Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Cud zespolenia w Trzebnicy

Zbigniew Figat
"Najpiękniejsze nogi świata" to niezwykła historia Ewelinki
"Najpiękniejsze nogi świata" to niezwykła historia Ewelinki
Wracamy do tematów, które poruszyły naszych Czytelników w "Słowie Polskim".

Wielu bohaterów moich reportaży nie żyje, ale czasem rozmawiam o nich z najbliższymi, którzy wspominają mężów, synów, braci czy ojców, o których kiedyś pisałem. Odnosili wtedy sukcesy, zdobywali szczyty, bili rekordy, dokonywali odkryć naukowych i wielogodzinnych operacji, tak znaczących w historii medycyny, jak ta, podczas której zespół chirurgów pod kierownictwem profesora Ryszarda Kocięby zespolił 8 sierpnia 1988 roku obie odcięte przez kosiarkę nóżki niespełna trzyletniej Ewelinki z radomskiej wsi, przywiezionej helikopterem do trzebnickiego szpitala.

Matka zmarłego niedawno profesora Kocięby myśli o nim bardziej jako o jedynym, ukochanym dziecku, niż o światowej sławy profesorze, twórcy pierwszego w Polsce, a potem znanego na całym świecie, Ośrodka Replantacji Kończyn w Trzebnicy. Kochała go nad życie.
- Mam już 97 lat, proszę pana. Ryszarda urodziłam w maju 1933 roku. Był kochającym dzieckiem i bardzo jest mi smutno bez niego - mówi wzruszona pani Barbara. - Bez niego czuję się sama. Był dobrym synem, bardzo nas kochał i opiekował się nami - dodaje matka profesora Ryszarda Kocięby. Jego córka, Maja, wyznaje zasadę ojca: dzięki ciężkiej pracy spełniają się marzenia.

Profesora poznałem dwadzieścia lat temu, w trzebnickim klasztorze, gdzie niegdyś był szpital, w którym dokonano chirurgicznego cudu zespolenia obu nóżek Ewelinki. Kilka miesięcy po tej operacji chcieliśmy zrobić zdjęcie dziewczynki, gdy chodziła już na własnych nogach. Śmiała się, uciekała nam klasztornymi korytarzami i chowała pod łóżkami szpitalnych sal.
Z podziwem patrzyliśmy na koordynację ruchów obu zespolonych nóżek dziewczynki, a ja zastanawiałem się, czy ta malutka pacjentka pamięta, jak weszła w łan zboża i krok za kroczkiem podążała w stronę ojca i matki, którzy konną kosiarką kosili pszenicę tuż za otwartą stodołą. Ewelina wyszła przez otwarte wrota i mając kłosy nad głową, zbliżała się do tnącej zboże maszyny. W pewnej chwili matka krzyknęła: Dziecko!!!

W radomskim szpitalu, do którego karetką pogotowia ratunkowego rodzice natychmiast po tragicznym wypadku przyjechali z córeczką, zachowano się zgodnie z instrukcjami profesora Kocięby, rozesłanymi do szpitali w całej Polsce. Odcięte pod kolanami nóżki dziewczynki włożono do pojemnika z kostkami lodu, a odpowiednio opatrzone i znieczulone dziecko zawieziono śmigłowcem do Ośrodka Replantacji Kończyn w Trzebnicy. Kilkanaście godzin trwała operacja na dwóch stołach. Na jednym leżała dziewczynka z nóżkami przygotowywanymi przez chirurgów do zespolenia, a na drugim odcięte kończyny, które poddawano niezbędnym zabiegom w celu ich połączenia w odpowiedniej chwili.

Po operacji profesor mówił o wielkim szczęściu:
- Cudowność operacji polega na niesłychanie pięknym momencie. Po bardzo żmudnych zabiegach, gdy komórki mięśniowe, nerwowe, naczyniowe, będąc w niskiej hipotermii, dobrze zniosły okres niedokrwienia, więc po tych naszych skomplikowanych czynnościach w bloku operacyjnym włącza się krążenie. Widać, jak krew płynie przez całe już nogi, jak wraca do nich życie. Setki pacjentów zoperowałem, ale zawsze ta chwila puszczenia krążenia budzi we mnie wzruszenie i uczucie radości. I tak też było z Ewelinką.
Odwiedziłem ją dziesięć lat później, w rodzinnej wsi, za Radomiem, gdzie dla Polskiego Radia nagrywałem reportaż pt. "Najpiękniejsze nogi świata". Ładna i zgrabna Ewelina tańczy na rżysku za stodołą, gdzie kiedyś doszło do tragedii. Relację z tej reporterskiej podróży opublikowałem w "Słowie Polskim".

Ewelina nie miała pojęcia o wypadku, o operacji i o profesorze Kociębie z Ośrodka Replantacji Kończyn w Trzebnicy, gdzie przeszła do historii medycyny jako pierwsza pacjentka, u której zespolenie naraz obu kończyn dało tak wspaniałe rezultaty. Fotografowałem ją na tym rżysku za stodołą, w jej radosnym tańcu, który potem w radiowym reportażu zilustrowałem muzycznie "Bolerem" Ravela, co wraz z jej śpiewem o wspinaczce do nieba po drabinie dało niesamowity efekt.

Profesor Kocięba był wzruszony, gdy tego słuchał już w nowo wybudowanym trzebnickim szpitalu. Ale najpierw rozmawialiśmy w nowoczesnym bloku operacyjnym, gdzie prosto spod prysznica, w sterylnej odzieży, obserwowałem z daleka, jak kończy się długi zabieg zespalania ręki uśpionego mężczyzny, który uległ wypadkowi podczas młócki w stodole. A potem, już w gabinecie profesora, pośród jego myśliwskich trofeów, śmialiśmy się, wspominając, jak kilka miesięcy po tamtej słynnej, wielogodzinnej operacji sprzed lat, Ewelina uciekała na obandażowanych nóżkach, bawiąc się z nami w chowanego w tym dawnym, klasztornym szpitalu.

Profesor słuchał głosu Eweliny z mego magnetofonu:
- Jak zaśpię i ucieknie mi autobus, to biegnę do szkoły w Dąbrówce prawie kilometr, no i wygrywam w skakaniu przez gumę.
Nie sądzę, by ta ładna, dwudziestotrzyletnia już kobieta, pamiętała tamto tragiczne lato swego dzieciństwa i człowieka, który sprawił, że ma najpiękniejsze nogi świata.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska