Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nie naprawili barierki po wypadku, zginął człowiek. Kto zawinił?

Małgorzata Moczulska
Auto zniszczyło barierkę na moście na długości kilkunastu metrów. Drogowcy nie naprawili jej przez miesiąc. Jeśli prokurator udowodni, że stworzyli  zagrożenie dla życia innych, grozi im do 8 lat więzienia
Auto zniszczyło barierkę na moście na długości kilkunastu metrów. Drogowcy nie naprawili jej przez miesiąc. Jeśli prokurator udowodni, że stworzyli zagrożenie dla życia innych, grozi im do 8 lat więzienia Fot. użyczone
Kłodzka Prokuratura Rejonowa wszczęła śledztwo, które ma wyjaśnić okoliczności tragicznego wypadku na moście przy ul. Wyspiańskiego, przy drodze krajowej nr 33 w Kłodzku. 10 stycznia, około godziny 14, 49-letni mężczyzna spadł z niego na betonowy wał i stoczył się do rzeki. Nie przeżył upadku. Zdaniem mieszkańców zginął, bo od miesiąca przyjście przez most było nie lada wyzwaniem. Na chodnik wystawały metalowe pręty z uszkodzonej balustrady. By przejść ulicą Wyspiańskiego, trzeba było albo wejść na ruchliwą drogę, albo przechodzić slalomem, stawiając nogi pomiędzy prętami.

49-latek najprawdopodobniej potknął się o jeden z nich i runął w dół. Nie miał szans. Gdyby na moście była barierka, do tragedii z pewnością by nie doszło.

- Ustalamy zarówno przyczynę zgonu mężczyzny, jak i to, czy doszło w tym przypadku do zaniedbań związanych z naprawą balustrady i czy zarządca drogi stworzył zagrożenie dla życia pieszych - mówi Anna Gałkowska, prokurator rejonowy w Kłodzku. - Postępowanie trwa i jest zbyt wcześnie, by mówić o czyjejś winie - zastrzega prokurator.

Ale mieszkańcy ulicy Wyspiańskiego mają już na ten temat swoje zdanie. Przypominają, że balustrada została uszkodzona 8 grudnia ubiegłego roku. 15 minut po północy skoda octavia wypadła z szosy i uderzyła w metalową ochronę na moście. Uderzyła z taką siłą, że górna część balustrady przebiła auto na wylot. Kierowcy na szczęście nic się nie stało.

Mijały dni, szczątki balustrady straszyły przechodniów, a drogowcy ograniczyli się jedynie do zamalowania prętów na pomarańczowo, by były lepiej widoczne.

- Nie było żadnego zabezpieczenia, nic. Strach było tamtędy chodzić - opowiada Adam Górniak, mieszkaniec Kłodzka. Dodaje, że najbardziej skandaliczne jest to, iż przez miesiąc drogowcy nic nie zrobili, a gdy zginął człowiek, to nazajutrz pojawiała się ekipa i naprawiła barierkę.

- Można było? Można. Szkoda tylko, że musiało dojść do tragedii, by wzięli się do pracy - złości się Adam Górniak.

Michał Radoszko, rzecznik zarządcy drogi, Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad, poinformował nas wczoraj, że w sprawie wszczęto wewnętrzne postępowanie sprawdzające.

- Zrobimy wszystko, by tę sprawę dokładnie wyjaśnić i jeśli okaże się, że ktoś zawinił, wyciągniemy konsekwencje służbowe - mówi.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska