Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Witajcie w świecie luksusu. Nasz reporter na „Boskim” wycieczkowcu

Jerzy Filipiuk
MSC Divina. Długość: 333,30 m. Szerokość: 37,92 m. Wysokość: 67,69 m. Zanurzenie: 8,50 m. Szybkość: 22,99 węzłów. Pasażerowie: 3890. Załoga: 1239. Kabiny: 1751. Windy: 26.
MSC Divina. Długość: 333,30 m. Szerokość: 37,92 m. Wysokość: 67,69 m. Zanurzenie: 8,50 m. Szybkość: 22,99 węzłów. Pasażerowie: 3890. Załoga: 1239. Kabiny: 1751. Windy: 26. wikipedia.org
Jerzy Filipiuk przez dziesięć dni pływał na jednym z największych statków wycieczkowych świata. Znalazł się w gronie prawie czterech tysięcy pasażerów MSC Divina, czyli „Boska”. Statek wyruszył z Miami, później zawinął do Falmouth (Jamajka), zacumował w Kartagenie (Kolumbia), Cristobal (Panama), Puerto Limon (Kostaryka) i na meksykańskiej wyspie Cozumel. A potem powrócił do Miami.

Miami, ponad 5-milionowa metropolia na Florydzie. Ciepło, słonecznie. Z autokaru widzimy nasz statek. Kolos, choć w „rejsowej stolicy świata”, jak nazywany jest port w Miami - przyjmujący największą na całym globie liczbę rejsów prywatnych i liniowców wycieczkowych - taki widok nie dziwi.

Mijamy port, podziwiając nabrzeże, dzielnicę, w której mieszkają gwiazdy muzyki, filmu, celebryci. Po podróży autokarem do Berlina, a potem samolotem via Zurych do Miami, przyda się solidny odpoczynek.

Na drugi dzień jedziemy na słynną plażę - Miami Beach. Po drodze mijamy znaną posiadłość jednego z najsławniejszych w historii projektantów mody Gianniego Versacego, zastrzelonego w 1997 roku. Z zewnątrz nie robi ona wielkiego wrażenia, ale wewnątrz... 2100 mkw., 10 sypialni, 11 łazienek, drogie marmury, freski i rzeźby, ogród z basenem wyłożonym płytkami z 24-karatowego złota... W 2013 roku Joe Nakash, właściciel marki Jordache, kupił posiadłość za 41,5 mln dolarów. No cóż, witamy w świecie luksusu i przepychu...

Jesteśmy w porcie. Walizki, z danymi osobowymi i numerem kabiny, zostawiamy na nabrzeżu. Z sobą mamy tylko podręczny bagaż. Udajemy się do budynku, gdzie wypełniamy formularze, odbieramy kartę pokładową. Ta ostatnia jest najważniejszym dokumentem na statku - to jednocześnie klucz do kabiny, identyfikator i środek płatniczy. Zawiera nawet numer stolika w restauracji. W końcu wchodzimy na statek.

Deck i life drill

Jestem na pokładzie. Pierwsze wrażenie - tłumy ludzi i... przepych niczym u Versacego. Ale na razie najważniejsze - gdzie jest moja kabina? Kilkanaście pięter, długie korytarze, schody, windy, gwarno, tłoczno... W końcu znajduję swoją. 8. deck (piętro), kabina numer 8197. Około 15 metrów kwadratowych, bez okna, dwa łóżka, szafa, na ścianach dwa obrazy, trzy duże lustra, dwie szafki, telewizor, łazienka z prysznicem, sejf, minibar, puf. Schludnie, wygodnie. Kabina jest sprzątana dwa razy dziennie, steward uzupełnia na bieżąco szampon i mydła, wymienia ręczniki.

Idę coś przekąsić. Pierwszy głód - zaspokojony, głód wiedzy o statku - się zaczyna. Nagle słyszę jeden dłuższy sygnał i wiele krótkich, także dźwiękowych. Już wcześniej informowano, że czekać nas będzie life drill, czyli próbny alarm szalupowy. Obowiązkowy dla wszystkich pasażerów. Wracam do kabiny, zabieram kamizelkę ratunkową i udaję się na miejsce zbiórki. Zakładanie kamizelki idzie mi nieporadnie, ale nie przejmuję się tym. Nie jestem na Titanicu, tylko na dużo większym statku. I o wiele bezpieczniejszym.

Chrzestna Sophia Loren

Chrzest flagowy MSC Divina włoskiej linii żeglugowej MSC Cruises odbył się 26 maja 2012 roku w Marsylii. Matką chrzestną statku była słynna włoska aktorka filmowa, dziś 81-letnia Sophia Loren. To właśnie ona namówiła założyciela (w 1970 roku) i prezesa, a od 2014 roku prezesa wykonawczego MSC Cruises Gianluigiego Aponte, by nazwał statek Divina („Boska”), a nie - jak planował - Fantastica.

Ale nasz statek jest fantastyczny. 75-letni Aponte to mieszkający w Genewie multimiliarder, którego stać na to, by spełniać nawet fanaberie pasażerów.

- Jest właścicielem około 500 kontenerowców i 12 statków wycieczkowych - podkreśla Zbigniew Lisowski, jeden z najważniejszych oficerów na Divinie, główny intendent, odpowiedzialny za logistykę związaną z zaopatrzeniem (m.in. w żywność) i część hotelową statku. Podlega mu tysiąc osób załogi. Ma 60 lat, urodził się w Sopocie, jest absolwentem Szkoły Morskiej w Gdyni, pływał na Stefanie Batorym, w PLO i na zagranicznych statkach. Zna pięć języków. Ile zarabia? Tego nie wiem, ale gdy mówi, że steward tylko 2,5-3 tysiące, a recepcjonistka 1,5-2 tysiące euro, domyślam się, że system pracy (cztery miesiące na statku, dwa miesiące w domu) mu służy.

Wspomniane fanaberie mogą zaspokoić np. goście Yacht Clubu, których apartamenty znajdują się na najwyższym, 18. piętrze. To specjalna strefa dla VIP-ów, niedostępna dla innych. Mogą oni liczyć na 24-godzinną obsługę kamerdynerów, którzy dbają o ich wygodę, np. serwując po południu angielską herbatę. Korzystają także z osobnego basenu, solarium, dwóch jacuzzi, cocktail baru, centrum wellness SPA itp. Do ich dyspozycji są m.in. najwyższej jakości pościele i szlafroki wykonane z egipskiej bawełny.

- W Yacht Clubie jest 160 osób, które zapłaciły za rejs kilka razy więcej niż inni pasażerowie - informuje Lisowski.

Mimo wszystko wolę tańszą opcję. Angielskiej herbatki nie piję, zamiast szlafroka z kraju faraonów mam rodzimą piżamę, a z dobrodziejstw oferowanych na statku korzystam razem ze „zwykłymi” pasażerami.

Mieszkam w kabinie w najtańszej opcji. Bez okna. Klaustrofobii nie mam. Lustra (a tych na statku jest wiele) sprawiają, że kabina wydaje się większa niż jest w rzeczywistości. Wersje droższe obejmują kabiny z oknem (12-20 mkw.), kabiny z balkonem (17-26 mkw.) i suity, czyli apartamenty z panoramicznym oknem lub balkonem oraz z sypialnią i częścią wypoczynkową (21-47 mkw.).

Jedna z kabin, na 16. piętrze, czyli tuż pod Yacht Clubem - na statku nie ma 17. decku, bo w kulturze włoskiej „17” jest pechową liczbą - to szczególne miejsce na Divinie. Wnętrze apartamentu Royal o numerze 16007 zaprojektowała bowiem osobiście wspomniana Loren. Włoska gwiazda wybrała kolory, dywan, dodatki.

Stołuję się na 14. i 6. piętrze. Na tym wyższym można się posilać od godz. 6 rano do północy, a nawet dłużej. Wybór - od ciasteczek przez pizze po różnego rodzaju mięsiwa. Na zakąskę na 14. piętrze można wpaść w każdej chwili. W restauracji „Czarny Pstrąg”, na 6. piętrze, obowiązują już stosowne stroje, zwłaszcza podczas kolacji. Garnitury u panów i eleganckie suknie u pań są mile widziane.

Kurczaki doleciały z Polski
Otrzymujemy karty dań, z menu przetłumaczonym na język polski przez szefową naszej wycieczki Katarzynę Jaworską, córkę współwłaścicieli BP Exodus. Wybór - duży. Porcje małe, ale smaczne. Nie brakuje dań rybnych czy krewetek. Raz podano nawet homary.

Na innych pokładach też można coś przekąsić - w restauracjach, barach, kawiarniach, pizzerii. Kelnerzy, a jest ich na statku około 200, troszczą się, abyśmy byli nie tylko najedzeni, ale i mile obsłużeni. O nasze podniebienia dba około 220 kucharzy.

- Na Stefanie Batorym było lepsze wyżywienie - zaskakuje mnie Lisowski. I wyjaśnia: - Ale miał on tylko około 750 pasażerów i około 350-osobową załogę. Łatwiej było więc przygotować im jedzenie. Większy był wybór na przykład ryb.

Dodaje, że na Divinie są niektóre produkty z Polski - np. kurczaki i wieprzowina. A także elementy wyposażenia kuchni, lodówki, niektóre części maszynowni.

Rozrywka? Czas spędzać można nie tylko na basenach, wygrzewając się w słońcu. Ja co wieczór wybieram się na przedstawienia w teatrze Pantheon. Efektowne show - połączenie piosenek, tańca, baletu, akrobatyki, teatru, cyrku - w wykonaniu międzynarodowej grupy budzi aplauz widowni. Spektakle odbywają się dwa razy dziennie, po kolacji. Każdy ma inną tematykę.

Idąc na salę teatralną można przejść przez kasyno. Krupierzy do późnych godzin nocnych czekają na chętnych do gry.

Rozerwać się można także w dyskotece ogólnej i dla nastolatków, przy muzyce na żywo w salach klubowych, w kinie 4D i na świeżym powietrzu, symulatorze F1, salonie gier, pokoju do gry w karty. Rozrywką może być wizyta w sklepach, butikach, centrum sportu, solarium, bibliotece, salonie sztuki, kąciku zabaw dla dzieci, kręgielni, a nawet w sali cygar. Uff, wystarczy... Nie? No to można jeszcze - z czego chętnie korzystam - spacerować po statku, na przykład po pięknym lobby ze schodami wysadzanymi kryształami Swarovskiego. A także posłuchać pianistów, wziąć udział w aukcji obrazów, czy zrobić sobie pamiątkową fotkę, w tym z kapitanem statku, Włochem Francesco Veniero, oczywiście słono płacąc za tę przyjemność.

Gdzie jest mój mąż?

Na Divinie stosowane są różne środki ostrożności. - Atak terrorystyczny na statku byłby wielkim ciosem w ten rodzaj wypoczynku - mówi Lisowski.

Dlatego statek ma swoją ochronę. W specjalnej grupie ochroniarzy, która zajmuje się bezpieczeństwem na statku, są fachowcy z Izraela, kraju uważanego za elitę w tym względzie. Na statku jest dużo kamer. Na pokładzie znajduje się lądowisko dla helikoptera, obsługa statku wie, jak współpracować z FBI. Pasażerowie nie mają wstępu m.in. na mostek kapitański.

Czasami zdarzają się śmieszne historie związane z bezpieczeństwem pasażerów.

- Pewnego dnia żona nie mogła się doczekać na męża, który miał wrócić do kabiny o 10. wieczorem. O północy zgłosiła jego zaginięcie. Szukaliśmy go, między innymi analizując obraz z kamer. Następnego dnia o 10. rano udało się go odnaleźć dzięki stewardom. Był w innej kabinie z inną panią... - opowiada Lisowski.

Centrum medyczne i... kostnica

Mijają kolejne dni na olbrzymim pływającym hotelu. Prawie 4000 pasażerów, ponad 1200 członków załogi z 54 krajów ( jest wśród nich tylko 45 marynarzy, w tym jeden Polak). W gronie turystów ponad połowa to Amerykanie. Z Europy najwięcej jest Niemców, Szwajcarów, sporo Włochów i Francuzów. Z Polski na rejs wybrało się prawie 100 osób.

Na Divinie... nigdy nie urodzi się dziecko, bowiem mogą na niej płynąć kobiety będące maksymalnie w 26. tygodniu ciąży. Na pokładzie nie mogą być również dzieci mające poniżej pół roku. Osoby powyżej 85. roku życia muszą przedłożyć zaświadczenie o stanie swego zdrowia.

Nad zdrowiem uczestników rejsu i załogi czuwa centrum medyczne, na którego czele stoi włoski chirurg. Tworzą go dwaj lekarze i trzy pielęgniarki, mający do dyspozycji gabinety lekarskie, salę zabiegową i osiem pomieszczeń służących za izolatki. Za... kostnicę służy sześć lodówek.

Po powrocie z wycieczki na Kostarykę, dowiaduję się, że jeden z uczestników naszego rejsu, 74-letni Włoch, poczuł się bardzo źle i został odwieziony do szpitala, gdzie zmarł. Żona została z nim. Dla niej rejs kojarzyć się będzie z wielką tragedią, a nie - jak dla mnie i około 4 tysięcy innych pasażerów - z radością i piękną przygodą.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Witajcie w świecie luksusu. Nasz reporter na „Boskim” wycieczkowcu - Gazeta Krakowska

Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska