Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tygrys, lew i miś to nie są miłe zwierzątka z filmów Walta Disneya. Pamiętajmy o tym

Robert Migdał
Robert Migdał redaktor
Robert Migdał redaktor archiwum Polska Press Grupa
Wchodząc do ogrodu zoologicznego, wchodzimy na terytorium zwierząt. Do ich domu. Jesteśmy ich gośćmi. Powinniśmy zachować szczególną ostrożność, a odwiedzając zoo z dziećmi - mówić im (za każdym razem) o zasadach bezpieczeństwa, jakie powinni wszyscy zachowywać. Warto powtarzać to za każdym razem, bo niektórym ludziom z młodego i bardzo młodego pokolenia wydaje się "że wszystko mogą". A tak nie jest.

Z uśmiechem często traktują tabliczki z napisem: "nie karmić zwierząt". Nie zdają sobie sprawy, jak bardzo to może być niebezpieczne nie tylko dla nich samych, ale i dla zwierząt. Dla ludzi - bo podchodząc za blisko, przekraczając strefę bezpieczeństwa między klatką/wybiegiem a miejscem dla zwiedzającego, są narażeni na atak zwierzęcia - może ich ugryźć, coś odgryźć (pamiętam przypadek z wrocławskiego zoo, gdy gorylica "Perła" odgryzła palec chłopcu, który podszedł zbyt blisko klatki...). Dla zwierząt karmienie przez zwiedzających też jest niebezpieczne. Możemy dać im do zjedzenia coś, co im zaszkodzi: rozchorują się, mogą umrzeć. Karmienie zostawmy więc specjalistom, którzy wiedzą, co danemu gatunkowi zaserwować na obiad, i kiedy.

Warto też przestrzec miłośników selfie, którzy podczas odwiedzin w zoo chcieliby sobie zrobić fotkę z dzikim zwierzęciem, żeby potem ją wrzucić na Facebooka czy Instagrama. Raczej nie warto - to może być ostatnie selfie w życiu...

Będąc w zoo, warto być czujnym, trzymać się wyznaczonych tras i obserwować też zachowania innych zwiedzających, bo głupie wybryki tych innych mogą być zagrożeniem też dla nas - były bowiem z ogrodach zoologicznych takie przypadki, że ktoś chciał otworzyć klatkę z lwem lub tygrysem, wykrzykując przy tym hasła: "Precz z niewolą dzikich zwierząt!".

Zwiedzając zoo (a bywam w nim często), zastanawiam się, czy to zwierzęta są dla nas atrakcją, czy też raczej jest odwrotnie: to dziwaczne zachowania ludzi (podskoki, robienie głupich min, nawoływania, naśladowanie zwierzęcych odgłosów) dają rozrywkę osobnikom zamkniętym w klatce. Chyba to drugie... Przypomina mi się od razu historia z zoo w Rotterdamie. Był tam taki oto przypadek. Jedna ze zwiedzających polubiła goryla: przychodziła do niego zimą, uśmiechała się, siadała przy szybie, nie wiedząc o tym, że wyszczerzenie zębów u goryli jest największą obrazą i... grożeniem mu. Gdy przyszło lato, goryl wyszedł na wybieg, a pani przyszła do niego i znów zaczęła się szczerzyć. Nie wytrzymał: przeskoczył fosę i... kobieta miała prawie 100 ugryzień na ciele. Po prostu chciał jej dać nauczkę. Poskutkowało. Przestała się uśmiechać

Sam byłem świadkiem, kiedy dziecko (pozostawione samopas przez nieodpowiedzialnych rodziców) rzucało w słonia, który wcale się nim nie interesował, kamieniami. Żeby tylko "Dumbo" się do niego odwrócił... Pomijam brak wychowania tego dziecka - warto wiedzieć, że słonie zapamiętują sobie pewne zachowania ludzkie, jak na przykład rzucanie w nie kamieniami. I potrafią to sobie dobrze zakodować, na całe lata: zapamiętują twarz agresora, by nawet po 20 latach rzucić w niego kamieniem. Słodka zemsta...
Warto pamiętać, że bajki fałszują dzieciom obraz zwierząt: Król Lew nie jest słodziakiem do przytulania, a z Tygryskiem nie można "brykać". Rozmawiajmy o tym z dziećmi. Uczmy je.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska