4 mln zł, a teren został sprzedany za 3,1 mln zł.
- Mniej działek sprzedają też inne duże miasta w Polsce - zauważa Jacek Bielecki, prezes Polskiego Związku Firm Deweloperskich. - Najgorzej jest w Poznaniu, gdzie od lat sprzedaje się najmniej.
Te działki w mieście wciąż czekają na klientów
- ul. Heleny Modrzejewskiej, pomiędzy operą a budową Narodowego Forum Muzyki.
Niewielka działka właśnie została wystawiona na sprzedaż. Cena wywoławcza: 5,3 mln zł. Jeśli znajdzie się inwestor, to wybuduje tam hotel.
- pl. Teatralny, budynek przylegający do Mediateki. Urzędnicy właśnie postanowili, że kamienica pójdzie pod młotek. Ale nie ustalili jeszcze ceny wywoławczej.
- Kępa Mieszczańska. Ta działka należy do wojska. Za dwa tygodnie okaże się, czy znajdzie się zainteresowany. Eksperci mówią, że to wątpliwe. Bo za Kępę trzeba zapłacić ponad 300 mln zł.
- ul. Ofiar Oświęcimskich. Zrujnowana kamienica wciąż czeka na kupca. Jak na razie jednak nikt nie chce nabyć budynku, gdzie magistrat wymarzył sobie hotel. Cena: 8,5 mln zł.
- ul. Łaciarska. Stare kamienice nadal nie mają nowego właściciela. Nieznana jest jeszcze cena, którą urzędnicy chcą dostać za budynki.
- ul. Szczytnicka. Ponad 11 mln zł za działkę. Kupców brak.
Strefa Biznesu: Zwolnienia grupowe w Polsce. Ekspert uspokaja
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?