Na wrocławskich Maślicach zdezorientowani klienci Lidla zastanawiają się, jak mają przejść do znajdującego się kilkanaście metrów obok Pasażu Królewieckiego. Przez prawie cały pierwszy miesiąc działania galerii nie mieli z tym problemu, ponieważ oba budynki stoją niemal drzwi w drzwi. Od zeszłego tygodnia pomiędzy sklepem a pasażem stoi płot, który trzeba okrążać, z jednej strony wydeptaną w trawniku ścieżką albo z drugiej chodnikiem. Niektórym nadkładanie drogi mocno nie w smak. Chociaż spacer naokoło ogrodzenia trwa niecałe dwie minuty, to z torbami w ręku lub z dzieckiem w wózku już nie jest tak wesoło.
- W trakcie zakupów w Lidlu przypomnę sobie, że potrzebuję jeszcze coś z Rossmanna w pasażu, ale jestem tak obciążona zakupami, że rezygnuję – opowiada Justyna Turek, mieszkanka Maślic.
W supermarkecie można kupić teoretycznie wszystko, co w Pasażu Królewieckim. Pieczywo, ubrania, chemię, kosmetyki… - Nasi klienci się skarżą, płot im się bardzo nie podoba. Zastanawiają się, czy to nie celowe działanie, tak aby zniechęcić ich do odwiedzania naszych sklepów i skłonienia ich do kupowania tylko w Lidlu – podkreśla Marta Nowak, która w galerii pracuje w sklepie z herbatą.
Można by się zastanawiać, czy to przypadkiem nie jest pewien rodzaj nieuczciwej konkurencji, bo sklepy w pasażu mogą stracić część przychodów. - Niewykluczone – odpowiada Zygmunt Rajchemba z wrocławskiego Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów. - Podmiot gospodarczy nie jest panem i władcą absolutnym nawet na swoim terenie i nie ma pełnej dowolności ogradzania się. Taką sprawę można zgłosić do sądu cywilnego jako naruszenie ustawy o nieuczciwej konkurencji.
Aleksandra Robaszkiewicz z Lidl Polska podaje zgoła inne powody postawienia płotu. Twierdzi, że to w trosce o klientów supermarketu. - Ogrodzenie powstało w celu zapewnienia odpowiedniej ilości miejsc parkingowych. Dochodziło bowiem do sytuacji, w których były one długoterminowo blokowane przez osoby niebędące naszymi klientami.
Niektórzy z nich nie czują się jednak tak, jakby przedstawiciele supermarketu zatroszczyli się o nich. Więcej, uważają, że po prostu zrobili im na złość. - Czy Lidl nie powinien stać frontem do klientów? - pyta Małgorzata Zborowska. - Czy nie pomyśleli, że dzięki temu, iż jest pasaż, w którym jest apteka, to dotychczasowi klienci, na przykład Biedronki, wpadną chętniej do Lidla, gdyż będą mogli z niej skorzystać? Dodatkowo do południa przychodzą tu głównie osoby starsze. Po południu jest wiele matek z dziećmi. Te osoby raczej niechętnie będą wędrowały dwukrotnie wzdłuż płotu, żeby zrobić zakupy w dwóch miejscach, co uważam jest utrudnieniem im życia.
Nie wszyscy się skarżą. Pan Karol twierdzi, że malkontenci robią z igły widły. Jemu płot nie przeszkadza, a jego postawienie uważa za logiczne. - Każdy pilnuje swojego terenu. A ludzie to by chcieli podjeżdżać samochodami pod sam sklep, a najlepiej do niego wjeżdżać – zauważa.
Lidl zapewnia, że zagospodarował teren zgodnie z pozwoleniem na budowę. Robaszkiewicz informuje, że za kilka tygodni zmienią się zasady parkowania pod sklepem. Prawdopodobnie będą takie same, jak obowiązujące już na ul. Braniborskiej czy na Nowym Dworze: 90 minut za darmo, każda kolejna godzina za 5 złotych. Dopiero wtedy pracownicy Lidla rozważą wykonanie przejścia w płocie.
- Płot jest po prostu śmieszny. Przypomina mi historię Kargula i Pawlaka – podsumowuje Joanna Koba, właścicielka sklepu z ubraniami w Pasażu Królewieckim.
Zobacz też:
Na co zwracać uwagę, gdy robisz zakupy?
Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?