Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mam pomysł. A może by z powrotem Wrocław przyłączyć do Dolnego Śląska?

Arkadiusz Franas
Arkadiusz Franas
Arkadiusz Franas
I have a dream... Yeee... Tak, tak. Miałem sen, że pewnego dnia prezydent Wrocławia Rafał Dutkiewicz i marszałek województwa Rafał Jurkowlaniec siedzą przy jednym stole i rozmawiają o przyszłości Dolnego Śląska. Miałem sen, że pewnego dnia zakopali topory politycznych wojenek i przemówili jednym głosem. Miałem sen... i kurczaczki się obudziłem.

A właściwie obudził mnie hałas związany z wejściem do sali audytoryjnej Wrocławskiego Centrum Kongresowego przy Hali Ludowej prezydenta, ale RP, Bronisława Komorowskiego. Poza tym niewygodnie się drzemało w tej sali, której fotele musiał zaprojektować jakiś bliski krewny pomysłodawcy schodów przejścia podziemnego na wrocławskiej ulicy Świdnickiej. Przejście po tych schodach, które notabene mają być zasypane, i siedzenie na fotelach w owej sali audytoryjnej grożą wizytą u ortopedy.

Ale pal licho kolana i stawy skokowe. Wróćmy do mego snu. Nawiązywał on niewątpliwie do wystąpienia pastora Martina Luthera Kinga Juniora, który swoją płomienną mowę "I have a dream..." wygłosił w 1963 roku w Waszyngtonie. Luther King głosił: "Miałem sen, że pewnego dnia na czerwonych wzgórzach Georgii synowie dawnych niewolników i synowie dawnych właścicieli niewolników będą mogli zasiąść razem przy braterskim stole". Ja miałem nieco skromniejszy sen. Że wreszcie ujrzę dwóch liderów mego regionu, którzy powiedzą, jaką mają wizję naszej małej ojczyzny. Niekoniecznie jeszcze bardzo spójną, ale że choć już szukają pewnych elementów wspólnych. To moje marzenie zrodziło się po raz kolejny w tym tygodniu, bo prezydent Komorowski, ja oraz 588 innych samorządowców i polityków przyszło do owej sali, by zobaczyć prezentację Strategii Rozwoju Województwa Dolnośląskiego.

Każdy baczny obserwator musi sobie zadać pytanie: co się dzieje, że przy prezentacji jednego z ważniejszych dokumentów w życiu regionu jest nawet prezydent Najjaśniejszej Rzeczypospolitej, a nie ma prezydenta stolicy Dolnego Śląska? I naprawdę nie wiązałbym tego z faktem, iż działo to się w kilka dni po budzącym wiele emocji zwolnieniu zastępcy Rafała Dutkiewicza. Podejrzewam, że gdyby nie było tej dymisji, prezydent Wrocławia też by się nie pojawił. Tylko ów zastępca.
Oczywiście, wiem też, że Bronisław Komorowski jest dość blisko związany z posłem Grzegorzem Schetyną (który też był na prezentacji), a wszem wiadomo również, że z Grzegorzem Schetyną znowu bardzo, ale to bardzo blisko jest marszałek Jurkowlaniec. I zdaję sobie sprawę, że w naszym samorządzie województwa skwapliwie wykorzystano to, że i tak Bronisław Komorowski miał być w tym terminie w naszym regionie. To wszystko jest jasne. Tak samo, jak i tłumaczenia, że w innych regionach również marszałkowie często pozostają w konflikcie z innymi samorządowcami. I co z tego? A co mnie obchodzą inni. Moja mama zawsze mi powtarzała: a jak inni skoczą w ogień, to ty też za nimi polecisz? Mądrze prawiła.

I nie, żebym marzył, aby teraz marszałek Dolnego Śląska z prezydentem Wrocławia padli sobie w ramiona z cyklu: wybacz mi! Ale uważam, że czas pomyśleć o współdziałaniu

Najciekawsze, że tu nikt nie mówi o jakiejś jawnej wrogości, ale każdy sobie rzepkę skrobie i tyle. Kiedy to się zaczęło? A to klasycznie, jak w polskich wojenkach. Tego już nikt nie pamięta. I nie jest to cecha osobnicza obu wspomnianych wcześniej polityków. Pierwszy udokumentowany konflikt na linii miasto - województwo miał miejsce w 1997 roku podczas, a właściwie po słynnej powodzi. Wtedy to okazało się, że inaczej na świat patrzą ówczesny prezydent Bogdan Zdrojewski i wojewoda Janusz Zaleski. Jak pamiętamy z najnowszej historii, urzędu marszałkowskiego w takim kształcie jeszcze nie było. A potem już iskrzyło bez przerwy, choć z różną intensywnością. I tak naprawdę nigdy nie było jakiegoś specjalnie wyrazistego powodu. To tak trochę na zasadzie: szpileczka w pupę. Szkody wielkiej nie uczyni, ale delikwent chwilę nie posiedzi. A to wojewoda przyblokował jakąś uchwałę rady miasta (w większości potem okazywało się, że niepotrzebnie), a to prezydent zbojkotował to czy inne wydarzenie organizowane przez wojewodę czy marszałka.

I nie, żebym marzył, aby teraz marszałek z prezydentem Wrocławia padli sobie w ramiona z cyklu: wybacz mi! Ale uważam, że czas pomyśleć o współdziałaniu. Bo możemy wymyślać najpiękniejszą strategię regionu, ale gdy nie uwzględni się w niej mocnej obecności Wrocławia, to zawsze będzie trochę ułomna. I zdania ze strategii typu: "Wśród 91 miast wiodącą rolę pełni Wrocław" brzmią pięknie, ale niewiele dają. Taka strategia, aby miała pełny sens, musi być tworzona we współpracy z władzami Wrocławia. I włodarze stolicy we współpracy z samorządem województwa muszą jasno określić, jakie zadania ta stolica ma do spełnienia. I nie chodzi, by określić, co Dolny Śląsk może zrobić dla Wrocławia, bo to od dawna wiadomo. Ale czas najwyższy też zapisać, co Wrocław może zrobić dla swojego regionu. Te dwa organizmy muszą wreszcie zacząć współpracować. Wrocław musi pamiętać, że na tym terenie są też Jelenia Góra, Legnica czy Wałbrzych. Że mamy Karkonosze, że jest Kotlina Kłodzka czy Dolina Baryczy. Bycie stolicą regionu zobowiązuje.

A poza tym czas skończyć z rozbiciem dzielnicowym Dolnego Śląska, które w 1975 roku zafundował nam towarzysz Edward Gierek. Czas znów się zjednoczyć.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska