Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zarządzała wrocławskimi kamienicami i przywłaszczyła prawie 800 tys. złotych. "Brakowało mi pieniędzy"

Marcin Rybak
Marcin Rybak
Elżbieta K. zarządzała kamienicami we Wrocławiu jako ich administratorka. Przywłaszczyła przeszło 760 tysięcy złotych – na szkodę mieszkańców. W tej sumie były też dotacje z pomocy społecznej na dopłaty do czynszów dla najuboższych lokatorów. Dziś zaczął się jej proces. Oskarżona przyznaje się do stawianych zarzutów. - Zrobiłam najstraszniejsze rzeczy – mówiła. Po czym zaczęła opowiadać o swoich rodzinnych i finansowych kłopotach.

Miała prywatną firmę, która pełniła rolę administracji dla 28 kamienic we Wrocławiu. Dziś część z nich to pokrzywdzeni w procesie. Każda z kamienic należała do wspólnoty mieszkaniowej. Taka wspólnota ma własny rachunek bankowy, na który trafiają pieniądze z czynszów. Firma Elżbiety K. miała dostęp do tego rachunku, żeby m.in. płacić za wodę, energię cieplną, remonty, naprawy czy choćby codzienne sprzątanie budynku. Z tych też pieniędzy firma zarządzająca pobierała opłatę za swoje usługi. W wysokości uzgodnionej wcześniej ze wspólnotą – czyli reprezentantami wszystkich właścicieli mieszkań w kamienicy.

We wrześniu 2014 roku mieszkańcy jednej z kamienic na wrocławskich Hubach zorientowali się, że rachunek za wodę - zamiast na konto wrocławskich wodociągów – trafił na prywatny rachunek firmy administrującej ich budynkiem. Zaczęli sprawdzać stan konta swojej wspólnoty. Okazało się, że brakuje 150 tysięcy złotych. Tak zaczęło się śledztwo.

Ustalono, że pieniądze ze wspólnot mieszkaniowych Elżbieta K. brała od 2011 roku. Myślała, że to na krótko, że tylko pożyczy a potem odda. Miała kłopoty finansowe – tłumaczyła sądowi. - Kredyty na remont pensjonatu, należącego do jej rodziny. Plus dotacje z Unii Europejskiej też na ten pensjonat. Ale rozliczenie z Unią się przeciągało, pensjonat świecił pustkami i nie zarabiał tak jak powinien. No i zaczęło jej brakować pieniędzy. Zaczęła więc „pożyczać” od zarządzanych przez siebie wspólnot. Najpierw pieniądze szybko oddawała. Choć wspólnota o tych transakcjach nie wiedziała. Z czasem zaczęła coraz więcej „pożyczać” a coraz mniej oddawać. Aż straciła kontrolę nad własnymi finansami.

W sądzie tłumaczyła, że w 2014 roku miała już załatwiony kredyt „konsolidacyjny”. Spłaciłaby wszystkie wyprowadzone ze wspólnot pieniądze. Ale wtedy zaczęły się rodzinne dramaty. Jeden z synów zmarł na zawał serca. Po jakimś czasie drugi też stracił życie. W jeszcze tragiczniejszych okolicznościach. Szukano go przez dwa miesiące. Niestety znaleziono zwłoki. Do zawarcia umowy kredytowej nie doszło. Właśnie przez rodzinne tragedie.

Wreszcie przyszedł wrzesień 2014. Wspólnota na Hubach zorientowała się, że została okradziona. Zapytali, gdzie są pieniądze - dopiero wtedy środki wróciły na ich rachunek. Ale – jak sprawdzili dociekliwi lokatorzy – zostały przesłane z rachunków dwóch innych wspólnot. O wynikach swojego śledztwa natychmiast zawiadomili prokuraturę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska