Wrocław: Nielegalne taksówki – wielkie bezprawie i genialny interes, czy mały problem?

We Wrocławiu jest 2750 legalnych taksówek - tyle zezwoleń wydał magistrat. Zdaniem taksówkarzy drugie tyle samochodów jeździ bez licencji, a są oklejone jak taksówki: posiadają numery boczne, lampę "taxi" na dachu czy napis "taxi" na drzwiach. – Stoją na przykład pod dworcem od strony Suchej, panoszą się po całym mieście. Nie mają licencji, uprawnień do bycia taksówkarzem, czasami nawet prawa jazdy – mówi nam anonimowo jeden z taksówkarzy.

Różnica jest taka, że tamci kierowcy nie wydają paragonów. Nie płacą podatków, mają niższe koszty, więc często kuszą niższą ceną. Czasem jednak biorą za kurs tyle, co legalni taksówkarze.

Każdy taksówkarz zobowiązany jest do właściwego oznakowania pojazdu.Legalna taksówka ma lampę taxi (kogut), taksometr, kasę fiskalną, numery boczne, ewentualnie dodatkowe oznaczenia korporacyjne. Problem w tym, że... nielegalna też może mieć to wszystko i jest praktycznie nie do rozróżnienia.

PRZECZYTAJ TEŻ: Co drugi autobus MPK z usterką. Nowe badania stanu technicznego pojazdów

– Naklejkę "taxi" czy koguta można kupić, cennik powiesić, wstawić jakiś taksometr i go nie uruchamiać – wyjaśnia szwindel Rafał Zawisza z Radio Taxi Serc. Co ma więc zrobić klient? Nauczyć się nazw legalnych korporacji na pamięć? Zawsze zamawiać taksówkę przez telefon? – Dlatego tak walczymy, by każda taksówka z licencją miała hologram na szybę – wyjaśnia Rafał Zawisza. Hologramy trudno podrobić, a urząd miasta zgodził się na ich wprowadzenie. Niedługo będą wyprodukowane, a legalni kierowcy będą mieli dodatkowo identyfikatory.

Jest też inny problem i tu hologramy nie pomogą. To fałszywe taksówki jeżdżące bez oznaczeń. Gdy wiozący nas pojazd nie jest w ogóle oznakowany, nie znaczy to automatycznie, że należy do oszusta. Wożenie pasażerów może się odbywać także na podstawie licencji na wykonywanie krajowego transportu drogowego w zakresie przewozu osób.

Taka licencja różni się od taksówkarskiej. Licencjonowany przewóz osób wykonuje we Wrocławiu legalnie 96 pojazdów. Nie są one oklejone reklamami, bo nie mogą być. Nie znajdziemy na nich nazwy firmy, strony internetowej, telefonu czy adresu. Nie ma tam też taksometru. Są to pojazdy legalne, lecz nie taksówki. Są zazwyczaj droższe, ale płaci się za luksus czy za anonimowość.

Sprawa się komplikuje, gdy właściciele nieoznakowanych samochodów podszywają się pod legalny przewóz osób. Łamią prawo, ale kuszą niską ceną, więc niektórym klientom się to podoba. Oni nie zareagują na przestępstwo. - Tacy kierowcy tłumaczą, że podwożą znajomych. To duża luka w prawie - wyjaśnia Rafał Zawisza.

Osoby wykonujące nielegalny przewóz osób często działają "z polecenia", a szybko roznosi się, że ktoś oferuje odpłatnie takie usługi. Dlaczego donosić na kierowców, którzy tanio nas wożą? Otóż jazda z osobą, co do której nie jesteśmy pewni, jest bardzo ryzykowna. Nie mamy pewności, że taki ktoś ma w ogóle jakiekolwiek wymagane dokumenty. W tej kwestii musi zmienić się mentalność społeczeństwa.

CZYTAJ DALEJ: NIELEGALNE, ALE BEZKARNE
NIELEGALNE, ALE BEZKARNE
Wożenie ludzi bez uprawnień, czy to licencji taksówkarskiej czy takiej na przewóz osób, stanowi naruszenie prawa. Oczywiście każdy może podwieźć znajomego za pieniądze, ale mówimy wtedy o jednorazowych przypadkach, a nie zarabianiu w ten sposób na życie. Nielegalne "taksówki" może ścigać policja lub Inspekcja Transportu Drogowego. Jak mówi st. asp. Paweł Petrykowski z dolnośląskiej policji, funkcjonariusze biorą w tych działaniach mniejszy udział, zazwyczaj na wniosek ITD, która ma do tego odpowiednie narzędzia.

W 2014 r. ITD przeprowadziła we Wrocławiu 144 kontrole i wykryła 22 naruszenia. Najwięcej z nich (9) dotyczyło braku badań lekarskich, a 5 wykonywania przewozów "taksówką" bez posiadania licencji.

Taksówkarze wskazują jednak na bardzo duży problem. ITD wykonuje kontrole na normalnych postojach taxi, a nielegalni taksówkarze mają swoje postoje. Gdzie? Jak zdradzają licencjonowani taksówkarze, np. przy ul. Dmowskiego, Braniborskiej czy Ks. Witolda.

Urząd Kontroli Skarbowej we Wrocławiu ma również prawo karać nielegalnych taksówkarzy. Jak to się odbywa? Urzędnik obserwuje, czy kierujący pojazdem wydaje paragon. W 2012 r. skarbówka przeprowadziła zaledwie 20 takich kontroli, rok później kilkanaście, a w 2014 r. kilka. W 2012 roku nałożono trzy mandaty, a w kolejnych dwóch latach tylko po jednym - na kwoty 160 zł i 200 zł. Teraz kary mają być wyższe i sięgać połowy średniej krajowej pensji, która wynosi ok. 3 tys. zł, ale tak rzadkie kontrole to żaden straszak.

Urząd miejski reaguje na nielegalne taksówki, ale w bardzo ograniczonym zakresie. Gdy do urzędu wpływa skarga, urzędnicy informują o podejrzeniach policję lub ITD. W 2014 r. przekazano dwie sprawy dotyczące posługiwania się numerami bocznymi przez osoby, które straciły uprawnienia.

Czy tak mała liczba kar oznacza, że problem nielegalnych taksówek jest niewielki, czy może reakcja odpowiednich organów jest niedostateczna? Na pewno pozostawia ona furtkę dla nielegalnych taksówkarzy. Kilka lat temu przeprowadziliśmy prowokację dziennikarską. Nie wydano nam paragonu, a cena była o 8 zł wyższa od typowej dla tej trasy. Niewiele osób decyduje się kłócić o kilka złotych. Zdecydowanie warto jednak zgłosić swoje wątpliwości odpowiednim służbom.

Miejmy nadzieję, że hologramy coś w tej sprawie zmienią, a nielegalni taksówkarze tak łatwo ich nie podrobią. Walka z nieoznakowanymi pojazdami udającymi legalny przewóz osób będzie dla służb większym wyzwaniem.

ZOBACZ: Green Force One - pierwsza specjalna śmieciarka jeździ po Wrocławiu (FILM, ZDJĘCIE)