Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Porto - Braga. Jak w filmie, kiedy mali próbują pokonać wielkich

Mariusz Wiśniewski
Pierwszy raz w historii piłkarskich europejskich pucharów w finale spotkają się dwie portugalskie drużyny. W środę o godz. 20.45 (transmisja w TV 4 i Polsat Sport) naprzeciw siebie w finale Ligi Europy na stadionie w Dublinie wybiegną zespoły FC Porto i Sportingu Braga.

Zdecydowanym faworytem są ci pierwsi, dla których będzie to już trzeci europejski finał w ciągu ostatnich ośmiu lat. Popularne Smoki w 2003 roku zdobyły Puchar UEFA (dzisiejsza Liga Europy), a rok później wygrały Ligę Mistrzów. Klub, z którego niemal po każdym sezonie odchodzą najlepsi zawodnicy do ligi hiszpańskiej, śmiało można uznać za pewnego rodzaju fenomen.

Ale fenomenem jest też Braga. Zespół budowany za jeszcze mniejsze pieniądze w drodze do finału zdołał wyeliminować takie zespoły, jak Liverpool FC, Dynamo Kijów, a w pófinale lokalnego rywala Benficę Lizbona. Z Bragą w 1/16 finału rywalizował Lech Poznań. Mistrzowie Polski wygrali na własnym stadionie 1:0, ale w rewanżu polegli 0:2 i to Portugalczycy cieszyli się z awansu. Wówczas porażkę Lecha wszyscy rozpatrywali w kategoriach klęski. Teraz okazuje się, że zespół z Poznania przegrał nie z byle kim.

- To mecz mojego życia - przyznaje trener Bragi Domingos Paciencia. - Mam nadzieję, że kibice będą po naszej stronie. To tak jak w filmach, kiedy mali bohaterowie próbują pokonać tych większych. Z reguły widownia staje wtedy po stronie tych słabszych - dodaje szkoleniowiec, który w przeszłości sam grał w Porto.

Nawet jednak z kibicami po swojej stronie Bradze będzie niesłychanie trudno powstrzymać Porto, które w tym sezonie w lidze sięgnęło po mistrzostwo, nie przegrywając ani jednego meczu. W Lidze Europy Smoki również spisywały się rewelacyjnie. W pófinale już po pierwszym meczu, kiedy Porto rozbiło hiszpański Villarreal 5:1, było jasne, kto zagra w Dublinie. W ćwierćfinale ofiarą Smoków padł Spartak Moskwa, któremu sam Falcao zaaplikował cztery gole. Brazylijczyk jest odkryciem sezonu. W tym sezonie w europejskich rozgrywkach zdobył już 17 goli, co jest najlepszym wynikiem w historii tych rozgrywek (Puchar UEFA i Liga Europy).

Chciałbym, aby wygrało Porto. Może 3:1?
Przemysław Kaźmierczak (aktualnie piłkarz Śląska Wrocław, a kiedyś FC Porto):

Chciałbym, aby wygrało Porto, bo mimo iż już tam nie gram, cały czas mu kibicuję. Wydaje mi się, że ma lepszy zespół i jest faworytem. Ale nie można też lekceważyć Bragi. Za małe pieniądze udało im się zbudować naprawdę bardzo silną drużynę. I to nie jest przypadek, bo już kolejny sezon Braga pokazuje się z dobrej strony. Proszę zwrócić uwagę, kogo w drodze do finału pokonali. Udało im się wyeliminować między innymi Liverpool, a w półfinale pokonali Banficę Lizbona. To nie jest przypadek, że są w finale. Tak czy inaczej puchar trafi do Portugalii i się z tego cieszę, bo za niewielkie pieniądze w porównaniu z tym, co jest w innych ligach, robią wyniki. FC Porto co sezon sprzedaje swoich najlepszych zawodników na przykład do ligi hiszpańskiej, a w ich miejsce znajduje następnych, którzy okazują się godnymi następcami. To zasługa doskonale zorganizowanego scautingu. Potrafią wyszukiwać piłkarzy, za których nie muszą płacić wiele, a po kilku latach sprzedają ich za ogromne miliony.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska