Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Co mają ze sobą wspólnego Bolesław Drobner, Tadeusz Różewicz i... zakłady elektroniczne Elwro

Robert Migdał
Robert Migdał
Robert Migdał archiwum Polska Press Grupa
Listopadowa pogoda nie sprzyja czytaniu (temperatura powyżej 15 stopni, to i człowiekowi się nie chce siedzieć w domu, na kanapie, tylko pędzić do parku, na spacer). Więc - żeby upiec dwie gęsi na jednym ogniu (to tak z okazji 11 listopada - na świętego Marcina najlepsza gęsina) biorę coś do czytania i ruszam w teren (ławka w parku lepsza niż fotel w domu).

Tak piszę Państwu o tym czytaniu, bo pochłonęła mnie w całości lektura najnowszego miesięcznika „Nasza Historia”, na którego okładce widnieje Tadeusz Różewicz - wrocławski poeta, noblista bez Nobla, jak go nazywają, Wielki Mistrz Słowa. Wszyscy ci, którzy znają i kochają jego wiersze, powinni zagłębić się w lekturze tekstu Katarzyny Kaczorowskiej. Ile tam wyczytałem o Mistrzu ciekawostek, anegdot i faktów z jego życia prywatnego (i zawodowego), o których wcześniej nie słyszałem! Bo czy wiedzieliście Państwo na przykład, że uwielbiał piękne kobiety, notesy w kratkę, fasolkę po bretońsku i chleb ze smalcem. Znajomi twierdzą, że tryskał poczuciem humoru, choć łatwo go było urazić i bywał kapryśny. No i nie był poetą żyjącym w chmurach - kiedy przyszedł szał na czytanie „Dziennika Bridget Jones”, sam kupił tę książkę, żeby zrozumieć, skąd ten szał...

Ale w miesięczniku „Nasza Historia” można poczytać nie tylko o ważnych dla Wrocławia ludziach symbolach sprzed kilku lat, ale też o tych, którzy żyli tu 70 lat temu i Wrocław po II wojnie światowej budowali. Dlatego zaciekawił mnie tekst Hanny Wieczorek o Bolesławie Drobnerze, pierwszym powojennym prezydencie Wrocławia, który przeszedł do legendy naszego miasta jako człowiek, który „komunistom się nie kłaniał”.

Wrocław za jego czasów przypominał jedną wielką ruinę - nad miastem unosiły się dymy, całe dzielnice leżały w gruzach. Na ulicach widoczne były barykady z płyt chodnikowych i zapory przeciwczołgowe. Pomiędzy zwaliskami cegieł walały się niepochowane ciała, porzucona broń i części umundurowania, a także wyrzucone przez okna portrety Hitlera. Południowe i zachodnie osiedla były zniszczone w 90 procentach! Z około 148 tysięcy mieszkań w przedwojennym Wrocławiu uchowało się jedynie 51 tysięcy. „Zarząd miasta docenił zdolności organizacyjne Drobnera. W uznaniu zasług postanowił obdarować go 5 litrami wódki, 10 kilogramami białego sera, 30 puszkami konserw, dwoma dywanami, kilkoma przedmiotami sprzętu domowego” - pisze red. Wieczorek.

Warto, chodząc po dzisiejszym, nowoczesnym mieście, po Wrocławiu - Europejskiej Stolicy Kultury 2016, mieście, które gościło Euro 2012 - pamiętać, że zaledwie kilka dekad temu tego miasta nie było, że dopiero się ono rodziło ze zgliszcz... To nasza historia, historia miejsca, w którym żyjemy, w którym wychowujemy nasze dzieci. Historia, która powinna być nam najbliższa.

Na koniec - w morzu tekstów (na stu stronach miesięcznika) - nie mogę przejść obojętnie obok artykułu Marcina Walkowa „Elwro, czyli bajka o Bolku, Lolku, Jacku i Odrze, co wypłynęli na szerokie wody”. To opowieść o informatycznej potędze czasów Polski Ludowej, powstałych w 1959 roku Wrocławskich Zakładach Elektronicznych Elwro - miejscu, w którym produkowano znane na całym świecie komputery, kalkulatory, miejscu, które było przemysłową wizytówką Dolnego Śląska.

Polecam szczerze listopadowy numer „Naszej Historii”. Warto go przeczytać.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska