MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Młotem w stopę. Jak poseł Adam Lipiński został kretem

Janusz Michalczyk
Janusz Michalczyk
Janusz Michalczyk
Rzutcy ludzie nie ustają w wysiłkach, by poprawić swój los. Wczoraj napisaliśmy, że jeden z pracowników Polskiej Miedzi, która jak powszechnie wiadomo płaci najlepiej na Dolnym Śląsku, postanowił dodatkowo zarobić i zainscenizował wypadek przy pracy.

Przypomnijmy, że wykorzystał w tym celu środki znieczulające, 10-kilogramowy młot i siłę mięśni kolegi. Operacja się udała, bo przyznano mu odszkodowanie. Po pewnym czasie zakwestionowano jednak podane przez poszkodowanego okoliczności wypadku, a śledztwo wykazało, że dla forsy dał sobie zmiażdżyć stopę. Musiał zwrócić wyłudzone pieniądze, zapłacić grzywnę i stracił robotę.

Czytaj więcej na ten temat

Nie wątpię, że górnik mógłby stać się gwiazdą telewizyjnego show z udziałem autorów najgłupszych pomysłów, do czego na pewno kiedyś dojdzie, gdy publiczność znudzi się już audycjami typu "mam talent". Choć jego szanse nieco obniża fakt, że nie poprosił kolegi, by walnął go młotem w głowę.

Swój los poprawia za to konsekwentnie, wykazując się przy tym niespotykaną cierpliwością, niejaki Roffi Stepanian, mieszkaniec Nowego Jorku. Codziennie zamiata na kolanach chodnik przy 47. ulicy na Manhattanie, gdzie swoje sklepy mają jubilerzy. Od facetów, którzy z wykrywaczami metalu brną przez polskie plaże, różni go to, że nie szuka zgubionych precjozów. Zbiera mianowicie miejski kurz i piasek, by z pomocą magnesu oddzielić od nich drobinki złota i diamentów, wynoszone na ubraniach przez pracowników jubilerskich warsztatów. Podobno jest tego tyle, że Roffi prowadzi dostatnie życie i nie myśli bynajmniej o przyłączeniu się do ruchu oburzonych, którzy czują się skrzywdzeni przez kapitalistów z Wall Street.

Najprościej, gdyby poseł się przyznał. Dla dobra partii. Jeśli nie, to pozostaje mu tylko oświadczyć, że pani doktor zwariowała

Skoro jesteśmy w USA, to warto wspomnieć o nauczycielce ze szkoły podstawowej w Nanuet w stanie Nowy Jork. Domyślam się, że chciała ona poprawić los swoich podopiecznych, odzierając ich z niepotrzebnych złudzeń, by mogli mężnie stawić czoła rzeczywistości. Dlatego poinformowała dzieci na lekcji, że św. Mikołaja nie ma, a prezenty dostają od rodziców. Większość uczniów przyjęła tę informację ze zdziwieniem, ale najmocniej dotknięci poczuli się rodzice, a niektórzy z nich mówili nawet o szoku, interweniując w tej sprawie u dyrektora szkoły. Ich zdaniem nauczycielka mocno się wygłupiła, nawet jeśli sądziła, że mówi prawdę.

Skończyć z mistyfikacją chciała też doktor socjologii Barbara Fedyszak-Radziejowska, która odkryła kreta w otoczeniu Jarosława Kaczyńskiego. Według niej kret skutecznie torpeduje świetnie zaplanowane kampanie wyborcze PiS. Wszystko wskazuje na to, że pani doktor, oddzielając skwapliwie polityczny kurz od złota i diamentów, w roli kreta obsadziła dolnośląskiego posła i zarazem wiceprezesa partii Adama Lipińskiego.

W tej sytuacji poseł Lipiński ma niewielkie pole manewru. Najprościej, gdyby się przyznał, że jest kretem. Dla dobra swojej partii. Dzięki temu wiara w geniusz prezesa zostanie ocalona. Jeśli poseł się nie przyzna, to właściwie pozostaje mu tylko oświadczyć, że pani doktor zwariowała. Ale czy od tego poprawi się jego los, los pani doktor i los partii?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska