W książce s.f. czytałem o planecie, na której pojazdy wyposażono w sprytny gadżet. Czujniki auta rozpoznawały, czy kierowca jest pod wpływem alkoholu lub narkotyków i z miejsca aplikowały mu śmiertelny zastrzyk. Najkrótszy z możliwych przewód sądowy. Z uzasadnienia tamtejszych prawodawców wynikało, że winowajca ruszając w trasę po pijaku godzi się z ewentualnością swego śmiertelnego zejścia, a więc na nie zasługuje. Taki wyrok oszczędzi być może życia i zdrowia ofiarom, w które pirat mógłby trafić. Prawdę mówiąc na planecie panował totalitarny ustrój, a sposób traktowania kierowców to tylko przykładów szykan, którym poddawano ludność.
Ale to niegłupi pomysł. Zmieniłbym tylko ów zastrzyk na niemożność uruchomienia silnika. Wypiłeś - auto cię powącha i odetnie zasilanie. Rzecz jest prosta i podobno prototypy takich pojazdów już są. Co przeszkadza w ich upowszechnieniu? Prawa człowieka?
W każdym razie, kiedy na ul. Armii Krajowej we Wrocławiu mija mnie motocyklista w tempie 160/h, mam w nosie jego prawa do ryzyka i adrenaliny. A co z prawami innych, skazanych na kasację, kiedy motor rąbnie w samochód pełen pasażerów? Takich tras wyścigowych jest więcej. Policja je zna, ale nie słyszałem o łapaniu i karaniu piratów.
Przeciw nam wystąpiła także natura. Burze, ulewy, trąby powietrzne. Niektórzy szukają relaksu za granicą, ale zamiast gryźć ananasa pod palmą, muszą się ewakuować, bo ich biura podróży zbankrutowały. A gospodarze lubią potraktować niewypłacalną bladą twarz jak psa - kopa i won.
No to może szukać relaksu w krajowym lesie, nad rzeką? W lesie czyhają kleszcze, żmije i trujące sromotniki, a nawet tygrys, o ile uda mu się uciec z cyrku. Nad rzeką może trafić się krokodyl (znaleźli niedawno martwego, to może i żywy gdzieś się pałęta).
Zszedłem do piwnicy, aby sprawdzić, czy tam nie dałoby się przeczekać do zimy. Siedział tam człowiek i słuchał radyjka nadającego wieści o aferze u ludowców. Żona go wyrzuciła z domu, bo już miała dość tych tekstów. - Sąsiedzie, nie wiesz pan, kto to jest ten ch… o którym oni tu bełkocą? - zagaił.
- No to jestem już na samym dnie - pomyślałem, ale w tym momencie usłyszałem pukanie od spodu. Sztaudynger miał rację, zawsze może być gorzej.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?