Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Absurdy po wrocławsku: Drogi, przystanki, biblioteki, urzędy, odśnieżanie...

Hanna Wieczorek
Do ronda Reagana dojedziemy windą, ale wsiąść do autobusu trudno
Do ronda Reagana dojedziemy windą, ale wsiąść do autobusu trudno fot. Tomasz Hołod
Nasze miasto da się lubić. Nie ma wątpliwości. Dałoby się jeszcze bardziej, gdyby ktoś pomyślał i postarał się zlikwidować niektóre bezsensowne rozwiązania. Zarówno te drobne, jak i te znacznie większego kalibru.

Nie ukrywam - uwielbiam Wrocław. To jednak nie przeszkadza mi śmiać się, częściej nawet wściekać, kiedy natknę się na jakiś absurd. A tych w moim ukochanym mieście nie brakuje. Oto efekty mojej błyskawicznej ankiety przeprowadzonej na temat największych, najśmieszniejszych i najbardziej uciążliwych wrocławskich absurdów.

Podziemne miasto
Kto we Wrocławiu nie zna przejścia podziemnego pod ulicą Świdnicką? To sztandarowy absurd, sięgający swą historią głębokiego PRL-u. Z kilku powodów. Ten najbardziej denerwujący to specyficzna konstrukcja schodów, która powoduje, że albo drobimy, albo przedziwnie podrygujemy, schodząc pod ziemię i wychodząc na światło dzienne. Mało kto wie, że Wacław Juszczyszyn, gitarzysta i lider legendarnej "Wolnej Grupy Bukowina", w poprzednim wcieleniu inżynier budownictwa lądowego, był kierownikiem budowy tego przejścia. Na pytanie, dlaczego schody są tam tak niewygodne, w rozmowie z Jackiem Antczakiem odpowiada: "Nie wiem, sam, chodząc po nich, cierpię i boję się, że złamię nogę".

Przedzieraniu się przez schody towarzyszy nam specyficzny zapach wydobywający się z jednej z najstarszych tościarni w mieście. Znanej i lubianej, ale mającej od 30 z okładem lat problemy z wentylacją. Jedynym plusem przejścia podziemnego jest fakt, że na stałe wpisał się do historii Wrocławia. Bo to właśnie przy przejściu, pod kultowym zegarem, zbierała się w latach 80. XX wieku Pomarańczowa Alternatywa.

Nie mniej kultowe, a jeszcze bardziej pechowe jest przejście pod placem Jana Pawła II, zbudowane w czasach, gdy plac ten nazywał się 1 Maja.

Pechowe, bo przez lata wystarczył lekki deszcz, by woda zalewała schody, posadzki i liczne sklepy w owym przejściu. Co zresztą nie przeszkadzało ulicznym handlarzom w zastawianiu podziemnych ciągów komunikacyjnych łóżkami polowymi z najróżniejszymi towarami.

Z wodą i handlarzami jakoś się w końcu uporano. Tyle tylko, że równocześnie przekreślono przydatność przejścia. Wyludniło się ono, kiedy miasto przeniosło za ciężkie pieniądze przystanki tramwajowe w inne miejsce. Tak, że można się do nich dostać, przechodząc przez jezdnię, a nie pod nią.

Janina Cholewa, emerytka z Bartoszowic, przyznaje, że od dawna omija przejścia podziemne we Wrocławiu. Nawet jeśli musi nadłożyć drogi. - Na Świdnickiej po schodach zejść trudno, ale przynajmniej przejście jest oświetlone - mówi. - Niech ktoś spróbuje wieczorem zapuścić się do przejścia pod placem Społecznym. Strach tam wejść.

Janina Cholewa omija szerokim łukiem jeszcze jedno miejsce we Wrocławiu: rondo Reagana. Bo choć zainstalowano tam wygodne windy i nie trzeba drapać się po schodach, ciężko tam się wsiada i wysiada z autobusów.

- Wyjście z autobusu i wejście do niego wymaga nieomal cyrkowej zręczności - mówi. - Zastanawiałam się nawet, czy nie nosić ze sobą przenośnej drabinki, kiedy wybieram się na plac Grunwaldzki, ale skórka nie warta wyprawki. Wolę wysiąść przystanek wcześniej i przespacerować się ten kawałek.

Wroclove i kultura
Za trzy lata Wrocław będzie nosił dumne miano "Europejskiej Stolicy Kultury". Nie wypowiadam się na temat nowego logo "ESK". Według autora inspiracją tegoż były Solidarność, ratusz, herb Wrocławia i godło Polski. Mnie kojarzy się z krzywą wieżą, niech będzie w Ząbkowicach Śląskich, nie w Pizie. Przyznaję - bez bicia - wyrobienia artystycznego nie mam za grosz i chyba wolę lekki kicz od wysublimowanej wizji artystycznej. Bardziej podobały mi się populistyczne motylki od elitarnej krzywej wieży. I nie bardzo rozumiem, dlaczego logo trzeba było zmienić. No, chyba że biuro ESK miało pieniądze do wydania i nie bardzo wiedziało, co z nimi zrobić...

Danuta, warszawianka, pracuje w instytucji kulturalnej, prosi, by nie podawać, w jakiej, bo nie wypada jej obgadywać pokrewnej firmy.

- Zima, śnieg pada, pora niezbyt odpowiednia na spacery po pięknej skądinąd starówce, po parkach tym bardziej - opowiada. - Pomyślałam, że pod wieczór wybiorę się do Muzeum Narodowego, dużo słyszałam o wrocławskiej kolekcji sztuki współczesnej. I nie wybrałam się, ponieważ Muzeum czynne jest tylko do godziny 16. Warszawskie Muzeum Narodowe można zwiedzać od godziny 10 rano do godziny 18, a w czwartki nawet do 21. A na dodatek warszawskie Muzeum czynne dla zwiedzających jest sześć dni w tygodniu. Wrocławskie - pięć.

Katarzyna Kaczorowska, autorka książki "80 milionów" i nasza redakcyjna koleżanka, nie może się nadziwić regulaminowi Biblioteki Uniwersyteckiej. Bo ten dyskryminuje wrocławian z zacięciem naukowym, którzy nie są studentami lub pracownikami Uniwersytetu.

- Co prawda korzystać ze zbiorów biblioteki może każdy - tłumaczy. - Ale osoba niezwiązana z Uniwersytetem nie ma co liczyć na sprowadzenie jakiegoś woluminu z innego ośrodka. Na pytanie: "Co w takim razie mam zrobić?", można usłyszeć: "Niech pani spróbuje w bibliotece Politechniki Wrocławskiej". Gdzie tu sens i logika, jeśli szukam książki poświęconej historii, a konkretnie bitwie pod Lenino? Zbiory politechniczne raczej z historią niewiele mają wspólnego.

Nadmiar zbiorów powoduje inne perturbacje. Bo na przykład Ossolineum wyprowadziło swój Dział Dokumentów Życia Społecznego daleko od centrum miasta - na ul. Sołtysowicką 24 (w pobliżu szpitala przy ul. Koszarowej). Dojechać komunikacją miejską na Sołtysowicką to prawdziwa sztuka. Tak więc bez problemów z czytelni DŻS-ów (jak w skrócie nazywają dział ten w Ossolineum) mogą korzystać studenci i pracownicy Wydziału Nauk Społecznych Uniwersytetu Wrocławskiego, który przez płot sąsiaduje z tą wysuniętą ossolińską placówką. Tym bardziej że czytelnia czynna jest od godziny 8 rano do 15...

Te wrocławskie ulice

Czytajcie więcej na kolejnej stronie

Te wrocławskie ulice
W tym roku na brak śniegu nie możemy narzekać. Sypie i sypie, z kilkudniowymi przerwami i lekkimi ociepleniami.
- Cała Polska śmieje się z Wrocławia, że nie potrafimy sobie dać rady ze śniegiem - mówi 27-letnia Maria Pruszyńska. - Ciągle słyszymy, że albo śniegu jeszcze za mało napadało, by zacząć odśnieżanie, albo kierowcy są, hmm, niezbyt sprawni i nie dają sobie rady w "normalnych przecież dla naszej szerokości geograficznej" warunkach pogodowych.

A propos śniegu - zauważyłam rzecz niespotykaną. Komuś, podczas jednego z ataków zimy, zechciało się odśnieżyć chodnik na ulicy Kwidzyńskiej - na odcinku wiodącym wzdłuż ogródków działkowych. Tyle tylko, że śnieg odgarnięto jedynie ze ścieżki rowerowej, skazując pieszych na brnięcie przez głębokie zaspy.

Kierowcy przeklinają dziury w jezdniach. Wydawać by się mogło, że z radością będą witać ekipy łatające asfalt. Nic z tego. Raczej wściekają się, widząc ekipę remontową pracującą nad załataniem "przełomu zimowego".
Grzegorz Głąb, który niedawno przestał jeździć "na taksówce", wyjaśnia tę niechęć.

- Bo do roboty zabierają się wcześnie rano, blokując najruchliwsze arterie w czasie porannego szczytu komunikacyjnego - mówi. - Nerwy mogą puścić, kiedy stoisz w kilometrowym korku i okazuje się, że połowę jezdni zajmuje ekipa remontowa. Dobrze, jeśli wszyscy uwijają się przy robocie. Bo zdarzyło mi się widzieć trzech panów przyglądających się czwartemu, który pracował w pocie czoła.

A że można, pokazała firma remontująca w ubiegłym bodaj roku jedną nitkę ulicy Krzywoustego na wysokości Korony. Większość prac przeprowadzano w weekendy.

- Utrudnienia, oczywiście, były - mówi Grzegorz Głąb. - Ale ktoś pomyślał o kierowcach spieszących do pracy.
Uwielbiam Wrocław, świetnie się tu mieszka. Tyle że mieszkałoby się jeszcze lepiej, gdyby ktoś pomyślał o wygodzie mieszkańców. Najprostszych rzeczach - niskich krawężnikach, przystankach przystosowanych dla młodych i starych, urzędach otwartych tak, by załatwiając w nich jakieś sprawy, nie trzeba było się zwalniać z pracy. Słowem eliminować absurdy naszego życia codziennego.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska