Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Żurawie i Motylki chcą do Brukseli

Wojciech Koerber
Sportowcy umierają dwa razy. Po raz pierwszy, gdy kończą karierę, za drugim razem już na dobre, w sposób naturalny. Jak my wszyscy. Ta mądra myśl należy do Andrzeja Kłopotowskiego, pierwszego polskiego finalisty olimpijskiego w pływaniu (Rzym, 1960), rywala Marka Petrusewicza. Myśl mądra, bo problem bywa niemały. Otóż, co dalej? Co po karierze?

Nie wszyscy przecież pójdą w trenerkę, a żyć trzeba. W Holandii np. myślą za piłkarzy, nie wypłacając im całości pensji. Stworzono fundusz emerytalny po to, by nie roztrwonili oni od razu wszystkiego. Pomysłodawcą był legendarny Johan Cruyff, a jego finansowy wehikuł polega na regularnym odprowadzaniu części zarobionych przez siebie pieniędzy do specjalnej świnki-skarbonki, którą rozcina się w przyszłości. Miesiąc w miesiąc. Gdy w oczy może zajrzeć bieda. Uratowało to już życie kilku rodzinom.

Takim funduszem okazuje się również brukselski europarlament. Gdy chodzi o zawartość intelektualną gmachu, trudno go porównywać do starożytnego areopagu, członków zaś tego gmachu do archontów (gimbusy niech wygooglają, o czym mowa - teraz wszystko jest na Wikipedii). Mianowicie na okoliczność ubiegania się o mandat telewizja publiczna przepytała ostatnio Otylię Jędrzejczak i Macieja Żurawskiego. I był to kabaret moralnego niepokoju. Dużego niepokoju. Martwię się po prostu. "Pani wyjaśni, co z tym Kioto" - dyplomatycznie prosił Żuraw. "Kto obecnie przewodzi Unii? Aaa, yyy, eee, nie doczytałem" - przyznał też z rozbrajającą szczerością. No ale uspokoił mnie deklaracją, że jest za redukcją dwutlenku węgla. Panna Jędrzejczak natomiast wyjadła 98 procent tlenu w studiu. I tyle. Krótko mówiąc, wyglądali na przypadkowych maturzystów w Centrum Kształcenia Ustawicznego. Sprawdźcie zresztą na youtube.com.

No ale wiadomo, po co te Żurawie i Motylki chcą odlecieć do Brukseli. Po kasiorę się tam lata, nie robiąc przy tym nic. Trzydzieści patyków pensji, drugie tyle na biuro poselskie, transport etc. Tak przypominam, bo jeśli chcemy kogoś społeczeństwu obrzydzić, to podajemy, ile zarabia. Proste. Nie mam natomiast nic przeciw, by do Brukseli latał regularnie Bogdan Wenta. Ten typ ma z pewnością lepszy pomysł na życie i więcej w głowie. A że startuje z list Platformy Obywatelskiej? Nobody's perfect.

Aja jednak wolę, gdy zajmują się ludzie tym, na czym zęby zjedli. Gdy również operują językiem prostym, lecz wiedzą przy tym, o czym mówią. Jak pewien wrocławski trener siatkówki, który podczas przerwy technicznej, mniej więcej przy stanie 8:16, mówił tak: #"Dziewczyny, jest dobrze. Po prostu jak one zdobywają punkt, to my musimy dwa". I dziewczyny miały czarno na białym, czego szkoleniowiec od nich wymaga. Wolę takich, co postępują w myśl maksymy: jak się nie znam, to się nie pcham. Bo panna Otylia - jak zauważyłem - często mówi, co wie, ale rzadko wie, co mówi.

Hmm, to jednak czas celebrytów, ludzi średnio mądrych, za to potrafiących wystawiać mordkę do kamery. I, wierzcie mi, tacy mają w życiu lepiej. Ja wszystko starałem się zawsze wykonywać perfekcyjnie i płacę teraz tego cenę. Tymczasem ci celebryci, ci ludzie renesansu znający się na wszystkim, czyli na niczym, wyznają niegłupią maksymę: "Nie przejmuj się rolą, bo i tak cię wypier...". Potraficie tak? Jeśli potraficie, macie w życiu łatwiej.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska