Bezpartyjnych po raz kolejny zaatakował lubuski senator Wadim Tyszkiewicz, który nie przebierając w słowach, skrytykował samodzielny start samorządowców.
„Uwaga, tak jak zapowiadałem, powstała V Kolumna PiS. To ci sami, co wypuścili dżina z butelki, czyli Kukiza i zawarli koalicję z PiS na Dolnym Śląsku. Pod szyldem „Bezpartyjni i Samorządowcy” rozbijają Pakt Senacki wszystkich ugrupowań opozycyjnych.” – grzmiał w mediach społecznościowych i wskazywał winnych rozłamu.
„Kaczyński znalazł usłużnych idiotów w osobach prezydenta Lubina Raczyńskiego i dezertera z PO, marszałka BS. Przybylskiego. Było jasne powiedziane w Pakcie Senackim, kto nie z nami, ten z PiSem. Stało się to co zapowiadałem.” – pisał wyraźnie pobudzony Tyszkiewicz.
W dyskusję z senatorem wdał się Bohdan Stawiski, działacz Bezpartyjnych i dyrektor Wydziału Komunikacji Społecznej Urzędu Marszałkowskiego Województwa Dolnośląskiego. Jego odpowiedź z pewnością nie uspokoiła krewkiego polityka.
- Konstytucja Panie Senatorze… Dajmy Polakom swobodę wyboru. Niech się pan wolności nie boi. Z wolności trzeba korzystać, inaczej znajdziemy się na Białorusi – odpowiadał samorządowiec.
Do dyskusji włączył się Dariusz Kacprzak, zastępca burmistrza warszawskiej dzielnicy Praga – Północ.
- W imię demokracji nie można ograniczać demokracji, w tym możliwości startu w wyborach. Traktuje pan demokrację jak listek figowy służący próbie pseudo moralnego wyeliminowania innych bloków ze startu w wyborach do senatu, niż pana blok – odpowiadał Tyszkiewiczowi burmistrz.
- Polaryzacja i działanie na dwa duże bloki to prosta droga do powtórzenia rozstrzygnięć z poprzednich wyborów – dodawał Krzysztof Gajowniczek.
Rozbicie duopolu PO – PiS, to jedno z przewodnich haseł Bezpartyjnych, ale nie odżegnują się od współpracy z nikim. Na Dolnym Śląsku tworzą koalicję z Prawem i Sprawiedliwością, a w Lubuskiem z Platformą Obywatelską.
- To co jest ciekawe dla wyborcy, to kandydaci i program – komentuje deklaracje Bezpartyjnych Mirosława Stachowiak – Różecka (PiS) – chodzi o o to, żebyśmy w kampanii do parlamentu dyskutowali o pomysłach na Polskę. Żeby ta dyskusja była jak najbardziej merytoryczna – mówi posłanka i dodaje - żeby oprócz tego głoszenia, że chcą włożyć klin między układ dwupartyjny w Polsce, było coś jeszcze. Jeżeli będzie o czym rozmawiać, to z punktu widzenia wyborcy kampania będzie bardziej interesująca.
Kto zyska, a kto straci na większej liczbie kandydatów do senatu? Wrocławska posłanka uważa, że za wcześnie na takie dywagacje.
- Jeżeli skończy to się na tym, że nie podoba im się duopol, a programem będzie kontestowanie obecnego podziału w senacie, to będzie to ruch bezwartościowy. Mówienie o tym kto zyska, a kto straci nawet jeżeli rzeczywiście jest coś na rzeczy, jest przedwczesne – zaznacza parlamentarzystka.
Oprócz polityków, deklarację o starcie Bezpartyjnych do senatu komentują również publicyści. W ocenie Michała Kolanko z Rzeczpospolitej Bezpartyjni pozycjonujący się w centrum sceny politycznej, mogą walczyć o glosy zarówno z jednej, jak i z drugiej dużej siły senackiej.
Portal wpolitce.pl zauważa, że start Bezpartyjnych do senatu, to problem zwłaszcza dla opozycji, ponieważ podpisany Pakt Senacki ma szczególną siłę wówczas, gdy kandydaci konfrontują się wyłącznie z przedstawicielami PiS-u.
Interia.pl cytuje zaś lidera ruchu Cezarego Przybylskiego. - Ani Platforma nie jest naszą siostrą, ani PiS naszym bratem. Stawiamy na program i możliwość jego realizacji, dlatego nie wykluczamy ewentualnej koalicji z żadnym ugrupowaniem – zaznaczył dolnośląski marszałek
CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?