Śląsk Wrocław – Piast Gliwice 0:0
Sędzia: Paweł Pskit (Łódź). Widzów: 8456
Śląsk: Kelemen, Hołota, Grodzicki, Kokoszka, Pawelec, Kaźmierczak, Stevanović Ż, Patejuk Ż (89. Gavish), Plaku (78. Ostrowski), Mila (60. Cetnarski), Paixao.
Piast: Szumki, Zbozień, Polak, Horvath Ż, Klepczyński, Matras, Murawski b(70. Martinez), Hanzel, Izvolt (43 Cicman), Podgórski, Jurado (83. Rabiola Ż).
Pierwsze 15 min. należało do Piasta. Może nie miał miażdżącej przewagi, ale były chwile, w których piłkarze Stanislava Levego nie potrafili wyjść z własnej połowy. Dwukrotnie interweniować musiał Marian Kelemen, ale zarówno strzał Murawskiego z 2 min, jak i Hanzela z 13 nie mogły zaskoczyć Słowaka.
Śląsk pierwszą naprawdę groźną sytuację stworzył po kwadransie gry. Paixao dostał piłkę na wole pole, ale był bliżej linii bocznej i zdecydował się lekko wrzucić piłkę na długi słupek. W pierwszej chwili wydawało się, że nikt do niej nie dojdzie, ale sprintem zerwał się Patejuk, uderzył głową i Jakub Szumski musiał wykazać się niemałym refleksem by wybić ją na rzut rożny. Tych rożnych było zresztą sporo zarówno z jednej jak i z drugiej strony, ale zagrożenie po nich było niewielkie. Właściwie wszystkie wrzutki Sebastiana Mili były za krótkie i lądowały na głowach stoperów.
Goście powinni wyjść na prowadzenie w 37 min. Katastrofalny błąd w tej sytuacji popełnił Adam Kokoszka, który spokojnie rozgrywając piłkę podał ją do... rywala! Na całe szczęście dla gospodarzy Jurado wybitym snajperem nie jest i Marian Kelemen zdołał obronić jego niemrawe uderzenie.
Całkiem niezła była odpowiedź WKS-u, a właściwie Paixao. Scenariusz był bardzo podobny do większości akcji wrocławian w ostatnim czasie – długa piłka do Portugalczyka i on może coś zrobi. Tym razem nawinął obrońcę raz, drugi podał do będącego w polu karnym Patejuka, ale ten posłał uderzenie Panu Bogu w okno. Po chwili znów obaj wystąpili w podobnych rolach, ale tym razem skrzydłowy nie trafił z trzech metrów. Gdy się zamienili i to Patejuk dogrywał bramka padła, ale Paixao był... na spalonym. Pierwszą połowę zakończył minimalnie niecelną próbą z dystansu Rafał Grodzicki. Początek słaby, ale końcówka tej odsłony mogła dawać nadzieję.
Niestety po wznowieniu gry znów optyczną przewagę mieli gliwiczanie, ale nie licząc strzału Zbozienia, nic poważnego z tego nie wynikało. Obie strony generalnie skupiały się na wzajemnym przeszkadzaniu; mniej na konstruowaniu akcji. Efekt był taki, że widowisko nam się zrobiło nie najlepsze. Pół godziny przed końcem Levy chyba stracił cierpliwość do Mili, który znów był dość bezproduktywnych. Zwyczajnie – cały czas brakowało jego cudownych podań. W jego miejsce wszedł Mateusz Cetnarski. Obraz gry gospodarzy się jednak nie zmienił. Mało tego – to „Piastunka” powinna wyjść na prowadzenie, ale główka Matrasa w 75 min. minimalnie poleciała nad poprzeczką.
Kolejne minuty mijały, wszyscy coraz bardziej marzli, a wrocławianie mieli coraz mniej pomysłu na to, jak pokonać Szumskiego. Młody bramkarz Piasta refleksem musiał wykazać się jeszcze w 86 min, kiedy instynktownie odbił strącenie Paixao. WKS ostatkiem sił próbował jeszcze w doliczonym czasie gry wepchnąć piłkę do bramki. Levy puścił w bój jeszcze Odeda Gavisha. Nic z tego. Gwizdek oznajmiający koniec spotkania wszyscy przyjęli z ulgą. To była ciężka jesień, a zima – z sześcioma meczami bez wygranej w lidze z rzędu – będzie jeszcze cięższa.
Śląsk - Piast na żywo [RELACJA, WYNIK]
Relacja online uruchomi się po kliknięciu na wynik. Wynik meczu uaktualniany będzie na bieżąco
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?