Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Śląsk – Wisła Kraków 0:2 Wisła lepsza o jednego Carlitosa

Jakub Guder
fot. Paweł Relikowski
Śląsk Wrocław - Wisła Kraków 0:2. "Biała Gwiazda" przerwała passę ośmiu meczów bez porażki na własnym stadionie WKS-u. W sobotni wieczór goście mieli w składzie Carlitosa i wygrali dzięki jego pięknej asyście i bramce z karnego.

Zaledwie jedno zwycięstwo w ośmiu ostatnich meczach ze Śląskiem, tylko dwie wygrane na wyjeździe w tym sezonie i aż 12 straconych bramek w delegacji (najwięcej w lidze). Do tego bez gola strzelonego z rzutu rożnego w rozgrywkach 2017/2018 i uzależnienie od Carlitos – tyle Wisła przed meczem we Wrocławiu. Pozornie zatem kibice WKS-u mogli być spokojni o zainkasowanie trzech punktów w pojedynku z „Białą Gwiazdą”. Okazało się jednak, że liczby i statystyki to jedno, a rzeczywistość co innego. Okazało się bowiem, że drużyna Kiko Ramireza od pierwszego gwizdka Pawła Raczkowskiego poczynała sobie we Wrocławiu całkiem śmiało. Pod jej dyktando upłynęło pierwsze 20-25 minut meczu i przynajmniej dwukrotnie mogła – a nawet powinna - wyjść na prowadzenie. W 10 min z ostrego kąta strzelał Paweł Brożek i zabrakło dosłownie centymetrów, by piłkę do siatki wepchnął Jesus Imaz. Dziesięć minut później Carlitos ograł w szesnastce Igorsa Tarasovsa i uderzył mocno, lecz wprost w dobrze interweniującego Jakuba Wrąbla.

Śląsk odpowiedział szybko uderzeniem Roberta Picha obronionym przez Michała Buchalika, a potem coraz częściej zaczął się przedostawać pod bramkę przeciwników. Bramkarz gości pracy miał jednak niewiele, bo w sumie nie było groźnych strzałów. Gdy już na linii pola karnego dobrze złożył się Sito Riera, to i tak posłał piłkę obok słupka.

Niestety – po przerwie Wisła znów zwarła szeregi, zmobilizowała się i bardzo szubko strzeliła bramkę na 1:0. Przy tym trafieniu największe zasługi mają podający – najpierw Pol Llonch uruchomił świetnie podaniem ze środka pola na skrzydle Carlitosa, a ten zewnętrzną częścią stopy bardzo dobrze dośrodkował do Imaza, który po rękach Wrąbla wepchną piłkę do siatki. Wiślacy perfekcyjnie w tej akcji wykorzystali błędy w ustawieniu obrony WKS-u, która rozpierzchła się po boisku w niewyjaśniony sposób.

Biała Gwiazda się cofnęła, gospodarze niby chcieli szybko wyrównać, a jednak grali bez większego pomysłu na ofensywę, a że w obronie pojawiały się niedociągnięcia, to na 20 min przed końcem goście podwyższyli na 2:0. Mieli rzut rożny, po którym piłka była już daleko od pola karnego, lecz w tym momencie sędzia Raczkowski zagwizdał, że chce skorzystać z systemu wideoweryfikacji VAR. Obejrzał powtórkę i… zagwizdał karnego, a następnie pokazał żółta kartkę Piotrowi Celebanowi. Wydaje się że mimo wszystko słusznie, bo kapitan miejscowych pociągał jednego z rywali za koszulkę. Do piłki podszedł Carlitos i zrobiło się 0:2.

Do końca meczu Śląsk miał jeszcze przynajmniej dwie sytuacje, po których mógł wrócić do gry, lecz najpierw Marcinowi Robakowi rozregulował się celownik, a potem Jakub Kosecki z bliskiej odległości trafił prosto w Buchalika. Drużynie Jana Urbana nie pomogło też w żaden sposób pojawienie się na boisku Kamila Vacka i Łukasza Madeja – obaj byli niewidoczni. Słabszy mecz rozegrał też Arkadiusz Piech, irytował Jakub Kosecki, który albo podejmował złe decyzje, albo nieskutecznie dryblował.
Trzeba przyznać, że Wisła wygrała zasłużenie – można napisać, że była lepsza o Carlitosa. Hiszpan robił tego dnia różnicę, czego najprostszym dowodem są bramka i asysta.

Sobotni mecz obejrzało ponad 21 tys. kibiców. Pierwszy raz zdarzyło się, żeby trzy spotkania Śląska z rzędu we Wrocławiu na nowym stadionie obejrzało ponad 20 tys. widzów. Inną sprawą był poziom dopingu, bo pseudokibice Wisły i Śląska długimi momentami obrzucali się chamskimi przyśpiewkami. Miejscowi odpalili racę i wywiesili sektorówkę z napisem: „Nie dopuście do tego aby ludzie uznali was za niegodnych podania ręki”. To rzecz jasna aluzja do byłej już zgodny fanów obu drużyn. Krakowianie za to podpalili szaliki Śląska i prowokowali przy ogrodzeniu ochronę, która potraktowała ich gaśnicami. Przykre to były obrazki, gdy przypomnieć sobie rok 2012 i wspólną celebrację mistrzostwa Polski Śląska w Krakowie. Jak widać – w futbolu granica między miłością a nienawiścią jest bardzo cienka.

Po meczu wrocławscy fani pokazali już klasę - mimo porażki podziękowali swoim piłkarzom za walkę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska