Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Po prawie dwóch latach wygrała z Jugendamtem

Ewa Chojna
Mama i córka już są razem. Bawią się i cieszą wakacjami, bez lęku, że Weronika znów zniknie
Mama i córka już są razem. Bawią się i cieszą wakacjami, bez lęku, że Weronika znów zniknie archiwum prywatne
Matka walczyła o swoją córkę z niemieckim urzędem ds. dzieci i młodzieży Jugendamt. Po dwóch latach rozłąki rodzina znów jest razem.

Po niemal dwóch latach zakończył się dramat Dagmary Jarosz, młodej lubinianki, która na stałe mieszka w Berlinie. Po wyczerpującej i wręcz beznadziejnej batalii przed niemieckimi sądami, kobiecie udało się odzyskać córkę. Weronika - cała i zdrowa jest już z mamą, z którą spędziła obecne wakacje.

Dramatyczna historia lubinianki rozpoczęła się całkiem niewinnie. Dagmara Jarosz w 2011 roku wyjechała z malutką córką do Niemiec. Zamieszkała ze swoim partnerem, który od lat prowadził firmę budowlaną w Berlinie. Mimo że mężczyzna nie był biologicznym ojcem małej Weroniki, traktował ją jak własne dziecko. Jednak po trzech latach para się rozstała.

Po pewnym czasie pani Dagmara poznała Sebastiana. Nowy związek, nowe możliwości... Nic nie zapowiadało tragedii. Niestety, pewnego dnia, kiedy partner pani Dagmary przesadził z alkoholem, doszło między nimi do awantury. Mężczyzna rzucił się na kobietę z rękami. Uderzył ją, a ta wiedząc, że nie jest w stanie zapanować na furią partnera, zabrała córkę i uciekła do sąsiadów. Ci pomogli jej i zadzwonili po policję. Mundurowi błyskawicznie przyjechali na miejsce. Wyprowadzili agresora z domu. Ten jednak, gdy wytrzeźwiał, zaczął przepraszać kobietę. Obiecywał poprawę i w końcu pani Dagmara mu uwierzyła. - Popełniłam błąd - mówi teraz wprost młoda Polka, która szybko zrozumiała, że to właśnie te wydarzenia bezpośrednio przyczyniły się do tragedii, jaka spotkała jej rodzinę.

Dagmara jeszcze dwa razy została uderzona przez Sebastiana. Nie poddawała się, sądownie zabroniła mu zbliżania się do siebie i dziecka, ale kiedy zakaz minął, mężczyzna przyszedł do jej mieszkania.

Dagmara Jarosz nie zastanawiała się długo i po raz kolejny o sytuacji powiadomiła policję. Mundurowi znów jej pomogli, ale o wszystkim powiadomili Jugendamt (niemiecki urząd ds. dzieci i młodzieży).

Następnego dnia, kiedy pani Dagmara poszła odebrać córkę ze szkoły, tej już tam nie było. Urzędnicy przyjechali wcześniej i zabrali 9-letnią wówczas Weronikę do domu dziecka. Nie skontaktowali się z jej matką, nie dali jej się nawet pożegnać... Powodem decyzji urzędników miało być to, że Weronika była świadkiem przemocy wobec matki. Matka i córka spotkały się dopiero po dwóch tygodniach. Jugendamt skutecznie utrudniał kobiecie spotkania. W końcu zupełnie ich zakazał przekonując, że pani Dagmara szykuje porwanie córki, a mała Weronika panicznie boi się matki.

Dziecku zmieniono szkołę, przeniesiono je również do innego domu dziecka. Matka nie wiedziała gdzie jest, kto je leczy, nie miała dostępu do żadnych dokumentów.

Urzędnicy nic nie robili sobie ze starań kobiety. Nie patrzyli nawet na decyzje niemieckiego sądu, który nakazał, by matka mogła widzieć się z córką dwa razy w tygodniu. Wtedy walka o dziecko rozgorzała na dobre. Pani Dagmara poszukała wsparcia u Międzynarodowego Stowarzyszenia Przeciw Dyskryminacji Dzieci w Niemczech, które zajmuje się podobnymi przypadkami.

Niedawno sprawy sądowe się zakończyły. Po blisko dwóch lata Weronika w końcu zamieszkała z mamą. - Córka ma się dobrze. Jest cała i zdrowa i już jesteśmy razem - powiedziała nam pani Dagmara, która nie kryje radości z wakacji spędzonych wspólnie ze swoim dzieckiem.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska