Policjant, który spowodował śmiertelny wypadek, twierdzi, że jest niewinny

Prokuratura oskarża Dariusza M. o to, że 7 października 2008 r. podczas pościgu za uciekającym samochodem przyczynił się do spowodowania wypadku, w którym śmierć poniosła 50-letnia Zofia Rasała, która prowadziła auto. Jej pasażerka została ciężko ranna. Poważne obrażenia odniósł także kierujący radiowozem Dariusz M. i jego dowódca. M., który przepracował 19 lat w policji, nie wrócił już do służby.

Podczas wczorajszej rozprawy odtworzono film z przebiegu pościgu, nakręcony kamerą w radiowozie. Komentował go biegły z Poznania. Na filmie widać, jak policjant zatrzymuje do kontroli samochód osobowy na ul. Złotoryjskiej. Auto zatrzymuje się, ale zaraz odjeżdża ulicą Grunwaldzką. Policjant wskakuje do radiowozu Ford Mondeo. Rusza w pościg. Jedzie Grunwaldzką około 100 km/h, choć jest tu ograniczenie do 40 km/h. Radiowóz nie ma włączonych sygnałów świetlnych i dźwiękowych, bo coś się zepsuło, gdy patrol ruszał w pościg. Policjant daje sygnały światłami drogowymi.

Na zwolnionym filmie widać, jak radiowóz zbliża się do skrzyżowania z ul. Wojska Polskiego. Widać też zaparkowane na ul. Grunwaldzkiej auta. Nagle przed skrzyżowaniem zatrzymuje się opel jadący ul. Wojska Polskiego. Rusza i w tym momencie dochodzi do zderzenia z fordem. Film się urywa. - Kierująca oplem formalnie naruszyła przepisy - komentował biegły Zbigniew Hausner. - Wjeżdżając na skrzyżowanie, nie ustąpiła pierwszeństwa przejazdu. Ale nie mogła zauważyć, że główną ulicą porusza się auto z niedopuszczalną prędkością.

Kierowca policyjnego radiowozu Dariusz M.: - Widziałem, jak opel zatrzymał się przed skrzyżowaniem. Sądziłem, że nie ruszy. Dariusz M. uważa, że jest niewinny. Cały czas twierdzi, iż wykonywał rozkazy przełożonych.

Podczas pierwszego procesu przed Sądem Rejonowym, w kwietniu 2010 roku, został uznany winnym. Sąd jednak odstąpił od wymierzenia mu kary. Prokurator się odwołał i Sąd Okręgowy uznał racje oskarżyciela, kierując sprawę do ponownego rozpatrzenia. Proces toczył się ponownie przed Sądem Rejonowym, który tym razem uniewinnił Dariusza M. Ten wyrok także został zaskarżony. Ale Sąd Okręgowy uznał, że jest prawidłowy. Sędzia Marek Poddębniak uzasadniał, że oskarżony nie był dowódcą patrolu, zaś podczas pościgu obecny był jego zwierzchnik. Odpowiedzialność więc, zdaniem sądu, spada na tego, który wydał rozkaz.

Mąż zmarłej oraz prokuratura złożyli do Sądu Najwyższego kasację. I, co rzadko się zdarza, została ona rozpatrzona po ich myśli. Sprawę skierowano do ponownego rozpatrzenia. Sąd Najwyższy uznał, że wyrok uniewinniający Dariusza M. zapadł z rażącym naruszeniem prawa materialnego. Powinien on bowiem zaprzestać pościgu. - Sąd Najwyższy orzekł, że powinien odmówić wykonania rozkazu - mówi obrońca policjanta Piotr Rojek. - Ale w mojej ocenie nie mógł tego zrobić. Dariuszowi M. grozi do ośmiu lat więzienia.

Długi proces
Przed legnickim Sądem Rejonowym toczy się również proces Anny D., oskarżonej o staranowanie policyjnego radiowozu. Wypadek wydarzył się 26 maja minionego roku na skrzyżowaniu ulic Skarbka i Jaworzyńskiej. Pędzący wówczas do napadu na placówkę bankową policyjny radiowóz został uderzony przez samochód kierowany przez Annę D. Rannych zostało 5 osób.