Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Żeby zaliczyć przedmiot musieli kupować książkę prowadzącego zajęcia? Profesor zaprzecza

Sylwia Foremna
zdjęcie ilustracyjne
zdjęcie ilustracyjne Michał Pawlik
Wykładowca szedł studentom na rękę, a przy tym dbał o sprzedaż swojej książki? Profesor Jerzy Jakubczyc, który od ponad 30 lat jest wykładowcą uniwersyteckim, zaprzecza.

Na to, że jednak tak mogło być, wskazuje nagrana ukrytą kamerą rozmowa profesora z reporterką TVN24 udającą studentkę. Wynika z niej, że profesor wymagał od żaków posiadania napisanej przez niego książki, tłumacząc, że wydawnictwo chce, by się sprzedawała.

Dlatego - jego zadaniem - jest nakłanianie do zakupu. Dbał przy tym o dobro studentów, gwarantując bardzo dobrą ocenę z zaliczenia przedmiotu tym, którzy kupili podręcznik.

Takie same wytyczne profesor prawdopodobnie przedstawił również w tym roku na zajęciach z przedmiotu: metody oceny projektów gospodarczych.

Układ nie zadowolił studentów. - Uważam, że to ździerstwo, bo książka kosztuje około 50 zł. Szczególnie że tak naprawdę mamy przerobić z niej tylko jakieś 70 zadań, a to nie jest cała zawartość podręcznika - wyjaśnia Magda, studentka drugiego roku dziennej ekonomii na UWr.

Okazuje się, że to nie nowość, bo takie same zasady prof. Jakubczyc stosuje od lat. W ubiegłym roku dowiedział się o tym dziekanat uczelni i dziekan upomniał profesora w tej sprawie. Tym razem któremuś studentowi puściły nerwy i poinformował media.

Sytuacja zrobiła się poważna, bo władze Uniwersytetu podjęły kroki, by ukarać prof. Jakubczyca.

- O incydencie wie już rzecznik dyscyplinarny. Już się nią zajął i jeżeli tylko materiał dowodowy wykaże, że profesor dopuścił się nadużycia komisja dyscyplinarna ewentualnie ukarze profesora - tłumaczy dr Jacek Przygodzki, rzecznik Uniwersytetu Wrocławskiego.

Dodaje, że konsekwencje mogą być poważne. Począwszy od upomnienia przez naganę z pozbawieniem prawa sprawowanych funkcji kierowniczych do pięciu lat, a ostatecznie do pozbawienia prawa nauczyciela akademickiego na czas określony lub nieokreślony.

Przygodzki informuje, że profesor nie został zawieszony w pełnieniu obowiązków ale nie prowadzi zajęć z tego przedmiotu na którym kazał kupować książki.

Co na to sam oskarżony? - Nie miałem nic złego na myśli - tłumaczy nam prof. Jerzy Jakubczyc. - Uważam, że kupno książki pozwala na lepsze przygotowanie się do zaliczenia. Studenci mogą robić tam swoje notatki, rozwiązywać zadania. I właśnie ta wiedza pozwala zdobyć z zaliczenia ocenę bardzo dobrą - tłumaczy profesor.

- Myślę, że dużym ukłonem w stronę studentów jest też zgoda na to, by podczas zaliczenia mogli korzystać z książek i własnych notatek, które sumiennie robili przez cały semestr - dodaje profesor.

- Nawet jeżeli ktoś przyjdzie na egzamin bez książki i poprawnie rozwiąże zadania, to też ma prawo zdać test i otrzymać ocenę bardzo dobrą - zapewnił nas Jerzy Jakubczyc.

Profesor nie uznaje kserowania podręczników i nie chciał, by studenci odebrali jego formę zaliczenia jako przymus. Zwłaszcza że sam może decydować o tym, jak ma wyglądać zaliczenie wykładanego przez niego przedmiotu.

Zapewnia przy tym, że na sprzedaży książek nie zarabia. Chociaż nie ukrywa, że wydawnictwo patrzy krzywym okiem, gdy książki się nie sprzedają. W przyszłości niechętnie wydają kolejne tytuły takiego autora.

Jerzy Jakubczyc wyjaśnia, że przed opublikowaniem książki każdy autor wypełnia ankietę autorską, w której podaje liczbę swoich słuchaczy. On podał około 150. I musi spełniać tę normę.

Czy rzeczywiście tylu studentów kupowało książkę? - Co roku właśnie tyle osób musiało kupić książkę profesora. Stąd ta nagonka - przypomina Jacek, absolwent ekonomii na Uniwersytecie Wrocławskim.

Wśród studentów UWr krąży też wieść, że dwóch innych wykładowców tej uczelni stosuje podobne metody. Jak się dowiedzieliśmy, miałoby chodzić o osoby wykładające na wydziale prawa, administracji i ekonomii.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska