Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Panie Napieralski, nie dawajmy dzieciom komputerów

Wojciech Koerber
Janusz Wójtowicz
Za szybko ten świat goni, internet wcale nic dobrego nie przyniósł. Jest wręcz odwrotnie. Otóż nie trzeba dokładnych badań, by dostrzec, że przez naszeklasy i inne facebooki tysiące małżeństw się już rozpadły (stare znajomości odżyły, odnalazły się i zatraciły).

Zresztą, spotkałem ostatnio kolegę, co mu żona z najlepszym przyjacielem uciekła, a dodatkowo puścił dużą bańkę na deweloperce ("za późno w to wszedłem, już końcówka boomu była"). To samo w mediach. Kradną ci teksty dzieci z portali i portalików, przekłamują, nadinterpretują i afery stąd powstają, za czym prawo nie nadąża. No ale dzieci, w myśl tego prawa, są przecież nietykalne. No więc wysyłają tekścik do portaliku i za moment czytają już dumne na ekranie - z tymi samymi błędami, które posłały przed minutą. Bo przez żadne ręce starego dziennikarskiego wygi to nie przeszło. Bo czas się liczy, forsa, poklask na podwórku. I jeszcze kolega Napieralski, hasłem "komputer dla każdego polskiego dziecka", chce dodać do pieca. A skąd weźmiesz tyle miliardów w papierze, zakłamany fircyku? Nawet tegoś nie policzył. Żaden ze mnie malkontent, nie starzeję się jeszcze, nie mówcie, że PESEL już nie ten. Po prostu gdzieś mam taki rozwój. Przecież przez ten internet to trzeba teraz pracować 24 godziny na dobę albo i dłużej.

No ale dla sportu mnie tu jeszcze głównie trzymają (komu chciałoby się tyrać co niedziela od rana do uzyskania sukcesu), więc o sporcie napomknę. Mianowicie należę do ludzi, którzy mają własne zdanie i nawet się z nim zgadzają. I powiem Wam, że z tego postępu na świecie to już niewiele rozumiem. No więc pewnie niewiele mówi Wam nazwisko Theyab Awana. To piłkarz, ba, reprezentant Zjednoczonych Emiratów Arabskich, gdzie - jak się okazuje - mają pieniądze, ale i fantazję. Awana zasłynął latem, gdy w wysoko wygranym meczu towarzyskim z Libanem (bodajże 7:2) strzelił bramkę z karnego... piętą. Podbiegł do piłki, odwrócił się i uderzył, po prostu. Zobaczcie w internecie, dzieci Wam znajdą.

Majstersztyk. I tego pomysłowego chłopaka zrugali wszyscy działacze. Że to brak szacunku dla rywala był, brak poszanowania, takie tam. Potępił go także selekcjoner Srecko Katanec, aż w końcu ten biedny chłopiec uwierzył, że rzeczywiście źle postąpił i zaczął się kajać, przepraszać. Ludzie, jaki to brak szacunku?! To oznaka najwyższego sportowego kunsztu, najwyższych umiejętności, nic więcej. Przecież trudniej strzelić tyłem do bramki niż przodem. Gdyby nie wyszło, a ryzyko było wielkie, śmialiby się z biedaka wszyscy, najgłośniej internetowe "nołnejmy". A na tym właśnie sport zawodowy polega - futbol jest nim jak najbardziej - by dać ludziom emocje, radość, zabawę, by nie żałowali na bilet. Na tym też polegają zawodowe sporty walki - by skojarzyć rywali, których chce oglądać publika (stąd w listopadzie rewanż Najman - Saleta, ja oglądam, będzie śmiesznie). Piszę o tym, bo kilka dni temu Awana, ten młody chłopak z fantazją, którego potępili działacze futbolowi - a są wśród nich ludzie o moralności alfonsa - zginął w wypadku samochodowym. Uderzył czołowo w ciężarówkę, ponoć zajmował się w trakcie jazdy telefonem. Fakt, tym razem wyłączył Awana rozum zamiast komórki. Ale to znów wszystko przez ten pieprzony postęp.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska