Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wrocław: Uwaga! Kieszonkowcy grasują w centrach handlowych

Anna Gabińska
Ofiarą kieszonkowca możesz paść w restauracji po zakupach
Ofiarą kieszonkowca możesz paść w restauracji po zakupach Bruno Fydrych
Zaczynają się żniwa dla kieszonkowców w centrach i galeriach handlowych. Jesienne chłody zmuszają do zakładania płaszczy i kurtek. Dla złodzieja klient w kilku warstwach ubrania to łatwiejsza ofiara. Łatwiejsza, bo słabiej czuje obcy dotyk.

Dobitnie przekonał się o tym pewien wrocławianin, któremu z portfela ktoś wyjął 186 zł. Nic więcej - żadnego dokumentu ani karty płatniczej. Po zakupach w Auchan pan Jacek usiadł z żoną w restauracji, by zjeść pizzę. Siadając poczuł, jak ktoś pchnął go lekko w plecy. Po chwili, gdy poszedł dokupić colę, spostrzegł, że portfel, który zawsze nosi w wewnętrznej kieszeni kurtki, zapinanej na zamek, jest w kieszeni zewnętrznej. Gdy go otworzył, nie było tam ani grosza. - Jak oni to zrobili? - zastanawia się.
Z relacji żony wie, że usiadł za nim rosły mężczyzna w czarnej skórzanej kurtce, z żelem na włosach i łańcuchem na szyi. Nikt inny nie mógł go obrobić.

- Ochroniarz powiedział mi, że muszę to dokładnie opisać na papierze, bo inaczej to nie będzie zgłoszenie - opowiada mężczyzna. - Przecież ja nie spisuję numerów banknotów, idąc na zakupy. Nie chce im się sprawdzać monitoringu, to nie. Ja nie będę już ich klientem - zapewnia.

- To musiał być wirtuoz - ocenia wrocławski policjant, zajmujący się kieszonkowcami. Jego zdaniem, złodziej nie działał sam. Najczęściej kieszonkowcy mają pomocników, którzy odciągają uwagę ofiary: pchają się, przydeptują nogę i przepraszają, zawiązują sznurowadła, przez co musimy się zatrzymać, a ktoś na nas wtedy, niby przypadkiem, wpada.

Ten mógł przyjechać na gościnne występy z innego miasta. - Może jest potomkiem kogoś ze słynnej szkoły lwowskiej, gdzie ćwiczono do upadłego na manekinie z dzwoneczkami i przekazywano wiedzę z pokolenia na pokolenie? - zastanawia się policjant.

Dorota Patrejko, rzeczniczka prasowa Auchan, wyjaśnia, że jeśli ktoś został poszkodowany w centrum, to powinien zgłosić się do ochrony. Pisemnie, bo wtedy centrum ma podstawę do zawiadomienia policji. - U nas klienci mogą czuć się bezpiecznie: mamy ochronę i monitoring - podkreśla.

- Akurat! - ironizuje pan Jacek. - Mojego znajomego w Media Markcie, też w tym centrum handlowym, skroili w ten sam sposób na 200 zł. Miał w portfelu 600 zł, zostało mu 400 zł. Kto za takie pieniądze będzie robił dym? A ochroniarzom nie chce się zadzierać z szajką.

Według Wojciecha Rogali, dyrektora Marino przy ul. Paprotnej, każde centrum handlowe i galeria przyciągają kieszonkowców. Rogala ma swoje obserwacje, bo przez ostatnie 12 lat zarządzał we Wrocławiu kilkoma centrami handlowymi, w tym Koroną i Magnolią. - W tramwaju ludzie mogą mieć pieniądze albo nie, a idąc na zakupy na pewno je ze sobą niosą - tłumaczy. Jego agenci ochrony zachęcają do złożenia zawiadomienia, ale sami też przeglądają monitoring i wyłapują podejrzanych. Potem dzwonią po policjantów.

- Kradzież do 250 zł to wykroczenie, za które grozi miesiąc aresztu lub do 5 tys. zł grzywny - przypomina Kamil Rynkiewicz z wrocławskiej policji.

Kradzież większej kwoty to przestępstwo, za które można dostać do pięciu lat. - Warto zgłaszać i małe kradzieże, bo gdy się znajdzie złodzieja, może dostać w sumie za wykroczenie nawet pół roku aresztu - zachęca inny policjant, tropiący kieszonkowców.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska