MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Lubin spływa krwią

Piotr Kanikowski
Do aresztu trafiło na razie siedem osób podejrzanych o rozboje w Lubinie
Do aresztu trafiło na razie siedem osób podejrzanych o rozboje w Lubinie Piotr Krzyżanowski
Wojna gangów, która trwa w Zagłębiu Miedziowym dwa lata, w ciągu ostatnich tygodni weszła w swój najbardziej krwawy etap. Uderzenia sprawców są precyzyjne, a wykonujący wyroki nie zajmują się płotkami: od razu atakują w głowy kierujące grupami.

W niedzielę, gdy mordercy zastrzelili Samuela, internauci (ukrywający się pod pseudonimem Sprawiedliwi) napisali na miejskim portalu Lubina: "Byle tak dalej. Może się wszyscy między sobą pozabijają i to miasto znormalnieje".

W Lubinie różnie mówią o Samuelu. Ci, którzy po nim płaczą, zostawiają na internetowym forum gwiazdkę ściśniętą w kwadratowych nawiasach, by wyglądała jak zapalona świeczka. A obok świeczki inni piszą, że to był krzywdziciel, że wielu ludzi przez niego płakało. I skoro go już nie ma, to dobrze.

Prawdopodobnie spał. Była czwarta nad ranem, gdy zabójcy weszli do niepozornego domku na osiedlu Przylesie, otoczonego rdzewiejącym ogrodzeniem z siatki, której górnicy używają do kotwienia stropów w kopalniach miedzi. Kilka razy strzelili do Samuela. Jego dziewczyna dostała dwie kule. Nie sprawdzili, czy żyją - uciekli, nim zaalarmowani strzałami sąsiedzi zdążyli wyjrzeć przez okno.

Śmiertelna kula przeszyła Samuelowi brzuch. Jego dziewczyna, ranna w klatkę piersiową, zdołała jeszcze wezwać karetkę pogotowia. Mężczyzna zmarł na stole operacyjnym w lubińskim szpitalu powiatowym. Jej lekarze uratowali życie. Przed salą, gdzie leży, całą dobę trzymają straż uzbrojeni policjanci.

W Zagłębiu Miedziowym to nie pierwsze w tym roku morderstwo, które przypomina gangsterską egzekucję. Pod koniec marca zginął zadźgany nożami i uderzony siekierą w nerki 32-letni Dariusz K. W biały dzień na ul. Sztygarskiej w Polkowicach zaatakowało go kilkunastu mężczyzn. Przyjechali kilkoma samochodami z Lubina. Wyważyli drzwi do mieszkania. Według świadków, mieli ze sobą kije bejsbolowe, noże, a nawet młot pneumatyczny.
K. od dawna wiedział, że na niego polują. Wcześniej dostawał pogróżki i sygnały, że jest na niego wyrok. W strachu o swoje życie wyjechał z ciężarną konkubiną z Lubina. Przez kilka tygodni przed śmiercią ukrywał się u rodziny i znajomych.

Po wyroku wykonanym na Dariuszu K. internauta Mad, "co w pogardzie ma policję" napisał na portalu z informacjami: "Jedno jest wiadome na bank: nie popuszczą śmierci kolegi i zaryzają psa, który to zrobił a może nawet dwóch".

A jak nazwać to, co pięć miesięcy później spotkało Łukasza S., bramkarza w jednej z lubińskich dyskotek? Na początek bandyci ranili go w nogę siekierą i pocięli go nożami. Trafił do szpitala. Po wypisaniu do domu bał się o swoje życie, dostawał groźby. 25 sierpnia prześladowcy dopadli go na parkingu przy ul. Malinowej, na peryferiach Lubina, gdzie prawdopodobnie próbował się przed nimi ukryć. Oblali go łatwopalnym płynem, wepchnęli do jego audi A6 i podpalili razem z samochodem.

Mieszkańcy okolicznych domów wyciągnęli Łukasza S. z płonącego auta. Potwornie okaleczony - z rozległymi poparzeniami skóry i dróg oddechowych - w stanie farmakologicznej śpiączki trafił do szpitala w Siemianowicach Śląskich, gdzie lekarze uratowali mu życie.

Dwa dni po podpaleniu S. internauta o pseudonimie Anty napisał : "Mam nadzieję, że jego koledzy zrobią to samo tym tchórzom, bo to nie sztuka zaatakować bezbronnego człowieka w aucie".
O Samuelu P., Łukaszu S. i Dariuszu K. mówi się w Lubinie, że kozaczyli. Wszyscy trzej kręcili się przy Igorze, nieformalnym przywódcy szajki, którą w półświatku ochrzczono (niezbyt elegancko, ale może trafnie) Bandą H...ja.

Skupieni w niej gangsterzy od lat zajmowali się ściąganiem haraczy z dyskotek, i handlem narkotykami. Ale gdy Igor z kumplami odsiadywali wyroki, ciemne interesy zaczęli przejmować ich żołnierze, młode wilki, chuligani z lubińskich osiedli. Młodzi tak zasmakowali w pieniądzach, że kiedy dawnych kumpli wypuszczono z mamra, nie chcieli już z nikim dzielić się zyskami. Tak zaczęła się lubińska wojna gangów.
Samochód, w którym podpalono Łukasza S., nie był pierwszy ani ostatni. Od początku sierpnia płonęły w Lubinie audi i beemwice. Strażacy w półtora miesiąca ugasili 10 aut, choć niektóre z tych zdarzeń zakwalifikowano później jako samozapłon.

Skutki bandyckich porachunków coraz mocniej odczuwali zwykli mieszkańcy: jednej nocy od podpalonego na osiedlu Przylesie bmw zajęły się zaparkowane obok mazda i opel astra. Z różnych stron Lubina zaczęły docierać sygnały o strzelaninach i bójkach. Na ulicy Gwarków w ruch poszły noże. Na ul. Kilińskiego kilku uzbrojonych mężczyzn czaiło się na młodego górnika (zdołał uciec i ukryć się na terenie kopalni, ale jego samochód podpalono pod blokiem).

13 września na ul. Jana Pawła II ze stojącego na światłach samochodu wysiadł mężczyzna w kominiarce i oddał cztery strzały z pistoletu w kierunku innego auta. Kilka godzin później huk słyszano również na osiedlu Polne. Potem do szpitala zgłosił się mężczyzna z raną oka, która według lekarzy mogła pochodzić od postrzału z broni palnej.

Lubinianie zaczęli się bać. Padło pytanie, czy policja panuje nad tym, co się dzieje w mieście, a radni z komisji bezpieczeństwa i porządku publicznego poprosili komendanta policji - Arkadiusza Rawskiego o wyjaśnienia.

W połowie września policja zatrzymała siedmiu mężczyzn. Ale sytuacja nie uspokoiła się na długo. Już 19 października ludzie z bandy Igora zdemolowali toaletę w nowo otwartym pubie na osiedlu Polne. Bandyci wrócili tydzień później, w nocy, i pobili klientów. Właścicielka lokalu zawiadomiła policję, że próbowali od niej wyłudzić haracz. Podała personalia napastników.

- Całe oszczędności włożyłam w ten pub - mówi Kinga. - Może innych restauratorów w mieście stać na haracze, skoro milczą. Mnie nie. Dopiero zaczęłam i nie mam pieniędzy, by opłacać się bandytom.
Policjanci zatrzymali ośmiu mężczyzn. Dwa dni później siedmiu z nich trafiło do aresztu. Lubińska policja, od co najmniej dwóch miesięcy krytykowana za pobłażliwość wobec gangsterów, wykorzystała okazję, by naprawić nadszarpniętą reputację.

Pod obstawiony antyterrorystami sąd, który orzekał o aresztach, sproszono dziennikarzy, by obfotografowali podejrzanych, dowożonych pojedynczo radiowozami na sygnale, skutych łańcuchami jak najgroźniejsi przestępcy. Był wśród nich Igor, Kowal i jeszcze jeden z przywódców Bandy H...ja.

Dziewczyna, która wydała wojnę lubińskiej mafii, jest drobna, szczupła, z króciutką chłopięcą fryzurką. Chuchro.
Odkąd zdecydowała się przerwać lubińską zmowę milczenia, jest pod ścisłą ochroną policji. Patrole zaglądają do niej kilka razy dziennie. Ma numery telefonów komórkowych do wysokich oficerów we Wrocławiu - gdyby się cokolwiek działo, może dzwonić do nich o każdej porze dnia i nocy.

Ale wojna gangów się nie skończyła i samochody nie przestały płonąć. Nasz informator związany z miejscową policją twierdzi, że do dwóch zwalczających się grup dołączyła trzecia ekipa - tzw. leszczyńska, podobno bardziej brutalna na obcym terenie. Ostatnie zatrzymanie w Zielonej Górze potwierdzałoby tę tezę. Policjanci złapali tam dwóch młodych lubinian podejrzanych o udział w zorganizowanej grupie przestępczej. Jeden z nich podejrzewany jest o usiłowanie zabójstwa we wrześniu. Policja nie chce podać szczegółów.

Pod koniec listopada podczas treningu postrzelony został najmłodszy z braci P., skonfliktowanych z Igorem. Nieznany zamachowiec podkradł się wieczorem pod przerobiony na klub bokserski kościółek za siedzibą KGHM. Pięciokrotnie strzelił przez szybę. Dwie kule osiągnęły cel, ugodziły P. w bark i miednicę.

Bandyci mają w zwyczaju płacić krwią za krew, więc przeprowadzona dwa tygodnie później nocna egzekucja na Samuelu mogła być odwetem za tamte kule w kościółku.

Współpraca: Tomasz Woźniak
To porachunki
Wicepremier Grzegorz Schetyna, szef MSWiA:

Nad wyjaśnieniem tej sprawy i wykryciem sprawców tych przestępstw pracują policjanci ze specjalnej, powołanej w maju tego roku przez komendanta głównego policji grupy. W jej skład wchodzą funkcjonariusze z CBŚ i wydziału kryminalnego KWP we Wrocławiu.

Z ustaleń policyjnych wynika, że sprawa tego postrzelenia (w klubie bokserskim - przyp. red.) w Lubinie ma związek z porachunkami dwóch walczących ze sobą grup przestępczych - nie dotyczy zaś tzw. zwykłych obywateli. Nad rozpracowaniem tych grup od kilku miesięcy pracują policjanci ze wspomnianej grupy.

Efekty ich pracy w ostatnim czasie to zatrzymanie 22 osób z tego środowiska. Są one podejrzane m.in. o zniszczenie mienia, wymuszenia rozbójnicze, usiłowanie zabójstwa, uszkodzenie ciała i pobicia, czyli zdarzenia, do których doszło wcześniej na terenie miasta. Wszystkie te osoby zostały tymczasowo aresztowane.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska