Od 1 stycznia wszystkie pielęgniarki i położne mają status funkcjonariusza publicznego. Oznacza to, że ich znieważenie jest przestępstwem. Jeśli pacjent lub osoba mu towarzysząca zwymyślają którąś z nich, sąd może ukarać ich grzywną lub rocznym więzieniem. Jeśli uderzy lub będzie szarpał - trafi nawet na trzy lata do więzienia.
- W szpitalnych oddziałach ratunkowych oraz w izbach przyjęć pacjenci i osoby towarzyszące często są agresywni wobec nas - tłumaczy Urszula Olechowska, przewodnicząca Dolnośląskiego Okręgu Izby Pielęgniarek i Położnych. - Nowy przepis jest po to, by nie utrudniali nam pracy.
Do ambulatorium pogotowia ratunkowego przy ul. Traugutta we Wrocławiu pielęgniarki i lekarze często wzywali policję. - Zdarzało się, że pacjenci straszyli pielęgniarki i lekarza nożem lub siekierą - opowiada Małgorzata Hoszowska, oddziałowa z Traugutta. - Mnie pewien mężczyzna zamierzał uderzyć krzesłem. Rozmyślił się w ostatnim momencie, gdy miałam je już nad głową - wspomina.
Teraz policja jest tam rzadziej wzywana, bo pogotowie zatrudniło własnych ochroniarzy.
Wyzwiska i straszenie (np. telewizją) są codziennością - twierdzą pielęgniarki ze Szpitalnego Oddziału Ratunkowego w Wojewódzkim Szpitalu Specjalistycznym przy ul. Kamieńskiego we Wrocławiu. - Przez 25 lat pracy jeszcze mi się nie zdarzyło, żeby ktoś miotający obelgi, gdy się już uspokoił, przeprosił mnie - mówi jedna z nich.
- Trzy lata temu pacjent zaatakował mnie nożem. Był nietrzeźwy i brudny - opowiada Izabela Ratajska (w zawodzie pielęgniarki od 25 lat), która pracuje w Szpitalnym Oddziale Ratunkowym w Wojewódzkim Szpitalu Specjalistycznym przy ul. Kamieńskiego we Wrocławiu.
Jak doszło do ataku? - Razem z sanitariuszem wiozłam go na wózku do łazienki - opowiada pielęgniarka.
Mężczyzna milczał. Gdy w pewnym momencie trochę się nad nim pochyliła, nagle wyciągnął z ubrania 25-centymetrowy nóż i machnął nim na odlew.
- Tuż przy mojej szyi. Nigdy w życiu tak się nie przestraszyłam - na wspomnienie tego ataku Izabela Ratajska jeszcze dziś się denerwuje.
W Jeleniej Górze na kontakt z agresywnymi pacjentami najbardziej narażone są pielęgniarki, które pracują na oddziale ratunkowym Wojewódzkiego Centrum Szpitalnego Kotliny Jeleniogórskiej przy ulicy Ogińskiego. Niemal codziennie policjanci przywożą tam nietrzeźwe osoby, które awanturują się w domach.
- W Jeleniej Górze nie ma izby wytrzeźwień, więc zanim osadzimy pijaka w policyjnej izbie zatrzymań, musi być przebadany przez lekarza - tłumaczy Edyta Bagrowska z jeleniogórskiej policji.
W październiku 35-letni nietrzeźwy mężczyzna kładł się na jezdni i stwarzał zagrożenie dla kierujących samochodami. Policjanci postanowili odwieźć go do szpitala. W radiowozie wymyślał funkcjonariuszom i próbował ich bić. Aby ostudzić jego temperament, policjanci postanowili umieścić go w areszcie. Zanim tam trafił, w szpitalu zaatakował lekarza i pielęgniarkę.
- To są częste przypadki. Zazwyczaj obrażają nas wulgarnymi słowami - potwierdza Elżbieta Słojewska-Poznańska, pielęgniarka z oddziału ratunkowego.
Nie przypomina sobie, by podobna sprawa znalazła epilog w sądzie, ale podkreśla, że zmienia się podejście personelu medycznego. Jej zdaniem zwłaszcza młode i dobrze wykształcone pielęgniarki nie pozwolą się bezkarnie obrażać i atakować.
- Ataki pacjentów to stały element naszej pracy - przyznaje Małgorzata Siwoń, przewodnicząca Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych w Lubinie.
Wspomina, jak została pobita przez pacjenta, gdy pracowała w szpitalu psychiatrycznym w Bolesławcu. Była wtedy w ciąży. Oprócz bólu przeżyła też chwile wielkiego strachu o dziecko.
Nawet na zwykłych oddziałach czy na izbie przyjęć bywa niebezpiecznie, bo trafiają tam chorzy w stanie upojenia alkoholowego, pod wpływem narkotyków, pobudzeni szokiem czy po prostu psychicznie chorzy.
Jedna z pielęgniarek zatrudnionych w lubińskim Regionalnym Centrum Zdrowia wspomina, że w ubiegłym roku jedna z jej koleżanek musiała pójść na zwolnienie lekarskie po tym, jak pacjent na oddziale chirurgicznym rzucił się na nią i połamał jej żebra.
Halina Jajor, pielęgniarka oddziałowa w SOR-ze przy ul. Kamieńskiego we Wrocławiu: - Nadanie statusu funkcjonariusza publicznego pielęgniarkom powinno sprawić, że ludzie zaczną sobie zdawać sprawę, że nie są bezkarni. My po prostu chcemy wykonywać swój zawód bez słuchania wyzwisk i poczucia strachu.
Współpraca: AAG, ALKA
Funkcjonariusz publiczny w Polsce
Lista funkcjonariuszy publicznych zaczyna się od prezydenta kraju.
Za nim są: poseł, senator, radny, sędzia, ławnik, prokurator, notariusz, komornik, kurator sądowy, syndyk, żołnierz, a od 2007 roku również nauczyciel.
Pielęgniarki i położne mogły korzystać z ochrony prawnej należnej funkcjonariuszowi publicznemu od 1996 roku. Ale tylko te, które były zatrudnione na całym etacie albo wykonywały czynności ratujące życie.
Od 1 stycznia status funkcjonariusza publicznego mają wszystkie pielęgniarki i położne, również te pracujące na kontrakcie i prowadzące własną działalność gospodarczą.
Ratownicy medyczni nadal nie są funkcjonariuszami publicznymi, ale jak wszystkie osoby udzielające pierwszej pomocy korzystają z ochrony przewidzianej dla funkcjonariuszy publicznych.
Ochrona oznacza, że kto znieważy taką osobę, ten popełnia przestępstwo, i prokurator wszczyna śledztwo. Za wyzwiska grozi grzywna lub do roku więzienia, za naruszenie cielesności - do 3 lat więzienia. ANA
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?