Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Po bandzie: Kiedy to sport, a kiedy już rzeźnia

Wojciech Koerber
fot.
Mamy w kraju nowego bohatera, mianowicie objawił się podczas piątkowej gali sportów walki we Wrocławiu. Tymoteusz Świątek, przesympatyczny młody człowiek, któremu ktoś wyciął układ nerwowy, a przy okazji gen strachu, obwołał się nieśmiertelnym, w związku z czym podczas ringowej jatki nie musi trzymać gardy.

Otóż jako nieśmiertelny wszystkie ciosy zdecydował się przyjmować na twarz, swoim koronnym argumentem czyniąc cepeliadę, tzn. cepy wyprowadzane na odlew. Ta pięciorundowa bitwa z Brazylijczykiem Marinho miała, z punktu widzenia kibica, trzy fazy. Pierwsza - uhuhu, szykuje się prawdziwa wojna, nie ma szans, by wytrzymali pięć rund. Druga - jesteśmy pod wrażeniem heroizmu Polaka, który od kilkunastu minut zapuchnięty, z zamkniętym okiem, słania się na nogach, walcząc wyłącznie instynktownie, na włączonym autopilocie. Nie ma już siły, nie ma kondycji, za to ma jaja i misję: umrzeć jak wojownik. Wreszcie faza trzecia - jesteśmy pod wrażeniem skandalicznej głupoty sędziego i sekundantów Świątka. Dlaczego nie przerywają tej egzekucji? Dlaczego prowadzą go na rzeź?

No więc Świątek śmierci uniknął. W końcu, jak zaznaczył, jest nieśmiertelny. Nie zabiło go też zrzucenie w ciągu tygodnia 15 kilogramów. W piątek zebrał cięgi i od tego czasu zbiera na Facebooku lajki z częstotliwością sekundnika: mniej więcej sześćdziesiąt na minutę. A to w dzisiejszych czasach najbardziej precyzyjna miara akceptacji. Lajki! Ludzie go pokochali, a właściciele organizacji zacierają łapki. Tymek leży w szpitalu i zapewnia, że przerwania pojedynku swemu narożnikowi by nie wybaczył. Że jest sławny i może teraz pomagać innym. W tym narożniku zabrakło jednak ojca i zdrowego rozsądku. Sytuacja podobna jak ze zbyt ostrym seksem. Zamiast pigułkę dzień po, proponuję#pigułkę dzień przed. Pigułkę z olejem wtłaczanym do głowy.

I w sporcie, i w życiu trzeba mieć szczęście, by trafić na odpowiednich ludzi, na wychowawców. Którzy przetłumaczą, że jeśli nie nauczysz się abecadła, to nie będziesz czytał książek. Dzięki którym uczyć się#będziesz na błędach cudzych, a nie własnych. Którzy uchronią przed złym wpływem KOR-u (Komitet Oszalałych Rodziców). W piątek w Orbicie, w ringu i przy nim, decyzyjnych mądrych ojców zabrakło. I sport przerodził się w rzeźnię.

Po śmierć chodzą himalaiści. Przed laty jeździł po nią Gollob, do dziś wyzywają ją Hołowczyc i Kubica, który w piątek znów świetnie wypadł. Z trasy. Wszelako to stare repy, taki sobie wybrały sposób na życie, że - by odnosić sukcesy - muszą to życie narażać. Ich wybór. A młodzi? To nie tak, że dzisiaj dzieci są gorsze. W większości przypadków są takie, na jakie się je wychowa. Dziś w pewnych dyscyplinach sportu wychowuje się poprzez pieniądz, stąd działacze sami zaciskają sobie na szyi pętlę. Patrz sport żużlowy, w którym zawodnicy domagają się milionowych gaż, a komornicy zamykają kolejne zasłużone kluby. Padł już Gdańsk, a i pod Częstochową cudu nie było. Czy to wina bezczelnych skądinąd zawodników? A może jednak prezesów, którzy swoim postępowaniem tak ich sobie wychowali? Zawsze twierdziłem, że żużlowcy, których oklaskują tłumy i którym nietrudno się przesiąść na wózek inwalidzki, winni zarabiać godnie. Jak godnie? Zgodnie z prostym rachunkiem ekonomicznym. Jesteś wart tyle, ile ktoś chce za ciebie dać. I nic ponadto.

A więc życzę Ci, Tymku, by sekundanci Twoi zrozumieli, iż ręcznik nie służy wyłącznie do ocierania krwi. Bo nieśmiertelnym można być długo, lecz nie dłużej jak do śmierci. Amen.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska