Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W Karpaczu Kolumb i Kopernik się nie pojawią. Smerf nie chce władzy w PO?

Arkadiusz Franas
Jakoś umknęło nam, że Smerfy skończyły 55 lat. I to wszystkie: Papa, Osiłek, Ważniak, Ciamajda, Smerfetka itd. To oczywiście możliwe tylko w bajkach. Tę akurat stworzył belgijski rysownik Peyo, który dokładnie 23 października 1958 roku do swojego serialu komiksowego "Johan & Pir-louit" wprowadził gromadkę niebieskich ludków "wzrostu trzech jabłek", które pełnoletność osiągają w wieku 150 lat.

A te postacie wykreowane przez Peyo przypomniały mi się nie tylko z okazji ich urodzin, ale i też dlatego, że w sobotę w Karpaczu dolnośląski zjazd Platformy Obywatelskiej. Że teraz spróbuję wskazać, kto tam będzie Ważniak, kto Osiłek, a kto Laluś? Nie, to zostawiam Państwu i delegatom na zjazd. Mnie się ta bajka przypomniała, bo część obserwatorów uważa, że drugi raz w historii tej partii wynik głosowania może być nieco zaskakujący. Ja uważam, że nie, ale faktycznie nigdy nie było tak zdecydowanie różnych kandydatur (różnych do pewnego czasu...).

Pierwszy raz zdarzyło się to, gdy struktury PO dopiero powstawały w naszym regionie. Wtedy murowanym kandydatem na szefa był Bogdan Zdrojewski. Mur, ku zaskoczeniu niektórych, zburzył Grzegorz Schetyna.

Smerfy przypomniały mi się z innego powodu. Jakiś czas temu, a był to rok 1990, student polonistyki Jacek Protasiewicz został rzecznikiem wojewody. Miałem to szczęście, że też studiowałem ten kierunek, ale na innym roku niż obecny europoseł i nie mieliśmy żadnej styczności. Żeby było ciekawiej, to jak pamiętam, do urzędu "pociągnął" Protasiewicza... Schetyna. Jeden z wykładowców tak skomentował fakt awansu studenta: "Patrzcie państwo, taki smerf, a już jak wysoko podskoczył".

Panie profesorze, nazwiska oczywiście nie zdradzę, chyba nikt z nas nie przypuszczał, jak wysoko miał jeszcze nieraz podskoczyć. Czy w sobotę mu się uda? Nie mam pojęcia. Ja do końca nawet nie jestem przekonany, czy Jacek Protasiewicz chce tej wygranej, czy tylko na rozkaz Donalda Tuska ma napsuć krwi Schetynie. Wiem jedno: w Karpaczu nie będzie drugiego odkrycia Ameryki, Kolumba tam nie zobaczymy. Lub, używając innego porównania, nie spodziewałbym się przewrotu kopernikańskiego. Choć niewybranie Schetyny na kolejną kadencję będzie miało coś z lekkiego trzęsienia ziemi. Ale ziemia nadal będzie krążyć w swoją stronę, Słońca nikt nie ruszy. Poza tym, bez względu na wynik, wszyscy tam powiedzą: jesteśmy jedną Platformą... i tak dalej, i tak dalej.

Prawdą jest też, że chyba nigdy w dziejach tej partii, ani innej polskiej w czasach nowożytnych, nie było tak emocjonującej kampanii przedwyborczej. Sztaby pod-ziemne, bo nikt za bardzo nie chciał się ujawniać, poza ministrem Stanisławem Huskowskim, co rusz podrzucały różne pomysły, insynuacje czy wręcz oskarżenia. Czekałem tylko, czy nie dostaniemy kompromitującego zdjęcia któregoś z kandydatów. Na szczęście nie dostaliśmy.

A teraz krótki przegląd owych podejrzeń. Na przykład stronnicy Jacka Protasiewicza uważają, że zjazd zwołano w sali 200-osobowej, a ma być 400 delegatów, by panował ścisk i każdy mógł zobaczyć, na kogo głosuje sąsiad. W domyśle: ludzie Grzegorza Schetyny zobaczą, kto jest przeciwko nim. Tylko po co? Bo gdy wygra Schetyna, to będzie usuwał wszystkich, co byli przeciw niemu. Czyli rozumiem, że w PO panuje jednostronna ślepota. Bo ci, co są za Protasiewiczem, nie będą widzieć, kto był za jego kontrkandydatem? No chyba że są tak zaślepieni miłością do europosła, iż kompletnie nic ponadto nie widzą... Czekałem na pogłoski, że w razie wygranej były marszałek Sejmu tych, co nie głosowali na niego, powrzuca do Białego Jaru.

Z kolei poplecznicy Schetyny co rusz chcieli podsyłać listę stanowisk, jakie już zostały podzielone w mieście i województwie między ekipę Jacka Protasiewicza i ludzi jego wspólnika Rafała Dutkiewicza. Włącznie z nazwiskami. Była również możliwość zapoznania się ze spisem tych, którzy na pewno już nie znajdą się na listach wyborczych. Nie trzeba być prorokiem, by taką listę stworzyć. Mogę ją podać bez zastanowienia.

I tutaj dotarliśmy może do kluczowej postaci tej bitwy. Rafał Dutkiewicz nie startuje w tych wyborach. Co więcej, jeszcze nie jest członkiem Platformy i nie wiadomo, czy kiedykolwiek będzie, ale chyba jest w komfortowej sytuacji. Jacek Protasiewicz ogłasza, że chce z prezydentem Wrocławia utworzyć koalicję jeszcze przed przyszłorocznymi wyborami samorządowymi. Grzegorz Schetyna, że nie wyklucza takiej współpracy po wyborach w 2014 roku. Jednym słowem, Rafał Dutkiewicz, niczym chan krymski, z dystansu patrzy, czyje będzie na wierzchu. Chan krymski na przełomie XVI i XVII wieku lawirował między Polską a Moskwą. W "Potopie" Sienkiewicz tak opisuje wybór, jaki podjął podczas wojen ze Szwedami. "Tegoż samego dnia Akbah-Ułan bił czołem królowi, a zarazem wręczył mu listy chanowe, w których ten ostatni powtarzał obietnicę ruszenia w sto tysięcy ordy przeciw Szwedom, byle mu czterdzieści tysięcy talarów z góry wypłacono...". Bo Dutkiewicz wierzy, że PO będzie nadal rządzić w kraju. I tylko z PO może więcej wygrać dla Wrocławia. Nie tylko "czterdzieści tysięcy talarów" dla miasta, a może coś i dla siebie. Czy wygra? Ma szansę, bo PO teraz najbardziej potrzebuje nie Schetyny czy Protasiewicza, a Rafała Dutkiewicza z jego posagiem wartym 139 805 głosów...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska