Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Świdnica: 29-latek zmarł w drodze do domu - wracał ze szpitala

Małgorzata Moczulska
zdjęcie ilustracyjne
zdjęcie ilustracyjne Paweł Relikowski
Młody mężczyzna, którego zwłoki znaleziono tydzień temu obok drogi na obrzeżach Świdnicy, kilka godzin wcześniej został wypisany z oddziału ratunkowego świdnickiego szpitala Latawiec.

Prokuratura wszczęła śledztwo w tej sprawie. Śledczy sprawdzają, jak to się stało, że pacjent wyszedł ze szpitala o godzinie 23.55, dlaczego nie był hospitalizowany, mimo że jego stan był bardzo poważny i w końcu czy wypisanie ze szpitala w środku nocy ma związek z jego śmiercią.

- 29-latek zmarł na skutek przyczyn chorobowych - mówi Marek Rusin, prokurator rejonowy w Świdnicy. - Sekcja zwłok jednoznacznie wykazała, że przyczyną zgonu było ostre zapalenie trzustki - tłumaczy. A właśnie z powodu bólu brzucha Artur K. trafił do szpitala.

We wtorek wieczorem jego rodzina wezwała karetkę pogotowia ratunkowego, która odwiozła go na szpitalny oddział ratunkowy w Świdnicy. Z karty wynika, że został przyjęty na oddział o 19.40, a wypisany już po czterech godzinach. Jego zwłoki po godz. 6 rano rano, obok nasypu wiaduktu przy ulicy Esperantystów, zauważył przypadkiem jadący tamtędy kierowca.

W karcie można również przeczytać, że w szpitalu podano mu tylko środki przeciwbólowe. Rodzina całą sytuacją jest wstrząśnięta. Zwłaszcza że, jak powiedziała nam szwagierka zmarłego, lekarze pogotowia sugerowali, że to zapalenie trzustki i jego stan jest bardzo poważny. Rodzina, pakując mu rzeczy do szpitala, nie dała mu nawet ciepłej odzieży. Krewni byli pewni, że pan Artur zostanie w placówce na dłużej.

- W karcie czytamy, że chorego wypisano do domu z zaleceniem bezwzględnego niespożywania alkoholu, a w szpitalu wykonano mu tylko badanie EKG i rentgen - mówi pani Edyta. Przyznaje, że szwagier nadużywał alkoholu. Nie może jednak zrozumieć, jak można było go wypisać w nocy ze szpitala. W dokumentacji nie ma adnotacji o tym, że wypisano go na jego żądanie. - Przecież oni wiedzieli, że on mieszka kilkanaście kilometrów dalej - mówi pani Edyta. - Artur wracał do domu w nocy, było zimno, zaledwie 4 stopnie, padał deszcz. Jak można było go w taka pogodę wypuścić? - pyta kobieta.

Jak udało nam się ustalić, Artur K., mimo że miał problemy z alkoholem, był spokojnym i grzecznym człowiekiem.

- Nie jest nam znany, nigdy nie był też notowany - przyznaje Izabela Basztura z Komisariatu Policji w Żarowie.

Zmarłego, mimo że jego stan był ciężki, wypisano ze szpitala w nocy, o 23.55

Jacek Domejko, dyrektor szpitala Latawiec, nie chce sprawy komentować. - Jest ona bowiem przedmiotem postępowania prokuratorskiego i w tej sytuacji nie może być przedmiotem debaty publicznej ani relacji prasowych - mówi dyrektor.

Jak tłumaczy, dane medyczne pacjentów są informacjami szczególnie chronionymi i nie można ich upubliczniać. - Jednak na podstawie analizowanej dokumentacji chorego i w ocenie personelu medycznego nie doszło do żadnych zaniedbań ze strony pracowników szpitalnego oddziału ratunkowego - przekonuje dyrektor placówki.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska