Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Samobójcy z sieci. Kto słaby, ten przegrywa

Małgorzata Moczulska
ilustracja: Maciej Dudzik
Ania i Marek poznali się w sieci. Samotni i nieszczęśliwi, w wirtualnym świecie szukali przyjaciół. Próbowali sobie pomóc, ale nie potrafili. Zdesperowani postanowili, że się zabiją, razem, na drugim końcu Polski. Mieli dużo szczęścia. Uratowali ich dolnośląscy policjanci. O salach samobójców i innych forach zagubionych ludzi pisze Małgorzata Moczulska

Sala samobójców - jeden z setek pokoi na serwerze IMVU, czacie 3D i czymś w rodzaju gry, w której można wcielić się w wirtualną postać i za pomocą stworzonego przez siebie awatara rozmawiać z ludźmi z całego świata.

W środku kilka osób. Ich awatary to ładne, smukłe dziewczy-ny z dużymi oczami i młodzi, pięknie zbudowani mężczyźni w ciemnych okularach. Świat idealny... z pozoru. Za pięknymi awatarami kryją się głównie ludzie nieszczęśliwi, zagubieni, często z zaawansowaną, ale nieleczoną depresją. Łączy ich jedno: mają dość życie i myślą o tym, by je sobie odebrać.

- Długo was szukałam, potrzebuje pomocy. Nienawidzę realnego świata. Nie chcę tam wracać - zaczynam rozmowę. Ukrywam się za awatarem córki znajomej, która na serwerze jest od dwóch lat. Nigdy nie odwiedzała tego pokoju, bo IMVU to dla niej zabawa. Kupuje tu głównie ciuchy i meble dla swojego awatara i jeśli odwiedza pokoje, to te o modzie lub serialach.

Jest jednak na czacie długo, dlatego może swobodnie przemieszczać się między pomieszczeniami a Salą Samobójców. To - jak wyczytałam w komentarzach - pokój tylko dla wybranych... "na sale trzeba zasłużyć, to jest prawdziwa sala... nie ma tu ściemy" .

- Skończyć? Ja w tym roku podcinałam sobie żyły i miałam jedno płukanie żołądka i dalej żyję. W dodatku starzy zaprowadzili mnie do psychiatry. Więc nie jestem dobrym doradcą - odpowiada mi dziewczyna ukrywająca się pod nickiem czarne_alterego. Jej awatar to piękna Mulatka z oczami schowanymi za dużymi okularami, typu ku-jonki.
- Szybko i bezboleśnie? To najlepiej jakieś psychotropy, popite dużą ilością wódki. Szybko zaśniesz i już się nie obudzisz - wtrąca się vikibarcelonaa.

Recepta na odebranie sobie życia
Do rozmowy dołączają inni. W ciągu kilkunastu minut mam na przemian zaproszenie do ich pokoi, bo "razem łatwiej poradzić sobie z życiem", zwierzenia o tym, jakie "życie jest do dupy" i ile bólu i cierpienia zadają inni oraz najróżniejsze recepty na odebranie sobie życia - "szybkie i mało bolesne" - jak reklamują kolejne awatary.

Wychodzę, a raczej uciekam z gry. Spodziewałam się, że nie będzie to rozmowa o pogodzie, ale to, co przeczytałam, poraziło mnie. Pierwsza myśl - bardziej wrażliwi nie dadzą sobie tutaj rady. Zresztą mogłam się tego spodziewać. Szukając informacji o serwerze, natrafiłam na ostrzeżenia, że serwer nie jest dla dzieci, że dużo na nim cwaniaków, którzy mogą ci zrujnować psychikę, w końcu, że część ludzi odwiedza serwer tylko po to, by wulgarnie obrażać innych, by ich prowokować i kpić z nich.

Szukali pomocy, znaleźli...

W takim wirtualnym świecie poznali się 19-letnia Ania i 21-letni Marek, którym życie trzy tygodnie temu uratowali dolnośląscy policjanci. Młodzi ludzie trafili na siebie przypadkiem, na jednym z wielu forów dla ludzi z depresją.

Szybko znaleźli wspólne tematy. Obojgu życie wydawało się beznadziejne i bardzo smut-ne. Zaczęli więc rozmawiać o tym, że może warto je zakończyć. Wspólnie, gdzieś daleko od domu, tak, by nikt ich nie znalazł i nie odwiódł od tego pomysłu. Kiedy policyjny negocjator zapytał ich, kto wpadł na ten desperacki pomysł, zgodnie odpowiedzieli, że to była przemyślana i przegadana przez wiele dni decyzja.

Mimo że pochodzą z województwa lubelskiego, na miejsce swojej ostatniej podróży wybrali Świebodzice. To również był przypadek. Kiedyś usłyszeli o Wałbrzychu, ale miasto wydało im się za duże. Kupując bilet wybrali miejscowość bliżej.

SMS, który uratował życie
W pociągu spędzili 10 godzin i mimo że w ich głowach pojawiały się wątpliwości - nie zrezygnowali. Na szczęście Ania wysłała do swojej koleżanki pożegnalnego SMS-a. Napisała, że jest w Świebodzicach i że zamierza tu popełnić samobójstwo. Ta wiadomość uratowała im życie. Dziewczyna od razu zawiadomiła policję w Lublinie, a tamtejsi mundurowi poprosili o pomoc kolegów ze Świebodzic. Wiedzieli tylko tyle, że młodzi ludzie są gdzieś w mieście i chcą popełnić samobójstwo.

Policjanci od razu rozpoczęli poszukiwania desperatów. Udało im się ich znaleźć po dwóch godzinach i nakłonić, by pojechali z nimi na komisariat. Tam dostali posiłek i pomoc psychologiczną.

Wystarczyła rozmowa?
Rozmowy z psychologiem trwały blisko 20 godzin, ale przyniosły efekt. Następnego dnia oboje stwierdzili, że chcą wracać do domów. Zostali odwiezieni na stację i wsiedli do pociągu. Na stacji docelowej zaopiekowali się nimi rodzice. Oboje są też pod fachową opieką psychologa. Rodzice nastolatki napisali do policjantów list, nie kryjąc, że to mundurowym ich córka zawdzięcza życie.

Doktor Halinę Flisiak-Antonijczuk, specjalistkę psychiatrii dzieci i młodzieży, nie dziwi, że wystarczyła rozmowa, by młodych ludzi odwieźć od desperackiego kroku, by im pokazać, jak wiele mają do stracenie i że nie warto. Zauważa, że widocznie wcześniej nikomu się nie zwierzali, nie mieli nikogo, kto by ich wysłuchał, a w przypadku młodych ludzi często wystarczy impuls, zachęta innej osoby, by być zdecydowanym na to, by odebrać sobie życie.

- Niestety, dzieci i młodzież szukają pomocy w internecie, bo w realnym świecie nie mogą liczyć na bliskich - mówi Flisiak-Antonijczuk. - Rodzice nie rozmawiają z dziećmi . Nie interesują się potrzebami dziecka, jego problemami, często w ogóle nie znają własnego dziecka, a dodatkowo wymagają od niego, by sobie radziło. Przecież my kulturowo mamy już zakodowane, że trzeba by silnym, że chłopaki nie płaczą, a bycie słabym jest jak ułomność - dodaje psychiatra.

Flisiak-Antonijczuk przyzna-je, że dla osób z depresją, słabych i zagubionych internet może być ucieczką od realnego świata, może spowodować, że otworzymy się, wyrzucimy to, co nas boli obcym, bo tak łatwiej. - Ale kiedy natrafimy tam na niewłaściwe osoby, o co nietrudno, może to być bardzo niebezpieczne - podkreśla.

Niebezpieczny czat
- Na takich forach powinny być ostrzeżenia tak jak na lekach, że to może być groźne, że jednostki słabe, bardzo młode, taki wirtualny świat może pociągnąć w dół, może pchnąć do najgorszego - mówi lekarka. Przypomina sobie, że kilka lat temu jej gabinet we Wrocławiu odwiedzały dziewczynki w wie-ku 11, 12 lat, które w ramach buntu okaleczały się. Okazało się, że zachęcają się do tego wzajemnie w internecie, na jakimś forum.

Winą za to, że w internecie aż tłoczno jest od młodych, zagubionych ludzi psychiatra obarcza tylko dorosłych, rodzinę.
- Wiem z doświadczenia, że rodzice młodych ludzi zauważają, że ich dzieci mają depresję dopiero w momencie, kiedy te próbują się zabić. Dopiero po nieudanych próbach samobójczych szukają fachowej pomocy - mówi Flisiak-Antonijczuk. I podkreśla, że jeśli zestawimy dwie dane - fakt, że ze wszystkich badań wynika, iż za kilkanaście lat depresja będzie choroba powszechną, wręcz epidemią, oraz to, że internet stanie się jeszcze bardziej powszechny i przez nikogo niekontrolowany, to należy zacząć się bać, bo liczba samobójstw może drastycznie wzrosnąć.

Już dziś na serwerach można znaleźć mnóstwo forów, na których ludzie rozmawiają o samobójstwie. Wpisując w wyszukiwarkę Google frazę "jak popełnić samobójstwo" znajdziemy dziesiątki stron i setki odpowiedzi na to pytanie. Odpowiedzi różnych. Część osób próbuje rozmawiać i odwieść od tego zamiaru, inni szydzą z pytających w niewybredny, często poniżający sposób. Są w końcu i tacy, który udzielają im szczegółowych instrukcji, wręcz zachęcają.

Tylko ci ostatni teoretycznie mogą zostać ukarani. Nakłanianie do popełnienia samobójstwa jest niezgodne z prawem, grozi za to do 5 lat więzienia. Ale udowodnienie komuś winy jest trudne. Zdarza się jednak, że takie sprawy kończą się w sądzie.

Zabij się i udowodnij, że mnie kochasz
Kilka lat temu Prokuratura Rejonowa w Ząbkowicach Śląskich o nakłanianie do samobójstwa oskarżyła 24-letniego studenta. Jego ofiarą była Marta, 16-letnia wtedy gimnazjalistka.

Poznali się w sieci, na jednym z internetowych forów. Zaczęli rozmawiać. Świetnie się rozumieli, mieli podobne poczucie humoru. Kiedy okazało się, że mieszkają niedaleko siebie, postanowili się spotkać.

Przez kilka kolejnych tygodni rozmawiali ze sobą na czacie. Marta zakochała się w mężczyźnie. Nie widziała, że nią manipuluje, że wykorzystuje jej młody wiek i naiwność.

Podczas kolejnego spotkania w realu 24-latek najpierw poczęstował dziewczynę piwem, a potem stłukł butelkę, wziął do ręki szkło i kazał jej udowodnić mu, że go kocha. Tłumaczył nawet, w którym miejscu ma przeciąć sobie żyły i jak to zrobić, by szybko się wykrwawić.

Podczas przesłuchania dziewczyna przyznała, że bała się, ale jeszcze bardziej bała się, że go straci, kiedy mu nie udowodni swojej miłości.

Dlatego zacisnęła zęby i przecięła sobie nadgarstek. Zaczęła krwawić, na chwilę straciła przytomność. Gdy ją odzyskała, jej chłopak beztrosko przy niej siedział i pił kolejne piwo. Nie zarobiło na nim wrażenia ani to, że zemdlała, ani jej zakrwawiona ręka czy w końcu fakt, że dziewczyna słaniała się na nogach.

Na szczęście w parku zjawili się policjanci. Marta trafiła do szpitala, a mężczyzna został zatrzymany. Sąd skazał go na dwa lata więzienia w zawieszeniu na cztery.

Internet nie jest dla słabych...
"Nie chcieliśmy takiego zakończenia, chcieliśmy żyć, ale ten świat nie ma miłości, ten świat umiera, ten świat na nas nie zasłużył. Dlatego musimy odejść. Nasza historia już została opowiedziana, my odchodzimy, a wy zostaniecie. Zabijacie się powoli, sami o tym nie wiedząc, to wy jesteście salą samobójców" to list, który czyta Sylwia w "Sali samobójców" głośnym, polskim filmie w reżyserii Jana Komasy.

Dziewczyna staje się w wirtualnym świecie najlepszym przyjacielem Dominika, zagubionego chłopaka, dla którego rodzice nie mają czasu i który dla kolegów stał się pośmiewiskiem. Mówi mu, że jest wolna, niczego nie potrzebuje i czeka na śmierć. Dominik dzięki tym rozmowom ucieka przed problemami. Tyle że Sylwia mówi o jednym i jedno planuje - chce się zabić. Dominik mimo ostrzeżeń innych awa-tarów, że Sylwia to silny charakter i manipuluje ludźmi, ufa jej bezgranicznie. Postanawia odej-ść razem z nią. Popełnia samobójstwo. Tylko on...

W internecie ci bardziej wrażliwi nie dadzą rady

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska