Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Urząd zakorkował wjazd do Wrocławia

Jerzy Wójcik
Paweł Relikowski/ Gazeta Wrocławska
W ciągu kilku pierwszych miesięcy po uruchomieniu obwodnicy autostradowej liczba samochodów ciężarowych wjeżdżających do Wrocławia zmniejszyła się nawet czterokrotnie. Wydawałoby się, że to doskonała informacja dla kierowców aut osobowych. Skoro nie ma tirów, na wjazdach powinno być więcej miejsca dla aut osobowych. Nie we Wrocławiu.

Magistrat podjął decyzję o skracaniu zielonego światła na wjazdach, by jeszcze bardziej zniechęcić kierowców do jazdy do centrum Wrocławia. Efekt łatwo było przewidzieć. Korki.

Na Karkonoskiej skracano cykl zielonego już dwukrotnie. Dochodzi do sytuacji, że wzdłuż Karkonoskiej stoi sznur aut, a na bocznych: Jeździeckiej i Zwycięskiej, świeci się zielone, ale nikt nie jedzie. Czy taki był plan magistratu?

- Oczywiście, naszym celem nie jest generowanie korków, lecz zniechęcanie kierowców z obcymi rejestracjami do jazdy tranzytem przez Wrocław - tłumaczy Katarzyna Kasprzak z magistratu. - Z naszych obserwacji wynika, że jeszcze w zeszłym roku 32 proc. wszystkich aut jeżdżących al. Karkonoską to były pojazdy w tzw. ruchu lokalnym - z wrocławskimi i podwrocławskimi rejestracjami - dodaje Kasprzak.

Tłumaczy, że w tym roku odsetek takich aut zwiększył się do 45 proc. Jednak urzędnicy nie zamierzają wycofać się z krótkiego zielonego światła na Karkonoskiej i innych wlotach, bo wciąż ponad 50 proc. wjeżdżających aut ma "obce rejestracje".
- Oczywiście, w przyszłości nie wykluczamy zmian, ale na razie trzymamy się przyjętego planu, który przynosi efekty
- twierdzą w urzędzie.

Część kierowców protestuje. - Nie można sugerować się rejestracjami i karać wszystkich kierowców. Choćby dlatego, że część ludzi po prostu musi dojeżdżać spod Wrocławia do pracy w mieście - twierdzi Leszek Migoń ze Świdnicy, który często korzysta z al. Karkonoskiej, jadąc właśnie z "obcą" rejestracją. - Wrocław powinien funkcjonować jak aglomeracja, a nie na siłę wyrzucać kierowców na obwodnicę, mimo że oni nie mają interesu, by nią jechać - dodaje.

Z polityką przyjętą przez magistrat nie zgadzają się także fachowcy zajmujący się zarządzaniem ruchem, wśród nich Ryszard Piasecki, były wicedyrektor Zarządu Dróg i Komunikacji we Wrocławiu. - To widzimisię urzędu, które nie ma nic wspólnego z zasadami projektowania sygnalizacji świetlnej - przyznaje fachowiec. - Jeżeli dochodzi do sytuacji, że na skrzyżowaniach czas nie jest wykorzystany optymalnie, by rozładować ruch, to mamy do czynienia ze złamaniem tych zasad - wyjaśnia.

Piasecki dodaje, że oczywiście z prawnego punktu widzenia nie ma się do czego przyczepić, bo wszystkie tzw. czasy ewakuacji ze skrzyżowania i inne zasady są zachowane. Jednak z punktu widzenia logiki polityka miasta nie ma sensu.
- Powie to każdy doświadczony projektant, który nie jest bezpośrednio związany z magistratem - puentuje Piasecki.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska