Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dariusz Miliński: Dobro dane innym wraca

Mariusz Junik
Artysta stworzył świat dla dzieci. W jego Zamku Śląskich Legend maluchy zapominają o codzienności
Artysta stworzył świat dla dzieci. W jego Zamku Śląskich Legend maluchy zapominają o codzienności Marcin Oliva Soto
Do głowy wejdzie cały autokar dzieci. Do konia też się zmieści cały autokar. O Dariuszu Milińskim, który w Pławnej stworzył dla dzieci bajkową krainę, a teraz dla dorosłych urządza galerię rzeczy sławnych ludzi, pisze Mariusz Junik

Całe życie od zawsze układam sobie obrazami - mówi 54-letni Dariusz Miliński, artysta z Pławnej koło Jeleniej Góry. - Pierwszy namalowałem, gdy miałem 12 lat - wspomina. I choć tego obrazu nie będzie na najbliższej wystawie artysty, to inne można będzie obejrzeć 5 maja w jeleniogórskiej galerii "Promocje", gdzie przygotowano ekspozycję z okazji 40-lecia pracy artystycznej Milińskiego.

Zapowiada się wydarzenie nie tylko artystyczne, ale także towarzyskie. Malarza w Kotlinie Jeleniogórskiej zna niemal każdy. Jeśli nie z twórczości, to z działalności dobroczynnej.

- To człowiek charyzmatyczny i potrafi zarazić swoimi ideami - mówi Joanna Mielech z Biura Wystaw Artystycznych w Jeleniej Górze.

Trzeba się wpatrywać

Obrazy malarza z Pławnej kupują kolekcjonerzy z Polski i zagranicy. Płacą za jeden od 3 do 20 tysięcy złotych.

- Miliński jest uznanym w Polsce artystą i jego dzieła szybko się sprzedają - przyznaje Anna Iwin-Malarska z internetowej gdańskiej Galerii Pepiniera.

Kilku kolekcjonerów Miliński wprost zaraził swoją twórczością. Przyznawali mu otwarcie, że nie znają się na malarstwie, ale otaczają się jego obrazami, bo one działają na wyobraźnię. Jak choćby "Romantyczne spotkanie", na którym kobieta i mężczyzna czytają własne księgi wijące się jak rzeki, a w oddali widać, że połączyły się one w jeden nurt. Prosty przekaz, mnóstwo treści podanej tak, że zrozumie każdy. Takie obrazy łatwo się ogląda i smakuje szczegóły. - Dlatego trzeba je mieć w domu - uśmiecha się marszandka.

Miliński bagatelizuje: - Chcą mieć obrazy dziwoląga - twierdzi z humorem. I lekko przychodzi mu opowieść o kolekcjonerze, który przylatuje do Pławnej po jego obrazy... helikopterem.

Kombinezon Małysza jak eksponat

Niedawno wyłożył 35 tysięcy złotych i kupił kombinezon Adama Małysza na aukcji w radiowej Trójce. By zobaczyć strój Orła z Wisły na ścianie galerii w Pławnej, wystarczy zjechać z drogi z Jeleniej Góry do Lwówka Śląskiego. Kombinezon będzie najważniejszym rekwizytem w tworzonej galerii rzeczy sławnych ludzi. Wkrótce trafią tam inne, równie ciekawe eksponaty.

- Kto wie, gdzie mnie los zaniesie i może w Stanach swoją kurtkę da mi De Niro? I już będzie nowy gadżet - uśmiecha się Miliński. Kupił ten kombinezon, bo za pieniądze z aukcji uzdolnione artystycznie dzieci niepełnosprawne, którymi opiekuje się fundacja Pro Artis, będą mogły pojechać na warsztaty "Wierchowe spotkania".
Tworzy krainę dla dzieci

Najnowszym pomysłem Milińskiego, nad którym trzech rzeźbiarzy siedziało przez dwa tygodnie, jest styropianowa głowa leśnego skrzata. Do głowy wejdzie cały autokar dzieci. Część z nich po schodkach w środku może podejść na górę i oglądać świat przez oczy skrzata, a część może spoglądać przez usta.

- Jak się z daleka patrzy, to ruszające się dzieci robią wrażenie, że głowa ożywa - opowiada ożywiony Miliński.

Drugi autokar dzieci zmieści się do... konia. W grodzie stoi bowiem i góruje nad okolicą wielka rzeźba konia trojańskiego.

- Jako dziecko zawsze chciałem uzmysłowić sobie, jak to bydlę mogło wjechać do tej Troi, a później jak wypełzli z niego uzbrojeni żołnierze - opowiada malarz.

Już wkrótce dzieci będą spoglądać na krzywą chatę. Taką samą, jaką Miliński namalował na jednym z obrazów - jej mieszkaniec idzie w nieznane i ciągnie za sobą dom. I tę chatę z wyobraźni malarz postanowił wybudować w Pławnej - będzie miała prawie 10 metrów wysokości, jeden bok będzie podniesiony, więc wszystko w środku będzie pochylone. Również turyści będą pod kątem siedzieć przy stołach razem z innymi postaciami "mieszkającymi" tam na stałe. Ta chata, koń i głowa będą częścią Krainy Śląskich Legend, którą od trzech lat buduje dla dzieci.

Wciąga maluchy do nauki i zabawy

Najpierw powstał Zamek Śląskich Legend. Duży, piękny, kolorowy, ze strzelistymi wieżyczkami i wielkimi bajkowymi postaciami na dziedzińcu, przyciąga wzrok każdego przejeżdżającego przez Pławną. Kierowcy zwalniają, kiedy widzą wcześniej wielką tablicę "Pławna - miejsce magiczne".

Miliński wciąga do zabawy dzieci przyjezdne, ale i miejscowe. Robi dla nich happeningi i zabawy w malowanie. Jak mówi, te dzieci nie muszą zostać artystami, ale niech mają poczucie sztuki, łatwość malowania, śmiałość.

- Jeśli kiedyś ktoś zada im pytanie związane ze sztuką, to one nie przerażą się i będą wiedziały, co powiedzieć - wyjaśnia Miliński, który z zapałem zajmuje się kształtowaniem wyobraźni dzieci i edukacją.

Młodzi widzowie poznają legendy karkonoskie, dowiadują się, kto to był Rubenzahl Duch Gór i jakie miał zadania do wykonania, że kiedyś strzegł turystów w górach. A dzieci przyjeżdża coraz więcej. Latem bywa, że w Pławnej jest siedem autokarów jednego dnia.
Pławna, moja miłość

Osiadł w Pławnej, bo tylko stąd tak pięknie widać Góry Izerskie. Na każdym z jego obrazów pojawia się w tle kawałek krajobrazu, jest kościółek wiejski, są chaty, kamieniczki z Lubomierza czy Lwówka Śląskiego. W cyklach "Brzydkie kaczątko" i " Wieża Babel" bohaterami są mieszkańcy Pławnej.

- Nie pozują, zapadają w pamięć i potem się pojawiają w obrazach - opowiada artysta i zdradza, że bardzo często sam jest bohaterem swoich prac. Odtwarza scenki z życia wsi. Jak choćby w "Przyjacielach II", na których trzej mężczyźni idą zataczającym się krokiem, a w rękach mają butelki wódki. Miejscowi dobrze wiedzą, kto jest na obrazie. Ale już się do tego przyzwyczaili i z chęcią pozują do zdjęć. Bo podczas plenerów artystycznych, które organizuje Miliński, artyści robią zdjęcia miejscowym, a później wykorzystują je w swoich pracach. Chociażby znany w świecie grafik Igor Morski.

- Tutaj jest naprawdę cudowna atmosfera - opowiadają o spotkaniach w Pławnej malarka Beata Kolebe, fotograf Roman Hryciów i rzeźbiarz Sylwester Chłodziński. - Darek jest dobrym duchem, który mobilizuje wszystkich do działań twórczych - uśmiecha się aktorka Małgorzata Czerniawska.

Sam Miliński prowokacyjnie nieco określa siebie jako malarza leśno-wędrownego. Znawcy porównują jego prace do malarstwa Hieronima Boscha i Petera Brueghla, Tadeusza Makowskiego i Jerzego Dudy-Gracza. On mówi o swoim widzeniu świata tak: "Świat jest po prostu stuknięty i od tego trzeba zacząć". Niczego więc nie udaje. Gdy się z nim rozmawia, aż dziwne wydaje się, że ma normalną rodzinę. No, prawie normalną...

Czterech synów i ukochana żona

Czterech synów malarza chętnie pomaga ojcu.

- Jestem dumny z ojca. Jest dla nas wszystkich wzorem do naśladowania, bo nauczył nas życia - przyznaje Igor Miliński, najstarszy 33-letni syn. Najmłodszy, 13-letni Maksiu, pomaga tacie przy malowaniu niektórych obrazów. Wszyscy od maleńkiego grają w teatrze Pławna 9.

- Bo teatr jest najlepszą szkołą życia dla takiego malca - przekonuje artysta, który na obrazie "Rodzina" fruwa wraz z synami nad ziemią, a na dole stoi ukochana żona. Zawinęła rogi fartucha, by złapać swoich niesfornych chłopców, gdyby spadali.

Trzeba się dzielić i pomagać

Lubi pomagać innym. Twierdzi, że jak zarobi trochę pieniędzy, to część zawsze rozda. Od 10 lat na aukcje charytatywne dla różnych fundacji daje rocznie 30 obrazów i grafik.

- Dobroć dana innemu człowiekowi zawsze wraca - to jego życiowe credo. - W Polskę i świat wysyłam małe strumyki dobroci i pomysłów, które później wracają do mnie wodospadem dobrych rzeczy - mówi i przekonuje, że jest wtedy szczęśliwy jak cholera. Bo im więcej się dzieli z innymi, tym jest bardziej zadowolony. No i nie wolno przestać marzyć i działać, bo zawsze jest coś do zrobienia. I dlatego Miliński nie usiedzi w jednym miejscu, nie przestanie mówić i malować równocześnie. A jeśli poobcuje się z nim dłużej, to niewykluczone, że odnajdzie się siebie na którymś z jego obrazów.

Mariusz Junik, współpraca Alina Gierak

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska