Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Maksym Drabik: Nie pomyliłem okrążeń. Testowałem hamulce

Wojciech Koerber
Wygląda na to, że pod koniec października Maksyma Drabika czeka jeszcze wycieczka do Australii po medal DMŚJ. Maciej Janowski (z lewej) też się na Antypody w październiku wybiera. Po medal IMŚ?
Wygląda na to, że pod koniec października Maksyma Drabika czeka jeszcze wycieczka do Australii po medal DMŚJ. Maciej Janowski (z lewej) też się na Antypody w październiku wybiera. Po medal IMŚ? Paweł Relikowski
Początek sezonu miał wyśmienity, a później było jeszcze lepiej. 17-letni Maksym Drabik (Betard Sparta Wrocław) każdym kolejnym występem udowadnia, że nie jest zawodnikiem własnego toru.

1,741 - na takim poziomie ustalił sobie młodzieżowiec Betardu Sparty średnią biegopunktową w trzynastu ligowych pojedynkach PGE Ekstraligi. Tuż za nim znajduje się czwórka drużynowych mistrzów świata: Tomasz Gollob (1,677), Adrian Miedziński (1,641), Michael Jepsen Jensen (1,607) i Grzegorz Walasek (1,583). Co tu dużo gadać, liczby rzeczywistości nie przekłamują.

- Na razie nie jest źle, jakoś to wygląda. Ale bez przesady, jednym z liderów drużyny na pewno się czuć nie mogę. Po prostu jest jazda, jazda, jazda. Nie siedzimy w domu, tylko latamy. To na pewno procentuje - mówi nam Drabik junior, tegoroczne odkrycie.

Ile zawodów odjechał już w tym sezonie Drabik? Nie wie, choć od nadmiaru kolejnych kółek może się zakręcić w głowie. Można stracić rachubę. I co wtedy?

W minioną niedzielę młodzieżowiec WTS-u wywalczył z bonusami kolejną ligową dwucyfrówkę - 9+2 (2,1,1,1,2,2). Brakuje trójki? Wiozła się w biegu czwartym, lecz zgubił ją Drabik przez drobne niedopatrzenie, które zdarzało się w karierze największym. Otóż na wejściu w drugi łuk trzeciego okrążenia zawodnik WTS-u przejechał obok Bartosza Zmarzlika z dziecinną łatwością. Bo w końcu to jeszcze dziecko. Tuż po ukończeniu trzeciego kółka Drabik jednak gwałtownie zamknął gaz, wyraźnie w poczuciu należycie spełnionego obowiązku. Gdy kolejny łuk pokonywał już wyprostowanym motocyklem w tempie spacerowicza ze Świnoujścia, ślizgiem i na pełnej prędkości przejechali obok wspomniany Zmarzlik oraz Maciej Janowski (Krzysztof Kasprzak wcześniej zdefektował). Co miał więc Drabik zrobić, odkręcił ponownie i popyrkał po punkt.

Telewizyjni eksperci próbowali nas przekonywać, że to problemy ze sprzętem, tyle że w tym sezonie Drabik nawet nie wie, co to znaczy. Czy zatem zwyczajnie pomylił okrążenia?

- Po prostu testowałem nowe hamulce, chciałem się przekonać, jak działają. I muszę powiedzieć, że całkiem nieźle - tłumaczy w stylu taty. - Robię sobie jaja, bo co mi zostało. Byłem pewien, że kończy się czwarte okrążenie, a tu chłopaki jadą dalej. Zająłem się ściganiem i nie spojrzałem na kierownika startu, ale teraz jest już po herbacie. Było, minęło. A czy wyciągnąłem wnioski? To się okaże - dodaje na wesoło.

To, że nie zna Drabik pojęcia “problemy sprzętowe”, bez wątpiena jest m.in. zasługą ojca, szefa teamu. - To prawda. Cały czas razem ustawiamy motor i cały czas o wszystkim dyskutujemy - mówi syn. W jego sprzęcie można też zauważyć jedno niestandardowe ustawienie - wyraźnie wygięte ku górze ramiona kierownicy. - Każdy lubi co innego. Ja akurat do takiej się przyzwyczaiłem, więc tak zostało. Nie ma już sensu kombinować - tłumaczy. Co egzemplarz, to inne przyzwyczajenia. Robert Sawina dla przykładu ścigał się z rączkami kierownicy skierowanymi w dół.

Wiele wskazuje na to, że Drabika czeka baaardzo długi sezon z wisienką na torcie i turystyczną atrakcją. Choć akurat żużlowa turystyka objazdowa to ostatnia rzecz, o którą można by posądzić profesjonalną reprezentację biało-czerwonych. Mianowicie 31 października w australijskiej Mildurze odbędzie się finał Drużynowych Mistrzostw Świata Juniorów. Tymczasem Maksym otrzymał powołanie na zawody półfinałowe, które już w najbliższą sobotę w Opolu. Tam rywalami Polaków (również Bartosz Zmarzlik, Paweł Przedpełski i kapitan Piotr Pawlicki) będą Czesi, Rosjanie oraz Szwedzi.

W drugim półfinale, w niemieckim Gustrow, pojadą gospodarze oraz Brytyjczycy, Duńczycy i Finowie. Do finału dostaną się zwycięskie ekipy obu połówek oraz ten zespół z drugiego miejsca, który wywalczy więcej punktów. Australijczycy udział mają zapewniony z urzędu. To będzie zapewne pierwsza szansa zawodnika WTS-u na medal dużej światowej imprezy.
- Na razie o ewentualnej wyciecze do Australii nie myślę. Najpierw trzeba uzyskać awans i się dobrze zaprezentować. Ale torek w Opolu jest fajny, często tam startowałem. Zresztą w środę jedziemy tam na trening kadry - wyjaśnia młodzieżowiec.
Za to torek w Mildurze uchodzi za jeden z trudniejszych na świecie. Walka z gospodarzami może być zatem bardzo pouczająca. A tydzień wcześniej, w australijskim Melbourne, zakończy się cykl Grand Prix.

Dzień po zawodach w Opolu Drabik będzie się już ścigał w Lesznie, dokąd ekipa Piotra Barona wybiera się po punkt bonusowy. By osiągnąć cel, musi wywalczyć minimum 33 oczka, bo we Wrocławiu zwyciężyła 57:32. Zaliczka spora, problemów nie przewidujemy. Jeśli KS Toruń pokona za trzy punkty Unię Tarnów, a dodatkowo otrzyma punkt bonusowy za dwumecz z Falubazem (po odjęciu punktów przyłapanego na trawce Aleksandra Łoktajewa), wówczas spartanie zakończą rundę zasadniczą na czwartym miejscu. A to oznacza ponowną wycieczkę do Leszna w ramach półfinału play-off. Czy jednak torunianie są w stanie ograć Jaskółki przynajmniej 51:39? Spore wyzwanie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska