Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wicewojewoda milczał o aferze finansowej w PSL

Marcin Rybak
Rolnicy i politycy demonstrowali w obronie aresztowanego działacza
Rolnicy i politycy demonstrowali w obronie aresztowanego działacza Fot. Paweł Relikowski
Zdzisław Średniawski wiedział o aferze. Twierdzi, że nie dopatrzył się przestępstwa.

Dotarliśmy do akt sprawy wyłudzenia 20 tysięcy złotych z funduszu wyborczego dolnośląskiego PSL. Do sądu trafił akt oskarżenia dwóch osób, którym prokuratura zarzuca oszustwo i poświadczanie nieprawdy w dokumentach. Jednym z oskarżonych jest zięć szefa dolnośląskiego PSL i do niedawna wicemarszałka województwa - Tadeusza Draba.

Jak się okazało, w czerwcu ubiegłego roku o podejrzeniach, że z funduszu wyborczego mogły zostać wyprowadzone pieniądze, dowiedział się wicewojewoda dolnośląski Zdzisław Średniawski, członek władz partii. To nie on jednak zawiadomił prokuraturę. Co więcej - próbował rzecz całą wyjaśniać na własną rękę i uznał, że nie było żadnych nieprawidłowości ani przekrętów.

To dziwne, bo Średniawski widział fakturę, wystawioną przez firmę parkieciarską, zatrudniającą zięcia Draba. Wiedział, że firma mieści się na posesji Draba w podwrocławskich Siedlakowicach.
Wiedział też, że dostała 20 tys. zł, m.in. za urządzenie studia wyborczego. Wiedział też, że żadnego takiego studia w siedzibie wrocławskiego PSL nigdy nie było. Przyznał to na przesłuchaniu w trakcie śledztwa, prowadzonego przez prokuraturę i Centralne Biuro Antykorupcyjne.

Mimo to - jak sam mówił - uznał, że wszystko było w porządku. Działaczom, którzy informowali go o nieprawidłowościach, radził, by sami zgłosili sprawę prokuraturze, jeśli mają jakieś wątpliwości. On ich nie miał. Średniawski zeznał jednak w śledztwie, że był szantażowany przez tych działaczy.
Chodzi o Wojciecha Szydełkę i Stanisława Hamkałę. Mieli domagać się stanowisk w radzie nadzorczej giełdy rolno- spożywczej przy ul. Karmelkowej. Kilka tygodni wcześniej z rady tej zostali odwołani. Obiecywali, że nie ujawnią afery z firmą parkieciarską w zamian za stołki. - Nieprawda - zapewnia Szydełko. - Nie było żadnego szantażu.

To właśnie Szydełko, pod koniec lipca 2008, zawiadomił CBA o aferze z firmą parkieciarską i wyprowadzeniem pieniędzy w kampanii wyborczej.
Na początku sierpnia 2008, gdy nikt w partii nie wiedział jeszcze o doniesieniu Szydełki, wicewojewoda Średniawski prowadził zebranie władz dolnośląskiego PSL. Było poświęcone m.in. aferze z firmą parkieciarską.

Średniawski zeznał w śledztwie, że był szantażowany przez Wojciecha Szydełkę i Stanisława Hamkałę.

Średniawski zaatakował Szydełkę i Hamkałę. W aktach śledztwa jest kopia protokołu z tego zebrania.
"Kolega Zdzisław Średniawski przedstawił krytyczną sytuację w dolnośląskim PSL, którą stwarzają m.in. koledzy Hamkało i Szydełko. Wystawiają na zewnątrz złą ocenę prezesowi Zarządu Wojewódzkiego PSL (czyli Drabowi - przyp. red.), co rodzi bardzo złą sytuację wewnątrz". Autor protokołu zapisał też słowa Stanisława Hamkały o stołkach w radzie nadzorczej.
Ale o próbie szantażu ani działacze PSL, ani wicewojewoda Średniawski nie zawiadomili prokuratury latem ubiegłego roku. Uczynili to dopiero w grudniu ubiegłego roku. Sześć dni wcześniej prokuratura postawiła zarzuty popełnienia przestępstwa zięciowi Tadeusza Draba - Stanisławowi S. Zaś miesiąc temu prokuratura śledztwo w sprawie szantażu umorzyła. Uznała, że nie ma dowodów, by doszło do przestępstwa.

- Dlaczego nie zawiadomił pan prokuratury? Wygląda to tak jakby chciał pan zatuszować aferę z fakturą i firmą parkieciarską - zapytaliśmy wprost wicewojewodę Średniawskiego.
- Takie słowa mnie obrażają - uniósł się wicewojewoda. - Mówiłem osobom, które się do mnie zgłaszały, żeby doniosły o przestępstwie. Nie mam sobie nic do zarzucenia. Wszystko, co miałem do powiedzenia w tej sprawie, zeznałem na przesłuchaniu - uciął.

- Na funkcjonariuszu publicznym ciąży większa odpowiedzialność niż na każdym innym obywatelu - komentuje Jarosław Kurzawa, działacz PSL, były poseł i szef Stowarzyszenia Zero Tolerancji dla Korupcji. - Kilka miesięcy temu wicewojewoda Zdzisław Średniawski spytał mnie, co bym zrobił, gdybym się dowiedział o takiej historii, jak ta z fakturą i firmą parkieciarską. Odpowiedziałem, że gdybym ja był na jego miejscu, nie byłoby takiej afery. A gdyby jednak się zdarzyła, zawiadomiłbym prokuraturę - opowiada Kurzawa.

Co na to wszystko wojewoda Rafał Jurkowlaniec? W środę nie znalazł czasu, by porozmawiać z nami o sprawie swego zastępcy.

Rolnicy i politycy demonstrowali w obronie aresztowanego działacza

Rafał Jurkowlaniec w środę nie znalazł czasu, by porozmawiać z nami o sprawie swego zastępcy.

Kilkudziesięciu działaczy Izb Rolniczych i Polskiego Stronnictwa Ludowego manifestowało wczoraj przed wrocławski sądem w obronie aresztowanego miesiąc temu działacza PSL i byłego szefa Izby Rolniczej Leszka G.

Sąd zajmował się wczoraj zażaleniem obrony na decyzję o aresztowaniu Leszka G. Śledczy - przypomnijmy - zarzucają byłemu dyrektorowi Dolnośląskiej Izby Rolniczej i kandydatowi PSL w wyborach do europarlamentu nadużycie uprawnień. Ma to związek z aferą korupcyjną w Izbie. DIR prowadziła program dla bezrobotnych, finansowany przez Unię Europejską. Leszek G. miał polecać
swoich znajomych, by - w ramach tego programu - dostawali dotacje na rozwój własnej firmy.
- Żaden rolnik nie powinien być zamykany przed żniwami - mówił jeden z uczestników demonstracji, Tadeusz Jakubowski, dyrektor biura PSL we Wrocławiu. Jednak sąd areszt utrzymał w mocy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska