Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Porwali ją dla okupu, czy kłamie, by nie oddawać pieniędzy? Obrona: Anna to wyrachowana kłamczucha

Marcin Rybak
Marcin Rybak
Tomasz Hołod
Ośmiu lat więzienia żąda wrocławska prokuratura dla mężczyzny oskarżonego o uprowadzenie dla okupu swojej byłej dziewczyny. Miała być – to wersja oskarżenia – straszona, że jak jej siostra nie zapłaci 20 tysięcy złotych to porywacze ją zabiją, zakopią w czarnym worku, a w najlepszej sytuacji sprzedadzą do domu publicznego w Niemczech. Obrona przekonuje, że nie ma mowy o porwaniu. Dziewczyna okradła rodziców oskarżonego. Sama wymyśliła to fikcyjne porwanie, żeby wyłudzić od siostry pieniądze na zwrot skradzionej gotówki.

Do porwania dojść miało wiosną 2015 roku. Dziś we wrocławskim Sądzie Okręgowym zakończył się proces w tej sprawie. Wyrok sąd ogłosi we wtorek.

Według oskarżenia 24-letnia Anna M. jest wiarygodna, gdy opowiada o porwaniu i o tym jak ją traktowano. Orzekł o tym biegły psycholog po wielogodzinnych sesjach z Anną M. Rozpoznał u niej stres pourazowy. Kobieta ma ciągle wracać myślami do tego, co wydarzyło się wiosną 2015 roku. Dramatyczne wydarzenia śnią jej się po nocach. Według obrony Anna to wyrachowana kłamczucha. Która na pokaz potrafi zrobić z siebie zalaną łzami ofiarę oprawców.

Założyli worek na głowę?
Wszystko zaczęło się 27 marca 2015 roku. Wtedy to Grzegorz S. - były chłopak Anny – z kolegą Sławkiem i przypadkowo poznanym Pawłem pojawili się w podwrocławskim Rożnowie. Tu mieszka Anna z rodziną. Chłopak zadzwonił do niej i poprosił żeby przyszła na przystanek autobusowy. Tu – w wersji dziewczyny – założono jej na głowę worek wrzucono do auta i zawieziono do mieszkania na ul. Struga na wrocławskim Kleczkowie. Worek na głowę? Żeby przeprowadzić ją 10 metrów do samochodu? Powątpiewa jeden z obrońców. To nielogiczne.

Co było dalej? Mieszkanie na Struga. Według Anny tu byli z nią Grzegorz – były chłopak - i jego kolega Sławek. Paweł był tylko kierowcą, którego porywacze spotkali na osiedlu i poprosili, by podwiózł ich po dziewczynę na wieś.

Już w mieszkaniu miała być związana jakimś kablem. Pokazywano jej czarny worek i taśmę. Miała być – według wersji oskarżenia – straszona, że w tym worku ją zakopią. Były telefony do siostry z groźbami i żądaniem okupu. Wreszcie nagrywanie „oświadczeń” zakładniczki na kamerę w telefonie komórkowym. Miała się „dobrowolnie” przyznawać do kradzieży gotówki z domu rodziców Grzegorza S.

TU PRZECZYTASZ o początku procesu w tej sprawie

CZYTAJ DALEJ: Anna M. niewiarygodna? Obrona: Wcześniej też kłamała

Jak gang Olsena
Zdaniem oskarżenia na kradzież pieniędzy rodzinie Grzegorza S. nie ma żadnych dowodów. Zawiadomienie w tej sprawie wpłynęło dopiero po zatrzymaniu Grzegorza i uwolnieniu Anny M. przez policjantów. Prokuratura dwukrotnie umorzyła śledztwo w sprawie kradzieży. Teraz w sądzie jest prywatny akt oskarżenia złożony przeciwko Annie M. przez okradzioną rodzinę Grzegorza S.

Obrona zasypała sąd argumentami na to, że cała historia w wersji oskarżenia jest niewiarygodna i absurdalna. Przykład? Siostra miała wpłacić okup na konto bankowe Anny M. Ale Anna nie ma konta w banku. To jak wpłacić okup? Pytali obrońcy. Porównując całą sprawę do „Gangu Olsena” - znanej serii duńskich filmów o wyjątkowo nieudolnych przestępcach. Poza tym Anna M. - w wersji obrony – jest wyjątkowo niewiarygodna w tym co mówi. Podawali przykład innego jej byłego chłopaka, którego próbowała fałszywie oskarżyć o pobicie. Przywoływali zeznania kobiety, która zatrudniła Annę i którą dziewczyna zaczęła okradać.

Dwa telefony komórkowe w staniku
Wreszcie – w wersji obrony – w mieszkaniu na Struga nic złego się nie działo. W końcu Anna i jej „oprawcy” razem palili marihuanę. W wersji oskarżenia marihuana była po to, żeby – przerażona całą sytuacją dziewczyna - uspokoiła się. Konto w banku? W wersji prokuratury porwana opowiadała przetrzymującym ją mężczyznom, że ma konto.

Dzień po zdarzeniach na przystanku w Rożnowie policjanci z CBŚP – zaalarmowani przez siostrę Anny - uwolnili zakładniczkę. Jak to wyglądało? To też jeden z argumentów obrony. Nie była to akcja uzbrojonych po zęby antyterrorystów. Policjanci kryminalni weszli do mieszkania. Dwaj mężczyźni i Anna mieli właśnie wychodzić. Ona miała ukryte w staniku dwa telefony komórkowe.

Obrona chce uniewinnienia
Dla Sławomira K. - wspólnika w porwaniu – oskarżenie też domaga się ośmiu lat więzienia. Paweł O. - przypadkowo spotkany kierowca samochodu – miałby być potraktowany „łagodniej” - czyli pięć lat więzienia w zawieszeniu na osiem lat. Obrońcy Grzegorza i Sławomira domagają się uniewinnienia. Ewentualnie uznania, że nie było to porwanie dla okupu a inne – znacznie łagodniej karane przestępstwo – czyli windykacja długu z użyciem przemocy.

Obrona Pawła O. chce uniewinnienia. Chłopak został w tę historię wplątany. Nie wiedział, że jedzie na porwanie. Dopiero po drodze się zorientował. Był tak przerażony, że nie zrobił nic by pomóc. Dla oskarżenia to dowód, że zaakceptował plan porywaczy. Dla obrony to dowód tylko na to, że chłopak się bał.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska