Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pęka Układ Wrocławski, w stolicy farsa, czyli, czy aby na pewno leci z nami pilot?

Arkadiusz Franas
Tato, czy to oznacza wojnę? - podobno zapytała Jana Pospieszalskiego 15-letnia córka Basia. Ten, kiedyś uwielbiany przeze mnie muzyk z Czerwonych Gitar i zespołu Voo Voo, a teraz publicysta wierzący tylko w jedną partię, dodaje: "Dziś wielu staje przed tym pytaniem.

Bo skoro to był zamach, co mamy robić? Czy grozi nam konflikt zbrojny z Rosją?". A ponieważ ja też mam córkę Basię, to się trochę tym przejąłem. Moja jest młodsza o dwa lata i na szczęście zadaje mi inne pytania. Ostatnio o podwyżkę kieszonkowego i ewentualną możliwość pomalowania (tatusiu, choć na weekend...) pazurków. Skąd ta różnica w zachowaniu naszych Baś? Myślę, że to kwestia odżywiania i bajek opowiadanych do snu w dzieciństwie. Ja swojej to raczej tradycyjnie czytałem o Kubusiu Puchatku i Babie Jadze, a widocznie u pana Jana było o Niesiołowskim, Putinie i Macierewiczu... Brrrr. Nie żałuję, że postawiłem na Kubusia.

Ale zostawmy dzieci i zajmijmy się tym "zamachem". Szanowni Państwo, wystarczył jeden artykuł i mamy kolejne starcie smoleńskie. Nieważne, że po kilku godzinach okazało się, że niekoniecznie napisano samą prawdę. Ale już wytoczono gru-be działa. Prezes Jarosław Kaczyński, który gdzieś po drodze zgubił swego idealnego kandydata na premiera, praktycznie wy-powiedział wspomnianą wojnę. Tylko fachowcy jeszcze nie wiedzą, czy domową Platformie Obywatelskiej, czy od razu Rosji. To ta, której chyba boi się córka pana Jana Pospieszalskiego. Szef PiS-u bowiem rzekł że "zamordowanie 96 osób", w tym prezydenta i innych wybitnych przedstawicieli życia publicznego, to "niesłychana zbrodnia". Dodał, że każdy, kto choćby przez matactwo miał z tą sprawą coś wspólnego, musi ponieść konsekwencje. Zamordowanie? Zbrodnia? A może jakieś dowody. Oczywiście, gdy okazało się, że wspomniana publikacja o śladach trotylu i czegoś tam jeszcze na skrzydłach samolotu prezydenckiego mija się trochę z prawdą, to politycy PiS-u szybko dodali, że oni mają na to swoje dowody. Ale ich nie wyjawią, bo boją się o życie świadków. OK. Czyli rozumiem, że będą sobie te dowody przekazywać z pokolenia na pokolenie, a za kilkaset lat ktoś nakręci o tym kolejny odcinek przygód Indiany Jonesa, który pójdzie tropem dowodów Kaczyńskiego, jak obecnie chadza w filmie, szukając Świętego Graala, czyli kielicha Chrystusowego. Kielich znalazł...

Ale do "dramatycznych" wystąpień prezesa chyba już się przyzwyczaiłem. Wys-tarczy nacisnąć pewien guzik i wiadomo, co powie. Martwi mnie jednak coś innego. Jak polski rząd nie może sobie dać rady z utrzymaniem tajemnicy. Jak łatwo wyciekają wstępne wyniki najważniejszych śledztw. Oczywiście, jako dziennikarz powinien się z tego cieszyć, ale jako dorosły dziennikarz wiem, że wycieka najczęściej to, czemu pozwoli się wyciec, bo komuś to jest potrzebne. I nie tylko w Warszawie. A za dużo tego ostatnio. Zbyt powszechna to broń polityczna. Chwilami, jak obserwuję te wszystkie konferencje tłumaczące i wyjaśniające, co tak naprawdę się stało, to nasuwa mi się pytanie: czy z nami jeszcze leci jakiś pilot? Czy jeszcze ktoś kieruje tym państwem? Pachnie mi tu totalnym dryfem... Może faktycznie czas na zmianę pilota. Ale jakiego? Ten, co ma największe aspiracje, kieruje nas na wojnę z Rosją. Chyba się boję. Zawsze pozostaje moja propozycja premiera z Wrocławia, ale... to chyba jeszcze nie czas, by Grzegorz Schetyna przejął władzę. Lider dolnośląskiej PO działa konsekwentnie, ale bez pośpiechu. To dryfujemy...

A propos Wrocławia. Miałem rację. Miała być nadzwyczajna sesja rady miejskiej w "sprawie Janickiego", ale ci, co jej chcieli, na nią nie przyszli. Czyli opozycja Rafała Dutkiewicza. Obrazili się, bo nie została zwołana według ich pomysłu. A ten pomysł polegał na tym, że chcieli skonfrontować zwolnionego wiceprezydenta Michała Janickiego z jego byłym szefem. Jednym słowem, liczyli na atrakcyjny efekt. A ja myślałem, że tu chodzi o dyskusję o stanie miasta. Niestety, nasi radni już od dawna nie potrafią na ten temat dyskutować. Co prawda ci, co nie przyszli, od-grażają się, że niedługo zwołają kolejną, swoją, ale obawiam się, że najpierw zaskoczy ich zima, a potem wiosna, a potem to już wszyscy zapomną, o czym miała być. Powtarzam. Nasi radni nie potrafią dyskutować o sprawach miasta. Ich bardziej in-teresują stanowiska, które ktoś stracił lub może stracić. Właśnie. Zastanawiające jest, jak ten konflikt wokół "sprawy Janickiego" długo trwa jak na warunki wrocławskie. Tu prawie każdą wojenkę szybko zamiatano pod dywan. Bo eskalacja konfliktu nikomu nie pasowała. Groziła utratą wpływów, a wpływy wiadomo na co się przekładają. Tym razem to pęknięcie w układzie wrocławskim, uklepywanym przez 20 lat, ma niewidziany do tej pory rozmiar. Czy pójdzie dalej? Niewykluczone, choć jeśli przez kolejne tygodnie będzie coraz ciszej o sprawie, to mogą być Państwo pewni, że układ udało się uratować.

A co na to wrocławianie? Otóż, dyskutuję sobie z pewnym zacnym naukowcem o kryzysie ustrojowym państwa i sa-morządu, bo niewątpliwie mamy z nim do czynienia, a do mego pokoju zakrada się ktoś i przepraszająco szepcze: panie redaktorze, Czytelnik ma pilną sprawę: kiedy będzie coś o cenach zniczy... Czyli co? Nadal przyjmuję zapisy do Partii Ludzi Żyjących Zwyczajnie. Bo ludzie tak chcą. Po prostu. A wojna? To na górze.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska