Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Politycy listy piszą, pani premier miesza w starym wiadrze, a Wrocław znów bawi się w kotka i metro

Arkadiusz Franas
Arkadiusz Franas redaktor naczelny "Gazety Wrocławskiej"
Arkadiusz Franas redaktor naczelny "Gazety Wrocławskiej" archiwum Polska Press Grupa
Nic się nie stało, Polacy, nic się nie stało... I nie wiem, może jednak powinienem dołożyć znak zapytania? Nie, zostanę przy wielokropku. Ponieważ faktycznie myślę, Drodzy Państwo, że w środowy wieczór nic się nie stało. Ot, pani premier przyjęła dymisję kilku wyższych urzędników, których za kilka dni zastąpią inni wyżsi urzędnicy, którzy może przez chwilę byli niższymi urzędnikami. I tyle. Po kilku godzinach emocji i gorących komentarzy w moich uszach brzmiało tylko jedno zdanie wypowiedziane przez panią premier: "Ofiary nielegalnych podsłuchów dzisiaj wykazały się szczególną odpowiedzialnością...".

Aha, czyli owi panowie i jedna pani, którzy naigrawali się z Polaków i ze swego państwa, co utrwalono na taśmach opublikowanych rok temu przez "Wprost", a teraz przez niejakiego Stonogę Zbigniewa, to jedynie ofiary podstępnej gry, a nie cyniczni gracze skompromitowanej sceny politycznej? Jezu Malusieńki - aż mi się kolęda odezwała w ten gorący czerwcowy dzień. I w ten sposób niby Platforma Obywatelska chce zwiększyć swoje szanse wśród wyborców? No cóż, pewnie nie jestem doświadczonym kucharzem, ale jakoś wydaje mi się, że mieszając w starym wiadrze kilkakrotnie przypaloną potrawę, nie zmienię jej smaku. Swąd nie zniknie, a niewykluczone, że będzie jeszcze bardziej wyrazisty. A propos smrodu. Podobno "ofiarą" nie chciał zostać i nie zgodził się podać do dymisji Paweł Wojtunik, szef CBA, który też został nagrany w rozmowie z byłą wicepremier Elżbietą Bieńkowską. Utrwalono, jak dyskutują o różnych kwestiach ważnych, a pewnie i bardzo ważnych, bo na przykład nazywają wicepremiera polskiego rządu Janusza Piechocińskiego debilem, a innego posła sk...synem.

Paweł Wojtunik ostatnio także wpisał się, nomen omen, w bardzo mocny trend w polityce, czyli rozwój sztuki epistolograficznej. A już mówiono, że na Janie III Sobieskim, który wypisywał romantyczne bezeceństwa do Marysieńki, sztuka ta upadła i że teraz tylko telefony czy esemesy. Nic z tych rzeczy. Paweł Wojtunik napisał piękny list w sprawie tego posła, co to go nazwał na "s", choć chyba w liście już tak bliski mu nie był. I tak pisują teraz posłowie do siebie, do prezydenta jeszcze i do prezydenta elekta. Nawet pewien poseł dolnośląski chwycił za pióro i naskrobał co nieco do pani premier. Że trzeba ratować PO, że młodych przekonać, że trzeba wziąć się do roboty... Normalnie bym się wzruszył, gdyby nie to, że napisał to poseł Michał Jaros. Drugą kadencję już w parlamencie i dopiero teraz chce się wziąć do roboty? Słabo coś. Poza tym pamiętajmy, że pan poseł słynny jest z tego, że polityków przekonywał do siebie, oferując im pracę w państwowych spółkach. To może pójdźmy na całość i wszystkim Dolnoślązakom etat w KGHM? Wielu pójdzie na to i da się przekonać. A na poważnie, to tacy jak pan Jaros dożywotnio powinni mieć zakaz uprawiania polityki. Ale to tylko moje zdanie. Bo premier chyba nie odpisała. I dlaczego politycy tak zaufali sztuce pisania listów? Może dlatego, że jak pisał Cycero: "Epistola non erubescit". List się nie rumieni - ze wstydu oczywiście.

A we Wrocławiu referendum, w którym prezydent Rafał Dutkiewicz (będzie ratował to PO, czy nie, bo się już gubię) z uporem maniaka chce pytać, czy marzymy o metrze. Tak. Tylko nie wierzymy, że ktoś, kto przez ponad 12 lat nie mógł dogadać z PKP, by zbudować kolej miejską, lepszą i tańszą od metra, potrafi poprowadzić taką inwestycję. To moja odpowiedź w tym referendum.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska