ZOBACZ: Złamana noga Świderskiego (ZDJĘCIA)
Miał być radosny speedway na pożegnanie sezonu, a zrobiło się smutno i strasznie. Żużlowcy Betardu Sparty przegrali z Unibaksem Toruń 32:58 w pierwszym meczu I rundy fazy play-off, od pierwszego wyścigu ściągając na siebie pecha.
Zaczął Patryk Malitowski, wjeżdżając w taśmę. W trzecim wyścigu pogoń za Chrisem Holderem urządził sobie Tomasz Jędrzejak. Gdy przed złożeniem się w łuk próbował przejść na zewnętrzną część toru, wjechał Kangurowi w koło, stracił rytm jazdy, zahaczył o bandę i wykonał paskudny lot zakończony zderzeniem z torem.
- Ten upadek podciął chłopakom skrzydła. Tak to jest, gdy buduje się rodzinę, a nie drużynę. Wtedy nie tracisz zawodnika, a przyjaciela - obrazowo tłumaczył menedżer Piotr Baron, czy-li głowa rodziny. Ogór, na własną zresztą prośbę, wrócił jeszcze później na tor, lecz niewiele wskórał. Po spotkaniu dał się natomiast przekonać, by odwiedzić szpital i przejść kompleksowe badania. I dobrze, skoro swojego karambolu kompletnie nie pamiętał.
Tragiczniejsza w skutkach kraksa miała jednak miejsce w 11. odsłonie. Wtedy to na wejściu w pierwszy łuk pociągnęło Kennetha Bjerre. Duńczyk nie dał żadnych szans jadącym szerzej Holderowi oraz Piotrowi Świderskiemu. O ile Australijczyk uniknął czołowego zderzenia z bandą, o tyle wrocławianin wpakował się w nią w sposób dramatyczny. Na pełnej prędkości.
- Szok. My tu w parkingu słyszeliśmy, jak uderza w deski - opowiadał nam przejęty kierownik drużyny Paweł Kondratowicz. A przecież wypadek miał miejsce na drugim łuku, oddalonym od parku maszyn. No i dechy te pokryte były dmuchawcem. Świder o własnych siłach już nie wstał. Na noszach wjechał do karetki, a karetką do szpitala. Już wtedy było jasne, że ma złamane lewe podudzie z przemieszczeniem (kość piszczelową i strzałkową), złamane żebra, najpewniej też inne urazy. O wyglądzie tego podudzia z wielkim grymasem na twarzy opowiadał nam na gorąco Tomasz Skrzypek. A to przecież trener sportów walki, wiele w życiu widział.
Świderski przebywa w szpitalu przy ul. Borowskiej, gdzie lekarze zajęli się w pierwszej kolejności obrażeniami wewnętrznymi (odma płuc). Kapitan Betardu Sparty cały czas jest jednak przytomny, w pełni świadomy i pytał już dr. Witolda Wnukiewicza, kiedy będzie mógł wrócić na tor. Trzymamy kciuki! Dodajmy, że siłę tego zderzenia z bandą oddaje komplet-nie pokiereszowany motocykl, który z parku maszyn wywożono na taczce.
Wynik meczu miał już drugorzędne znaczenie, choć odnotować też trzeba defekt na prowadzeniu Kennetha Bjerre (13. wyścig). No i zaskakująco łatwy tor, sprzyjający gościom. - Bo chcieliśmy stworzyć dobre widowisko, dziękując kibicom za wsparcie w sezonie - tłumaczył Baron.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?