Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wichury, powodzie, trąby - to armagedon?

Arkadiusz Gołka
Klimat gwałtownie się zmienia. Przez to Polskę nawiedzają coraz częściej żywioły znane z amerykańskich filmów. Mimo to nie ma powodów, by z każdym podmuchem wiatru budzić się w nocy z krzykiem. O ostatnich niszczycielskich zjawiskach atmosferycznych z Michałem Kowalewskim, klimatologiem z Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej, rozmawia Arkadiusz Gołka

Czy trąby powietrzne, którym towarzyszą nawałnice i grad, to w Polsce coś absolutnie nadzwyczajnego?
Choć są to zjawiska rzadkie, groźne i wyglądają bardzo widowiskowo, nie można ich uznać za jakąś sensację. W Polsce w ciągu roku przez cztery lub pięć dni mamy do czynienia z atakami trąb powietrznych. Przy czym w ciągu dnia może dawać się we znaki jedna albo więcej trąb. Szczęśliwie większość z nich nie ma niszczycielskiej siły. Trudno dokładnie oszacować ich liczbę w ciągu jednego ataku.

Dlaczego?Ponieważ są one związane z występowaniem tak zwanych superkomórek burzowych i rozbudowanych chmur comulonimbus, czyli kłębiastych chmur deszczowych. Gdy trąba powietrzna już powstanie, w miejscu styku z ziemią ma zazwyczaj szerokość od 30 do 50 metrów. Przemieszczając się, powoduje zniszczenia na takim właśnie obszarze.
Pokonuje zwykle długość półtora kilometra wzdłuż pasa ziemi i zanika. Jednak po kilku kilometrach zaczyna się kolejny pas zniszczeń. Zachodzi więc niełatwe do odpowiedzi pytanie: czy to szaleje ta sama trąba, która na chwilę oderwała się od lądu i po wzmocnieniu znów się z nim zetknęła, czy już zupełnie nowa?

Nie da się tego jakoś sprawdzić?W Polsce się tego nie praktykuje, bo takie badania wymagają ogromnych nakładów pieniędzy. Tylko w Stanach Zjednoczonych, często gnębionych przez tornada (w uproszczeniu, tak w USA nazywa się trąby powietrzne - przypis red.), wysyła się za nimi specjalne samoloty, które ją śledzą. Tak więc ślad zniszczeń po trąbie przebiega wzdłuż linii. Ale nie ciągłej, tylko przerywanej.

A w jaki sposób w ogóle dochodzi do powstania trąby?
Pod chmurą burzową istnieje lokalny wiatr, skierowany do środka chmury. Powietrze wznosi się do jej środka. Jeśli ruch ten jest odpowiednio szybki i zaistnieje dodatkowy czynnik, który zapoczątkuje ruch wirowy, powstaje samonapędzający się układ, w którym powietrze wiruje z ogromną prędkością. Równocześnie zaś wznosi się on, formując charakterystyczny lej. Ruch wirowy staje się coraz szybszy, a gdy osiągnie prędkość od 100 do 120 metrów na sekundę, zaczyna być niszczący.

Tak więc to, co widzimy, to...Słup liści, trawy, kurzu, piachu i śmieci, które trąba porywa po drodze. Oczywiście, mogą być to też różne przedmioty. Jak wiadomo, czasami bywa, że trąba wciąga do siebie nawet zwierzęta i ludzi. Na szczęście w Polsce takie przypadki zdarzają się bardzo rzadko.

Da się przeżyć takie "burzliwe" spotkanie?Trąba powietrzna może zabić, ale to nie jest jeszcze wyrok śmierci. Dużo zależy od prędkości ruchu powietrza. W środku ofierze szczególnie grozi uderzenie przez zgarnięty po drodze przedmiot. No i fatalnie może skończyć się zerwanie przez trąbę na przykład linii energetycznej.

I jak długo może ona pustoszyć dany teren?Czas życia takiego zjawiska, przy odpowiednio dobrych warunkach pogodowych, liczy się w godzinach.

Czy trąbom zawsze towarzyszy ulewa?
Prawie zawsze. Nie musi się to stać w tym samym momencie, tylko na przykład po godzinie. Taka straszliwa ulewa często powoduje ogromne zniszczenia. Opady deszczu przy tej okazji mogą stanowić nawet 10 procent rocznej sumy opadów w danym miejscu. Jeśli więc najpierw trąba zerwie dach z domu czy stodoły, to deszcz jest w stanie zalać cały dobytek. W dodatku z nieba może też spaść olbrzymi grad.

A czy można przewidywać nadejście takiej trąby?Prognozuje się występowanie superkomórek burzowych z kilkudniowym wyprzedzeniem, czasem większym. Ale już to, czy dany teren nawiedzi trąba powietrzna, można przewidzieć tylko w prognozach ultrakrótkoterminowych. Mówimy tutaj zaledwie o godzinach. Takie analizy robi się głównie na specjalne zamówienia badawcze albo dla lotnisk, bo tam ta wiedza jest bardzo ważna dla bezpieczeństwa lotów. Czyli jest możliwe wykrycie, że istnieje ryzyko zagrożenia ataku trąby. Nigdy jednak nie wiadomo na pewno, czy w końcu ona się pojawi.
Tak samo trudno wskazać dokładną lokalizację, na przykład czy we Wrocławiu trąba przejdzie nad aleją Hallera, ulicą Legnicką, Świdnicką czy Powstańców Śląskich. Chociaż miasta, dzięki swoim wysokim zabudowaniom, z reguły tłumią jej przejście.

Są u nas jakieś obszary szczególnie narażone na takie zjawiska?
Lokalizacja to kwestia przypadku. Każde miejsce w kraju jest w tym samym stopniu zagrożone nadejściem trąby. Mogłoby się wydawać, że regionem mniej bezpiecznym pod tym względem, poprzez bliskość Bałtyku, jest Pomorze. W końcu różnica temperatur między lądem a morzem często prowokuje takie zjawiska. Ale żadne twarde dane statystyczne tego nie potwierdzają. Morze, jako obszar chłodniejszy, wręcz nie sprzyja powstawaniu chmur comulonimbus.
Pewne jest tylko to, że - tak samo, jak duże aglomeracje miejskie - góry są w stanie zahamować wędrówkę trąby.
Ale czy naukowcy znają jakiś sposób, by taką rozszalałą kolumnę wirującego powietrza powstrzymać?
Nie wydaje mi się, żeby istniał taki sposób.

Czyli można już zacząć panikować?
Nic podobnego, nie mamy się czego obawiać. Są w skali roku groźniejsze zjawiska. Więcej osób może stracić zdrowie lub życie przez mróz czy powodzie, o których się aż tak alarmująco nie mówi.

A więc przyjrzyjmy się zagrożeniu zbiorczo. Czy należy spodziewać się u nas częstszych ataków takich gwałtownych zjawisk pogodowych, jak trąby, huragany czy ulewy prowadzące do powodzi?Widać wzrost intensywności działania trąb. Ale w najbliższych latach niekoniecznie wystąpią one częściej, tylko będą silniejsze i ich niszczycielskie przejście potrwa dłużej. Natomiast na pewno w perspektywie lat musimy się liczyć z silnymi wiatrami, zwanymi w mediach huraganami, i powodziami. Zdarzają się one coraz częściej. Ale pamiętajmy, że w przypadku ekstremalnych zjawisk atmosferycznych, w dłuższym przedziale czasu, mówimy tylko o ryzyku wystąpienia, a nie o prognozie.

Tylko że w obliczu oberwania chmury czy porywistego wiatru człowiek jest praktycznie bezbronny. A powodziom można skutecznie zapobiegać.

Tak. Po pierwsze, powodzie można prognozować. Powstają one często przez opady, spowodowane napływem powietrza znad Morza Czarnego. Dzięki rozsądnej polityce gospodarki wodnej, nawet przy bardzo obfitych opadach deszczu nikt nie ucierpi. Można przecież regulować koryta rzek, nie budować na obszarach blisko nich, a w innych miejscach stawiać wały czy tamy. Niestety, w Polsce jesteśmy do tego ciągle bardzo źle przygotowani i niewiele się w tym kierunku działa. Przed nami dziesięciolecia żmudnej pracy, by zabezpieczyć się przed taką katastrofą, jak powódź tysiąclecia sprzed 15 lat.

A na ile można przewidzieć wichurę?
Na dwa tygodnie przed jej nadejściem widać już pierwsze symptomy. Na tej zasadzie, że można się spodziewać wichury, ale nikogo nie powinno zdziwić, jeśli w końcu nic się nie stanie. Pewniejszej oceny można dokonać na pięć dni przed, a zupełnie pewnej - na dwa lub trzy dni. To zależy też od matematycznych modeli, jakich używa się do prognoz. I od tego, czy na końcu zweryfikuje je człowiek. A niestety, różnie z tym bywa.
W telewizji najczęściej słyszy się o potężnych amerykańskich, australijskich czy japońskich huraganach i trąbach, dokonujących wielkich spustoszeń.

Czy siłę takich żywiołów w Polsce można w ogóle z nimi porównywać?
To zależy. Spodziewać można się słabszych huraganów niż te w Stanach Zjednoczonych. W Polsce rekord prędkości wiatru to 56 metrów na sekundę. O huraganie możemy mówić, gdy przekroczy ona 50 metrów na sekundę. A generalnie wiatr staje się niebezpieczny, gdy prędkość niszczenia wiatru przekroczy 25 metrów na sekundę. W dodatku w Polsce występują tak zwane turbiny wiatrowe, na przykład w Wielkopolsce, na Pomorzu czy Mazurach. Natomiast trąby powietrzne są w naszym kraju wyraźnie słabsze niż w Ameryce czy Australii. Trudno jednak określić, jak bardzo. Mają one zazwyczaj siłę 2 w skali Fujity, zaś najwyższa wartość to 5. W 2011 roku przez Polskę przeszły trąby o zbliżonej sile do tych amerykańskich. Zaś w 1931 roku w okolicach Lublina został udokumentowany przypadek, w którym jedna z nich przewróciła nawet cały wagon kolejowy.

Co ogólnie takie gwałtowne zjawiska atmosferyczne mówią nam o klimacie?
Potwierdzają tylko wnioski, do jakich klimatolodzy doszli już kilkanaście lat temu. Wtedy właśnie zmienili tonację, zaczynając mówić o ogólnych światowych zmianach klimatycznych, zamiast o globalnym ociepleniu. To dlatego, że podniesienie temperatury nawet o jeden stopień Celsjusza w atmosferze spowodowało zmianę obiegu energii i cały szereg dalszych konsekwencji. Po prostu - to tak, jakby w kotle gotującej się wody zwiększyć temperaturę. Wszystko wtedy będzie szybciej bulgotać. Trąby powietrzne, huragany, ulewy i powodzie to właśnie przejawy tych zmian klimatycznych. Szczególnie mocno dotyczy to tych części świata, gdzie jest ciepło.

Chcesz mieć w internecie dostęp do najlepszych materiałów Gazety Wrocławskiej? Już dziś zarejestruj się w systemie Piano Media. Rejestrując się teraz, nic nie płacisz! Dowiedz się więcej o systemie Piano (KLIKNIJ)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska