Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rejestr pedofilów i księża skazani za seksualne wykorzystywanie dzieci. Dlaczego ich w nim nie ma?

Marcin Rybak
Marcin Rybak
Paweł Relikowski
Dlaczego skazany przez wrocławski sąd ksiądz – pedofil Paweł K. nie trafił do publicznie dostępnego w sieci rejestru sprawców przestępstw seksualnych? Bo tak wynika z przepisów ustawy, która rejestr ten utworzyła. Co więcej, w publicznie dostępnym „rejestrze pedofilów” niemal w ogóle nie ma pedofilów rozumianych, jako osoby skazane za seksualne wykorzystywanie dzieci. Znajdą się w nim jedynie pedofile recydywiści. Ale skazani po 1 października 2017 roku.

Wróciła debata o publicznym rejestrze pedofilów i braku w nim księży skazanych za seksualne wykorzystywanie a nawet gwałcenie dzieci. Przypomniano, przy tej okazji, wrocławski proces księdza Pawła K. Jak to się stało, że on i inni skazani duchowni nie znaleźli się w rejestrze pedofilów? W styczniu w magazynie Gazety Wrocławskiej, w jej wydaniu papierowym, wyjaśniliśmy to bardzo szczegółowo. Odpowiadając na interpelację złożoną w tej sprawie przez posłów Nowoczesnej.

Dziś przypominamy ten tekst w interenecie. Z jednym istotnym uzupełnieniem na końcu.

Wybuchła awantura o brak księży pedofilów w publicznym rejestrze sprawców przestępstw seksualnych. Posłowie Nowoczesnej złożyli w tej sprawie interpelację do ministra sprawiedliwości. Odpowiadamy na tę interpelację. Nie czekając na resort.

Chociaż to trochę wstyd, bo posłowie Nowoczesnej uczestniczyli w pracach nad ustawą, na mocy której wspomniany rejestr powstał. I pojawił się w internecie 1 stycznia 2018 roku. Odpowiedź na ich pytania znajduje się w treści ustawy. Przejrzeliśmy stenogramy z posiedzeń sejmowej Komisji Sprawiedliwości i Praw Człowieka. Kwestie, z których dziś wynikają pytania interpelacji, nie budziły wówczas żadnych kontrowersji.

Nie trafiliśmy na poprawki, które mogłyby spowodować, że „księża pedofile” i inni skazani za wykorzystywanie dzieci (artykuł 200 kodeksu karnego) w rejestrze by się pojawili. Też mamy wątpliwości, i to nie tylko w tej kwestii.

Oto nasza odpowiedź na interpelację.

Czy prawdą jest, że w Rejestrze Publicznym Sprawców Przestępstw na Tle Seksualnym nie znajdują się dane duchownych prawomocnie skazanych za przestępstwa na tle seksualnym popełnione wobec osób nieletnich?

Tak, to prawda. Jeśli wierzyć organizacji pozarządowej wyspecjalizowanej w tej kwestii. Oby się nigdy nie pojawili. Bo oznaczałoby to, że któryś duchowny (lub były duchowny) dopuścił się gwałtu na nieletnim, który miał mniej niż 15 lat. Ewentualnie uczestniczył w gwałcie zbiorowym lub gwałcie ze szczególnym okrucieństwem. W tych dwóch ostatnich
przypadkach wiek ofiary nie ma znaczenia.

Tylko takie osoby trafiły do rejestru, o który pytają posłowie w interpelacji. Tak wynika z przepisów. Nam też wydaje się dziwne, że do rejestru zwanego potocznie „rejestrem pedofilów” nie wpisano skazanych za seksualne wykorzystywanie dzieci. Ale w komisji sejmowej nie było o tym mowy.

Jeśli tak, jakie było uzasadnienie dla nieumieszczenia tych duchownych w Rejestrze Publicznym Sprawców Przestępstw na Tle Seksualnym?

A nie rozmawialiście Państwo o tym, pracując nad ustawą? Uchwalona w 2016 roku tworzy rejestr składający się z dwóch części. Publicznej i takiej, do której dostęp jest ograniczony. Mogą, a nawet muszą tam zaglądać policja, tajne służby, samorządy czy pracodawcy zatrudniający osoby do pracy z nieletnimi.

Zgodnie z przepisami ustawy do rejestru (jego jawnej i tajnej części) trafić można na dwa sposoby. Zależnie od tego, kiedy sprawca został skazany: czy przed wejściem w życie ustawy (1 października 2017 r.), czy po. Na razie wpisano wyłącznie osoby z pierwszej grupy. Ustawa wymienia przestępstwa, których sprawców – skazanych przed październikiem 2017 roku – wpisuje się do obydwu rejestrów. Są to sprawcy sześciu rodzajów przestępstw. Nie ma wśród nich osób skazanych za współżycie z nieletnim poniżej 15. roku życia ani za doprowadzenie dziecka do „poddania się innej czynności seksualnej” (art. 200 kodeksu karnego z 1997 roku i art. 176 kodeksu karnego z 1969 r.). Te przestępstwa najczęściej popełniają osoby nazywane „pedofilami”. Wśród nich „księża pedofile”.

Są za to w rejestrze sprawcy: gwałtów na nieletnim poniżej 18. roku życia, gwałtów na nieletnim poniżej 15. roku życia, gwałtów zbiorowych i ze szczególnym okrucieństwem. Koniec. Z tego zbioru do rejestru publicznego, dostępnego w internecie dla wszystkich, wpisano sprawców gwałtów na nieletnich, jeśli ofiara miała mniej niż 15 lat, gwałtów zbiorowych i ze szczególnym okrucieństwem.

W kontekście „rejestru pedofilów” media opisywały sprawę księdza Romana B. Nie ma go – informowano – w rejestrze, choć zgwałcił 13–latkę. Sprawdziliśmy. Ksiądz Roman został skazany za seksualne wykorzystywanie owej 13-latki. Czyli za przestępstwo, którego sprawców, skazanych przed 1 października 2017 r., w ogóle do rejestru się nie wpisuje. Zarzutu
gwałtu nie było. Znany z Wrocławia ksiądz Paweł K. najpewniej trafił do rejestru, ale do części z ograniczonym dostępem. Bo został skazany m.in. za gwałt na nieletnim chłopcu. Ale chłopiec miał więcej niż 15 lat, dlatego nie ma księdza w części jawnej.

Jeżeli dane prawomocnie skazanych duchownych zostały umieszczone w części Rejestru Sprawców Przestępstw na Tle Seksualnym z dostępem ograniczonym, jakie było uzasadnienie dla tej decyzji? Kto i według jakich kryteriów podjął taką decyzję?

Tak jak już pisaliśmy – do części z dostępem ograniczonym trafili tylko ci, którzy byli skazywani za gwałt na nieletnim (od 15. do 18. roku życia). Innych – niezależnie, czy to duchowni, nauczyciele czy ktokolwiek w rejestrze nie ma. W trakcie prac nad ustawą pojawił się problem, czy w ogóle wpisywać do rejestru osoby skazane przed jej wejściem w życie. Prawo nie działa wstecz – argumentowano. To dodatkowa kara dla nich. Ostatecznie przeważył pogląd, że wszystko jest prawnie w porządku.

Zdecydowano jednak o stworzeniu rejestru skazanych wyłącznie za opisane wyżej sześć kategorii przestępstw. Zupełnie inaczej będzie wyglądać wpisywanie do rejestru osób skazanych po 1 października 2017 roku. W części niejawnej
pojawią się sprawcy niemal wszystkich przestępstw na tle seksualnym, czyli też sprawcy seksualnego wykorzystywania
nieletnich. Do części jawnej – oprócz sprawców gwałtów na nieletnich (młodszych niż 15 lat), gwałtów zbiorowych i gwałtów ze szczególnym okrucieństwem – trafią też pedofile recydywiści. Czyli osoby już wcześniej skazywane za przestępstwa seksualne z nieletnim jako pokrzywdzonym, które odsiedziały co najmniej pół roku w więzieniu. Skazane ponownie.

Czy i dlaczego kategoryzacja została przeprowadzona według grupy społecznej czy wykonywanego zawodu?

Nie było żadnej kategoryzacji według zawodu czy grupy społecznej. Jedynym kryterium, w oparciu o które trafia się do rejestru, jest paragraf, z którego sprawca został skazany. Pomocniczo – w niektórych przypadkach – kryterium jest wiek ofiary. Przykład: gwałt na nieletnim młodszym niż 15 lat – rejestr jawny. Gwałt na nieletnim młodszym niż 18 lat – tajny.

Efekt? Czasem w rejestrze pojawiają się osoby przypadkowe, których brak niczego złego owemu rejestrowi by nie zrobił. Przykład? Uczestnicy gwałtu zbiorowego na dorosłej kobiecie, który wydarzył się podczas alkoholowej libacji. Wśród sprawców były dwie kobiety. W tym jedna, wobec której sąd zastosował nadzwyczajne złagodzenie kary, bo „pojednała się z ofiarą i starała się jej pomóc albo wynagrodzić cierpienia. Dziś ta kobieta ma łatkę „pedofilki”.

Nie chcemy umniejszać cierpień ofiary tej zbrodni. Ale jeśli są sprawcy takich przestępstw, a nie ma osób wykorzystujących seksualnie dzieci, to możemy mieć wątpliwości, jaki jest cel owego rejestru. Czyż nie chodziło o to, by „ludzie mieli prawo wiedzieć”? O to, żeby ostrzec przed przestępcami, którzy mogą być niebezpieczni dla dzieci właśnie? Posłowie wytłumaczyliby nam, że w rejestrze znajdą się recydywiści, bo oni są najgroźniejsi.

Zaraz po uruchomieniu rejestru media podały informację, że mieszkańcy miejscowości w Małopolsce znaleźli „pedofila”, będącego pracownikiem miejscowego domu kultury. Potem się okazało, że był konserwatorem. „Rejestr spełnił swoją funkcję” – cieszyli się politycy. Ale ta historia pokazuje, jak „rejestr sprawców” może namieszać ludziom w głowach. Zaraz po ujawnieniu, że odnaleziono „pedofila w domu kultury”, dziennikarze dotarli do informacji na temat przestępstwa, za które trafił do rejestru jawnego. Mężczyzna popełnił je w 1990 roku. Ofiarami były dwie kobiety. Miały 20 i 25 lat. Jedna była zgwałcona „ze szczególnym okrucieństwem”. Druga dodatkowo miała być ofiarą rozboju. Tylko taka informacja znalazła się w rejestrze. Czyli nie pedofil. A w dodatku skazany 27 lat temu.

Ale – jak ustaliliśmy – ten sam mężczyzna był karany jeszcze dwa razy. W tym raz za zgwałcenie 13-latki. Do przestępstwa doszło w 1994 roku. Mężczyzna skończył odsiadywać wyrok w 2003 roku. Ale na temat tej sprawy informacji w jawnym rejestrze nie ma. Jest tylko ta z gwałtami na 20-latce i 25-latce. Jak to możliwe, żeby w „rejestrze pedofilów” nie było informacji o wyroku za gwałt na trzynastoletniej dziewczynce? Bo jedynym istotnym kryterium, jak już pisaliśmy, są paragrafy. Kodeks karny obowiązujący w 1994 roku nie rozróżniał gwałtu na nieletnim (poniżej 15. roku życia) od gwałtu na osobie dorosłej. To było to samo przestępstwo – artykuł 168 paragraf 1 . A w myśl ustawy o rejestrze osoba skazana za takie przestępstwo trafia do rejestru niejawnego.

Wystarczyłoby, żeby to sądy, w oparciu o ogólniejsze ustawowe kryteria, decydowały o tym, kogo wpisać do rejestru, do którego, a kogo nie wpisywać. Ale jak łatwo zauważyć, rządzący nie mają zaufania do sądownictwa. – „Proszę państwa, pierwsza sprawa jest taka, że nie możemy ciągle mówić w ten sposób, że to będą rozstrzygać sądy, bo wiadomo, jakie mamy sądy. Czy to się komuś podoba czy nie, to tak to wygląda” – to słowa, jakie wypowiedział poseł Jerzy Jachnik z klubu Kukiz 15 w czasie obrad sejmowej komisji. Ustawa jest skutkiem takiego sposobu myślenia. Sądy muszą wpisać do rejestru każdego, o kim mówi ustawa. I tylko w wyjątkowych wypadkach mogą go z rejestru wykluczyć. Z rejestru jawnego można być wykreślonym tylko z jednego powodu: dobro nieletniej ofiary.

Dodajmy, że osoby wpisane do rejestru miały dwa miesiące na złożenie wniosku o ich wykreślenie z rejestru. Wrocławski Sąd Okręgowy tak zinterpretował przepisy ustawy, że wykreślał wszystkich, którzy się zgłosili a którzy byli skazani przed wejściem w życie ustawy. Uznał bowiem – analizując jej zapisy – że takich osób w ogóle nie należy wpisywać. Bo inna interpretacja ustawy byłaby niezgodna z konstytucją.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska