Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Andrzej Rusko: Woffinden i Janowski zostaną, Baron najlepszy obok Cieślaka

Wojciech Koerber
Na Bałtyku fajnie jest. Kapitan Rusko gości na swoim jachcie Macieja Janowskiego i Przemysława Pawlickiego. Żużlowcy są jak marynarze, niemal zawsze daleko od domu. "Bo męska rzecz być daleko, a kobieca - wiernie czekać" - śpiewała przecież Alicja Majewska.
Na Bałtyku fajnie jest. Kapitan Rusko gości na swoim jachcie Macieja Janowskiego i Przemysława Pawlickiego. Żużlowcy są jak marynarze, niemal zawsze daleko od domu. "Bo męska rzecz być daleko, a kobieca - wiernie czekać" - śpiewała przecież Alicja Majewska. Maciej Janowski
Z Andrzejem Rusko, honorowym prezesem WTS-u, o obecnym sezonie, przyszłości wrocławskiego żużla, piłce nożnej i marzeniach rozmawia Wojciech Koerber.

Na co dzień, w mediach, zupełnie Pana nie widać, co się dzieje?

Jestem rentierem.

Czyli wolny czas spędza Pan głównie na morzu?

No, nie do końca, zajmuję się jeszcze biznesem. Ale zwolniłem, bo trzeba też zacząć żyć, nie tylko pracować.

A jacht gdzie stacjonuje?

W tej chwili w Sopocie. W tym roku obowiązki wynikające z pasji zabrały mi jednak nieco czasu przeznaczonego na urlop.

Zauważyłem. Jeśli się nie mylę, to w bieżącym sezonie nie darował Pan sobie żadnego wyjazdowego meczu Betardu Sparty.

Domowego również, jest szesnaście haczyków. Skoro przed sezonem podzieliliśmy się w klubie obowiązkami, to musiałem wywiązać się z zadań, które na siebie wziąłem.

I jest Pan zbudowany tym, co się właśnie dzieje?

Jeśli chodzi o stronę sportową, to realizujemy założenia w stu procentach albo i lepiej. To wszystko przypomina trochę 1993 rok, kiedy wspólnie z Ryśkiem Nieścierukiem budowaliśmy plan trzyletni. Przed trwającym sezonem zrobiliśmy podobnie. Chcieliśmy, aby otwarcie nowej areny w 2017 roku zbiegło się z dobrym wynikiem drużyny. Zimą poczyniliśmy ku temu przygotowania i dokonaliśmy odpowiednich transferów, by ten finał za dwa lata rzeczywiście był szczęśliwy.

No i drużyna buduje się pięknie, nawet wyprzedza zakładane terminy. Gorzej z budową areny.

Na kwestie Stadionu Olimpijskiego nie za bardzo mamy wpływ i z niepokojem spoglądamy na postęp robót.

Bierzecie już teraz pod uwagę plan B, by cały kolejny sezon przejeździć w Częstochowie i to w taki sposób, jak Pan Bóg przykazał? Tzn. nie organizować u siebie wszystkich spotkań w drugiej części sezonu - jak zamierzaliście we Wrocławiu - lecz po prostu na przemian u siebie i na wyjeździe. Jest to możliwe logistycznie przy zgłoszeniu częstochowskiego klubu do rozgrywek II ligi.

Na dziś nie przewidujemy takiego scenariusza.

A jaki przewidujecie?

Liczymy, że zgodnie z deklaracjami głównego wykonawcy remontu, firmy Inter-System, w czerwcu przyszłego roku powrócimy na Stadion Olimpijski.

Czyli do połowy sezonu zamierzacie startować wyłącznie na wyjeździe, a później wyłącznie u siebie?

Tak. Powtarzam, liczymy, że Inter-System wywiąże się ze swoich zobowiązań.

A jeśli nie, to...

To nie wiem, czy w ogóle będziemy przystępować do rozgrywek.

Kibice chcieliby mieć już pewność, że kluczowe ogniwa drużyny nimi pozostaną. A więc po kolei, Tai Woffinden miał zostać ambasadorem The World Games 2017, tak się nie stało, ale to chyba nie oznacza nic niepokojącego?

Ambasadorem The World Games miał zostać Maciek Janowski i został. Taka była propozycja ze strony pana prezydenta Dutkiewicza i uważam, że Maciek świetnie się w tej roli sprawdza.

Woffinden ma jeszcze ważny kontrakt na przyszły rok?

Tajski czuje się liderem tej drużyny i na dziś deklaruje pozostanie w niej na kolejne lata. Ma świetny sezon, wystarczy spojrzeć, jak prezentuje się w Grand Prix. Jeździ bardzo rozsądnie, unika niebezpiecznych sytuacji, potrafi wypracować spokojnie jakąś akcję i poczekać z nią, a nawet jeśli przyjedzie za plecami rywala, to nie ma z tego powodu tragedii. Nie musi wygrywać turniejów, po prostu zbiera punkty i na trzy rundy przed końcem cyklu ma już 25 oczek przewagi nad Gregiem Hancockiem. To jest tegoroczny mistrz świata.

W tym roku oglądamy również zdecydowanie najlepszą wersję Macieja Janowskiego.

Ja myślę, że Maciek nie powiedział jeszcze ostatniego słowa i swojej najlepszej wersji ciągle nam nie zaprezentował. To, co robi w tym sezonie, budzi mój największy szacunek, naprawdę. Bardzo dojrzał, udowadnia wszystkich swoim adwersarzom, że Maciek Janowski to nie tylko start. Że to mądry i, podkreślam, twardy zawodnik, potrafiący zwyciężać.

To też zawodnik, który gra fair wobec rywali, ale i potrafi odpłacić pięknym za nadobne.

Maciek jeździ bardzo fair, ale to zawodnik bardzo zadziorny, który nie pozwoli dmuchać sobie w kaszę.

Ambasador The World Games nie może opuścić Wrocławia.

Nieee, Maciek to jest wrocławianin, jego serce bije dla Sparty, dla tego miasta, dla tych kibiców.

No i odchodząc z Wrocławia musiałby zmienić numer, jaki nosi na plecach podczas zawodów GP (71 - kierunkowy do miasta). Chyba utrzyma się w cyklu?

Tak, wierzę, że się utrzyma. Jeżeli tylko zdrowie mu dopisze, dostarczy nam jeszcze w tym sezonie wielu emocji, dobrych emocji.

A jak obudzić Tomasza Jędrzejaka?

Tomek ma bardzo trudny okres i wszyscy mu kibicujemy, żeby sobie z problemami poradził. Musi się zresetować, zapomnieć o tym, co było złe. Dla niego ważne są spokój i wiara we własne umiejętności. Zresztą nie tylko Tomek ma kłopoty, spójrzmy na Kasprzaka, który sezon po sezonie jest kompletnie innym zawodnikiem. Ja w Tomka wierzę, choć na pewno nie pomaga brak jazdy w ligach zagranicznych.

Nieco archaiczny styl jazdy z długo wyłamanym motocyklem to również problem?

Na pewno tak, choć pamiętajmy, że jak Tomek jeździł tak jeździ nadal, a jednak w pierwszej części sezonu woził ważne punkty i wygrywaliśmy ważne mecze. O tym trzeba pamiętać.

A Michael Jepsen Jensen. Wskoczył już do tego wozu, którym jedzie cała drużyna?

Wydaje mi się, że ciągle jeszcze pamięta o swoich kontuzjach z ubiegłego roku i nie może o nich zapomnieć. Miał takie momenty w Grand Prix, które dawały nadzieję, że to już ta lepsza wersja Jensena, ale widać, iż wciąż potrzebuje czasu. Choć po przegranym starcie również potrafi podjąć walkę.

Jędrzejak i Jensen wyrażają chęć dalszej jazdy we Wrocławiu?

Nie siedliśmy jeszcze do rozmów, ale na dziś nie mamy żadnych sygnałów, że chcieliby zmienić otoczenie.

Kolejne ogniwo to Vaclav Milik. Chyba wrócił już do tego, co prezentował w pierwszych ligowych meczach tego sezonu.

Uważam, że Milik wszystko to, co najlepsze ma dopiero przed sobą. Przeszedł najtrudniejszy okres adaptacji na nieznanych sobie torach ekstraligowych i osobiście jestem zdania, że sprowadzenie Milika było kapitalnym ruchem. Ma jeszcze przed sobą kilka lat jazdy we Wrocławiu, na pewno nie chcemy, żeby zmieniał otoczenie. Zresztą podpisał kontrakt trzyletni.

Maksym Drabik i wszystko jasne.

Cokolwiek powiem, będą to tylko jakieś truizmy, które nie oddadzą stanu rzeczy. Pełen szacun dla Krystyny za to, że potrafiła przekonać Sławka i jego syna do tego, aby związali się z Wrocławiem na trzyletni okres. A sprzęt? Wiadomo, że motocykle robi Maksiowi babcia, która składała je jeszcze Sławkowi.

W półfinałowej rywalizacji z Unią Tarnów postawiliście na Damiana Dróżdża, a nie Adriana Gałę. Bo Dróżdż pochodzi z Częstochowy i zna tor?

Kwestia specyfiki toru. W sezonie więcej jeździł Gała, ale w tej chwili Piotrek daje szansę Dróżdżowi. To są decyzje Piotra, a kluczowe okazują się niuanse takie jak lepsza dyspozycja dnia czy bardziej lub mniej przyczepny tor. Wiadomo było, że po opadach tor w Częstochowie zrobi się przyczepny, a Dróżdż na takich czuje się lepiej. A Tarnów? Jako że przewagę mieliśmy sporą, to myślę, że Piotr chciał niejako uhonorować Dróżdża za jego postawę w Częstochowie.

No to jeszcze Piotr Baron. Pracuś?

Myślę, że to obok Marka Cieślaka najlepszy polski szkoleniowiec. Olbrzymie zaangażowanie, ogrom pracy, a w tym sezonie, paradoksalnie, dziwna nagonka medialna na niego, której osobiście nie rozumiem. Jestem blisko, obserwuję wszystko, co się dzieje i uważam, że Piotr na nią nie zasługuje. Wszyscy, którzy znają się trochę na żużlu, wiedzą, że jeśli tor wrocławski jest przygotowany przyczepnie, to nie ma szans, by chodziła duża. Regulamin mówi, że tor musi być jednakowo przyczepny na całej długości i szerokości, a kiedy jest przyczepnie przy krawężniku, to duża zawsze będzie wolniejsza. Bo przy krawężniku jest krótsza droga do pokonania. Z kolei w Częstochowie tor był szykowany przez komisarza. Mecz miał status zagrożonego, wcześniejsze opady sprawiły, że nawierzchnia zrobiła się wilgotna i, proszę mi wierzyć, Piotr nie miał żadnego wpływu na przygotowanie toru. Zresztą komisarz robił wszystko, by zawody mogły się odbyć, bo ciężko przy wrześniowej pogodzie osuszyć tor, który przyjął tak dużo wody. Prawda jest taka, że jeden czy drugi dziennikarz postawił tezę, kilku mało inteligentnych internautów ją podtrzymało i w ten sposób przylepia się komuś garba. Ja zawsze powtarzam jedno - zapraszam znawców do Wrocławia i niech regulaminowo przygotują tor, na którym chodzi duża. Ale nie tak, że ubiją krawężnik, a szerzej będzie przyczepnie, bo takiego toru żaden komisarz do meczu nie dopuści. Najbardziej śmieszą mnie pseudofachowcy typu Terlecki, którzy wypowiadają się obserwując to wszystko w telewizorze. Niech najpierw popatrzą na tor z bliska, a później zabierają głos.

A jaki będzie tor na finał, poza tym, że owalny?

Bardzo chcielibyśmy żeby był do walki. Chcemy widowiska i emocji dla kibiców. Ale spójrzmy na prognozy pogody. Niestety przewidywane są opady, w związku z czym powstaje pytanie, czy tor przygotujemy my, czy może pogoda i komisarz. Jaki będzie, dowiemy się w dniu meczu.

Sezon zbliża się do końca, nadchodzi czas rozliczeń. W Zielonej Górze wykazały one m.in. milionową czy też dwumilionową dziurę w budżecie. Jak Wy znieśliście ten rok, mając limitowaną liczbę miejsc na stadionie, a później będąc na wygnaniu?

Finansowo ten sezon jest bardzo ciężki. Praktycznie zostaliśmy pozbawieni dochodów z dni meczowych, a to zawsze stanowi w ogólnych założeniach 30-40 procent budżetu. Będziemy musieli uporać się z problemem w gronie akcjonariuszy klubu i liczymy, że jakoś sobie poradzimy.

W przeddzień finału DMP atmosfera jest świetna, choć rozumiem, że o pewnych zmianach personalnych również myślicie?

Oczywiście, ale na analizę przyjdzie czas po ostatnim meczu. Usiądziemy i będziemy z zawodnikami rozmawiać, bo liczą się aspekty sportowe, ale i finansowe. To nie zawsze są decyzje jednostronne.

A jak Pan ocenia sędziowanie w sezonie?

Z troską na nie spoglądam. Uważam, że naszym sędziom brakuje w niektórych momentach zdecydowania. Często wolą czekać aż ktoś zrobi komuś krzywdę na torze. Nie zawsze trzeba czekać na upadek, by wykluczyć sprawcę niebezpiecznej jazdy. Można też reagować wcześniej. Kilkakrotnie widziałem w tym roku sytuacje, gdy zawodnik tracił miejsce w wyniku niebezpiecznej jazdy rywala, a sędzia nie reagował lub dawał tylko później upomnienie. To nie jest sprawiedliwe, jeśli zawodnik robi wszystko, by utrzymać się na motocyklu, a później nagradza się faulującego, karząc jednocześnie faulowanego. Jest też problem tego typu, że wielu zawodników upadki symuluje, najlepszy przykład to Jason Doyle z soboty w Krsku. Przegrywa start, kładzie się bez udziału osób trzecich, sędzia powtarza start w czwórkę i Doyle wygrywa. Uważam, że PZMot. oraz FIM powinny interweniować, a odnieść mogę się do piłki nożnej. Jeśli zawodnik decyduje się na atak wyprostowaną nogą, to bez względu na to, czy przeciwnika trafił czy nie, dostaje żółtą kartkę. Zawodnik, który nurkuje w polu karnym, symulując faul, również zostaje ukarany żółtą kartką. I podobnie powinno być w żużlu. Zawodnik, który celowo kładzie się po starcie, powinien zostać ukarany i wykluczony, podobnie jak zawodnik, który niebezpieczną jazdą doprowadza do utraty pozycji przez konkurenta.

W piłce ma Pan jeszcze coś do zrobienia?

Nie, myślę, że ten etap mam za sobą. Fajny był to etap, wiele się nauczyłem, wiele skorzystałem i mogłem poszerzyć horyzonty, gdy chodzi o postrzeganie sportu. Rozdział jest jednak zamknięty. Żużel, który zawsze był moją pasją, znów jest na pierwszym miejscu.

Czy nie pozostaje nic innego, jak z pozycji rentiera realizować plan trzyletni?

Taki jest cel. Chcemy te działania niejako skoordynować i nową arenę uczcić tytułem mistrza Polski. Wierzymy, że jeśli ją dostaniemy, to przyjdą też nowi kibice.

Myśli Pan, że nowi zmieszczą się na 11-tysięcznym obiekcie, który de facto przechodzi amputację, a nie modernizację?

Ja mam deklarację wiceprezydenta Adamskiego, że stadion będzie miał ponad 15 tysięcy miejsc. I liczę, że na meczach ligowych uda się go zapełniać. A w planach mamy też częściową wymianę nawierzchni, by można się było ścigać na całej szerokości toru. To jednak zależy również od komisarzy, bo jeśli będziemy robić twarde autostrady, to na takich liczy się głównie szybki wózek, a nie umiejętności.

O duże światowe imprezy będziecie się znów starać?

Organizacyjnie takich wyzwań się nie boję, nie wiem natomiast czy damy radę infrastrukturalnie. Wystarczy spojrzeć, z jakimi obiektami musielibyśmy konkurować. To jest przecież Stadion Narodowy w Warszawie i MotoArena w Toruniu.

A jakieś marzenia rentier ma?
Mam wiele marzeń, ale nie chciałbym się dziś tak bardzo otwierać.

Zapytam tylko o jedno wobec tego - widok Janowskiego na najwyższym stopniu podium IMŚ?

Pomidor...

Rozmawiał Wojciech Koerber

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska